Dominującą emocją dotykającą także nas, żyjących w pokoju, choć podszytym groźbą wojny, jest lęk. Pojawia się zawsze, kiedy zderzamy się z sytuacją trudną, kryzysową, nieoczekiwaną. Wojna niewątpliwie spełnia wszystkie te warunki. Lęk jest naturalną odpowiedzią zdrowego organizmu. Do tego stopnia naturalną, że właśnie nieodczuwanie lęku może niepokoić. Bo tak natura to zorganizowała: jest zagrożenie, jest i lęk. Po co? Aby nam pomóc. Ta emocja, choć bardzo nieprzyjemna, jest więc niezwykle potrzebna. Lęk aktywizuje nas, pobudza, napełnia energią, która ma nas skłonić do optymalnego działania. Optymalnego, czyli w oparciu o racjonalną ocenę rzeczywistości.

Oczywiście mówimy o lęku kontrolowanym i właściwie ukierunkowanym. Jest różnica między lękiem konstruktywnym a lękiem paraliżującym. Bo często bywa, że lęk zbyt intensywny wymyka się spod kontroli i skłania nas do automatycznych reakcji. I zamiast pomóc nam działać, uruchamia działania instynktowne i nieracjonalne. Wtedy przestaje pełnić swoją rolę.

Jak więc go kontrolować?

Pierwszy krok to przyznać się do lęku. Nie traktować go jak intruza, a siebie jak niezłomnego wojownika. Lęk nie jest słabością, jest narzędziem. Można nawet pokusić się o stwierdzenie, że jest siłą. Z takim spojrzeniem na niego chyba już łatwiej się do niego przyznać, prawda?

Kolejny krok to akceptacja lęku. Mamy prawo, a nawet zalecenie, aby go odczuwać. Akceptacja lęku oznacza powstrzymanie odruchu ucieczki przed nim – w seriale, w jedzenie, w alkohol. Owszem, zapewne wtedy na chwilę ucichnie, ale nie spełni swojej roli. Poza tym taką strategią możemy nabawić się nałogów. Akceptacja lęku oznacza przyjęcie go i tolerowanie tak długo, aż sam wygaśnie. Specjaliści zalecają nawet wychodzenie ze swojej strefy komfortu. W ten sposób przyzwyczajamy
się do trudności bez generowania traumy, zwiększamy swoją tolerancję na frustracje, także na lęk.

Kolejnym krokiem jest obserwacja lęku bez osądzania go, z lotu ptaka – jak wpływa na moje ciało – na oddech, bicie serca, na zachowanie, co myślę, czego on dotyczy.

Po takiej diagnozie z lotu ptaka możemy podjąć różne działania. Możemy starać się wpłynąć bezpośrednio na naszą fizjologię, ale też na aspekt poznawczy.

Przykłady działania na fizjologię:

  • zacznij od słuchania swojego ciała;
  • oddychaj – świadomie, głęboko, przeponowo i regularnie – parę minut codziennie;
  • ćwicz i chodź na spacery;
  • wprowadź rutynę dnia;
  • znajdź źródło tego, co sprawia, że szczerze się śmiejesz, i staraj się codziennie poświęcić na śmiech kilka minut.

Przykłady działania na aspekt poznawczy:

Odpowiedz sobie na pytania:

  • czego boję się najbardziej?
  • czego się boję naprawdę?
  • czy ten lęk jest realny?
  • czy to, czego się boję, zagraża mi bezpośrednio?
  • czy to zagraża mi dzisiaj? jutro?
  • co mogę tu i teraz zrobić?
  • jaki byłby najgorszy scenariusz wywołujący we mnie lęk?
  • z kim mogę o swoim lęku porozmawiać?

Te odpowiedzi pozwolą nam określić, czy lęk jest zasadny, na co mamy wpływ i jakie mamy zasoby. Mądre wykorzystanie lęku wymaga więc wysiłku, zastanowienia.

Kolejny krok to odpowiedź na to, co konkretnego ze swoimi zasobami i w danych okolicznościach mogę zrobić. Dopiero wtedy możemy przystąpić do konstruktywnego działania. A w konsekwencji też obniżyć poziom lęku.

Czasami lęk staje się ważniejszy niż rzeczywistość wokół. Całkowicie nas pochłania, robimy wszystko, żeby się go pozbyć. Boimy się go. Nie chcemy go. Podobnie jak nie chcemy rozczarowania, niepewności, zawodu, braku wpływu na życie. Nosimy w sobie zbyt idealny obraz życia. W lęku więc chodzi o coś jeszcze. O akceptację tej życiowej niepewności. O akceptację tego, że życie nie jest idealne i że nie zaspokoi wszystkich naszych potrzeb i pragnień, że nie przyniesie spełnienia, bo – mówiąc językiem metafizycznym – życie jest gdzie indziej.