Presja jest dziś chlebem powszednim każdego z nas. Presja czasu, presja w pracy, presja w szkole w osiąganiu określonych wyników. Presja w rodzinie: na zarobki, oczekiwania związane z określonymi wakacjami – ich poziomem i miejscem. Presja związana z wyglądem – określonym modelem sylwetki promowanym w mediach. Presja związana ze sposobem życia i przeżywania życia. Widać ja zewsząd. I prawie na wszystkich poziomach życia.
Czym jest tak naprawdę presja? To jak więzienie przymusu, w którym jesteś zamknięty. Nie możesz się ruszyć, jesteś skazany na określony wynik lub cel, jaki musisz osiągnąć. Emocje, jakie odczuwasz, ściskają cię. Czujesz stres, przytłaczający ciężar, który odczuwa się jak głaz ponad miarę. Uczucie ściśnięcia i przymusu, jakie towarzyszą presji, są bardzo wyniszczające. Poczucie braku kontroli, bezwolność są niezwykle destrukcyjne. Człowiek czuje się nie tylko uwięziony, ale także w sytuacji bez wyjścia. Jego pragnienia, wola nie mają znaczenia. Czuje, że on sam się nie liczy.
Sytuacja może wyglądać tak dramatycznie, że w niektórych wypadkach ta presja przeważy i odbierze człowiekowi nawet chęć do życia. Popchnie go do dramatycznych decyzji skierowanych przeciwko sobie, przeciwko zdrowiu i życiu. Najprostszą drogą ucieczki z tego więzienia często są używki, nałogi, samookaleczenia, a nawet próby samobójcze. Dlatego że w tak patowej sytuacji wydaje się, że jedyną formą uwolnienia się spod presji jest zapomnienie, ucieczka, choć na chwilę, spod tego emocjonalnego ucisku. Ale jest ona tylko inną formą związania, innym więzieniem. Człowiek pod wielką presją może targnąć się na swoje życie i dzieje się tak częściej, niż nam się zdaje. Mamy obecnie wiele młodych osób, wśród których ilość prób samobójczych zatrważająco wzrasta. Próg wiekowy wśród tych młodych ludzi bardzo się obniża. Niestety często my, dorośli, naciągamy tę strunę u dzieci i młodzieży do granic możliwości, nie rozumiejąc i nie przyjmując prawdy, jak silną presję wywierają na dzieciach oczekiwania dorosłych oraz szkoły i rówieśników.
Co zrobić, by nie wywierać presji na swoim dziecku, ale być dla niego wsparciem w rozwoju, czynnikiem motywującym i budującym jego siłę i radość z życia? Najprostszym i najważniejszym, a jednocześnie najtrudniejszym elementem jest rozmowa – relacja ze swoim dzieckiem i słuchanie go. Ale słuchanie aktywne. Takie, by usłyszeć to, co dziecko, młody człowiek ma do powiedzenia. Potraktowanie tego, co mówi, poważnie. To jedyna droga, by nasze dzieci miały dość siły, by oprzeć się presji, jakiej doświadczają na wielu polach poza domem, ale często też, i to najbardziej, we własnym domu. Presja budowana przez najbliższych może być najbardziej destrukcyjna. Bo osoby, które ze swej istoty powinny być największym wsparciem i dawać największe poczucie akceptacji, bezpieczeństwa i wsparcia, stają się emocjonalnymi oprawcami.
Co jednak z dorosłymi? Jak dorosły może sobie radzić z presją? Nie ma złotej metody. Jednak często presja jest wynikiem naszego wewnętrznego nastawienia. Często to my sami budujemy sobie to więzienie oczekiwań, podpierając je opiniami innych. Czasami nawet to nasz wewnętrzny głos bardziej przyczynia się do budowania napięcia niż głosy innych: przełożonego, męża, żony, mamy, teściowej, kolegów czy znajomych, klientów, sąsiadów. Nie dajemy sobie przestrzeni na wolność i bycie sobą, a chcemy sprostać oczekiwaniom innych. Warto się zatrzymać i pomyśleć: czego ja pragnę? Czy upragniona praca, którą kochaliśmy, stała się przekleństwem? I dlaczego? Co się stało w mojej głowie, że teraz nie umiem cieszyć się nią tak jak na początku? Co się zmieniło? Czy mam możliwość wpłynąć na te czynniki? To, co nas napina, możemy zmieniać. Możemy zmieniać nasze nastawienie do naszych zadań, celów, relacji. Nasze więzienie może się stać naszą przestrzenią wolności. Może możemy wpływać na drobne elementy naszej pracy, zadań, relacji, które okażą się milowym krokiem ku spokojowi i radości, jakie możemy czerpać nie tylko z pracy, ale i z relacji.
Masz prawo otrząsnąć się z wszystkiego, co cię niszczy, odrzucić to i zacząć żyć inaczej. Nie chodzi o radykalne zmiany, choć czasami one są ostatecznym rozwiązaniem, a nawet jedynym. Ale najczęściej możemy wpłynąć na drobne elementy, które mogą zmienić obraz i rozkład sił w danej sytuacji. Wyrażanie swoich emocji, komunikowanie swoich potrzeb nie jest ucieczką, ale budowaniem życia w pełni. Nie będziemy nigdy kimś innym, niż jesteśmy naprawdę. Spełnianie czyichś oczekiwań zawsze kończy się ostatecznie porażką.
Bądźmy dla siebie wyrozumiali, traktujmy siebie samych z dużą dozą cierpliwości i empatii. Jeśli będziemy na bieżąco, w każdej chwili naszego życia słuchać uważnie swojego serca, a jednocześnie będziemy szli za jego głosem, nauczymy się też komunikować innym to, co dla nas ważne. To my jesteśmy odpowiedzialni za nasze życie. Nie pozwólmy siebie samych zamknąć w więzieniu czyichś oczekiwań. Nawet jeśli są to nasze osobiste wyobrażenia o samych sobie. Trzeba nam nauczyć się słuchać własnego głosu serca. Tylko ono zaprowadzi nas do szczęśliwego, pełnego pokoju i radości życia. Nic nie musisz, ale możesz wiele – bardzo wiele!