Trwa właśnie rekrutacja do szkół średnich. W Polsce proces ten trwa od maja do początku sierpnia. Właściwie całe rodziny są unieruchomione przez połowę wakacji z powodu procesu naboru do szkół. Czy taki sposób rekrutacji jest właściwy? Szczególnie że młodzi nie mogą sami załatwiać spraw, bowiem są nieletni? Czy w związku ze zdalnym nauczaniem prawie przez cały rok, egzaminami młodzi ludzie nie powinni o wiele szybciej mieć rozeznania i spokojnej głowy, gdzie będą się uczyć? A co z uczniami o specjalnych potrzebach edukacyjnych? Oni tak naprawdę rekrutowani są w rekrutacji uzupełniającej, czyli do 25 sierpnia. Ci najsłabsi są na samym końcu w systemie edukacyjnym, choć za nimi idą w edukacji największe pieniądze. Dlaczego tak się dzieje?

Egzaminy ósmoklasisty dla wielu uczniów są największym koszmarem szkoły podstawowej. To pierwszy tak olbrzymi egzamin w ich życiu. Dla ucznia z kształceniem specjalnym często poza jego zasięgiem. Uczniowie ci potrzebują odpowiednich, dostosowanych arkuszy egzaminacyjnych, nie tylko wydłużonego czasu pracy z arkuszem, ale i odpowiedniej czcionki, rozkładu zadań na stronie czy wsparcia nauczyciela, by zrozumieć treść zadania, by móc skorzystać z komputera. A i to często nie wystarcza. Stres związany z egzaminem dla niektórych uczniów jest nie do pokonania. Obniża ich wyniki w znaczny sposób. Wielu uczniów z kształceniem specjalnym i nie tylko może być zwolnionych z egzaminu na podstawie opinii lekarskiej po rozpatrzeniu wniosku przez Okręgową Komisję Egzaminacyjną. Jednak rekrutacja do szkoły średniej odbywa się niemalże tak samo jak w przypadku innych, w pełni sprawnych uczniów. Czy to problem? Oczywiście. Uczniowie niepełnosprawni, w normie intelektualnej, ale z różnymi dysfunkcjami, które uniemożliwiają im osiąganie takich wyników, jakie osiągają ich rówieśnicy, muszą z nimi rywalizować w systemie rekrutacyjnym na zasadach ogólnych. Czy to jest uczciwe i sprawiedliwe? Aby móc się temu przyjrzeć, spójrzmy na ten proces – najtrudniejszy dla ucznia niepełnosprawnego lub posiadającego różne dysfunkcje.

Przede wszystkim należy zauważyć, że rekrutacja to krytyczny czas dla dzieci i rodziców dzieci niepełnosprawnych. Dlaczego? W polskim systemie edukacji istnieje wiele szkół podstawowych, w których dzieci z niepełnosprawnością mogą realizować edukację, wiele szkół integracyjnych, specjalnych czy masowych, które spełniają wymogi kształcenia specjalnego lub wymagania dzieci z dysfunkcjami. Mówimy oczywiście o dużych aglomeracjach, bowiem sytuacja wygląda zupełnie inaczej w małych miastach lub na terenach wiejskich, gdzie wybór tego typu szkół jest mocno ograniczony, a dzieci często są dowożone wiele kilometrów przez rodziców lub przez gminę – muszą spędzać w autobusie często dodatkowe 2–3 godziny, mając np. tylko kilkanaście kilometrów do szkoły. Ten etap edukacyjny jest jeszcze zabezpieczony w specjalistów czy systemowe rozwiązania. Natomiast następny etap edukacyjny, ten, w którym dziecko ma sprecyzować swoje zainteresowania, kierunek kształcenia, jest jakby odległą planetą. Nagle okazuje się, że wybór szkół średnich dla osób niepełnosprawnych jest tak naprawdę ubogi. Określone kierunki kształcenia osób niepełnosprawnych, np. tych, które nie pójdą na studia, zawęża się niesamowicie. W Krakowie istnieje tylko kilka szkół, które realnie mogą zrealizować kształcenie specjalne lub specjalne warunki kształcenia na kolejnym etapie kształcenia. Nie mówimy tu o szkołach specjalnych. Choć ich ilość też pozostawia wiele do życzenia. Realne realizowanie kształcenia specjalnego polega na realizowaniu wszystkich zaleceń i opinii z poradni pedagogiczno-psychologicznej, a nie jedynie na posiadaniu takich zaleceń w dokumentacji szkolnej.

Wiele dzieci niepełnosprawnych, które są w normie intelektualnej, funkcjonuje w życiu codziennym i w szkole na niższym poziomie, niżby to wskazywał wynik testu na inteligencję. Te dzieci, będące ciut ponad poziomem normy lub na jej granicy, potrzebują dużego wsparcia w edukacji, w życiu codziennym, a szczególnie w wyborze i realizacji ścieżki kształcenia zawodowego. Niestety nabór do szkół średnich nie daje im specjalnych uprawnień. Muszą rywalizować z zupełnie zdrowymi dziećmi lub dziećmi bez żadnych dysfunkcji. Do tego ich wybór szkół jest mocno ograniczony. Klasy integracyjne w szkołach średnich to rzadkość. W Krakowie tylko dwa licea mają w ofercie klasy integracyjne. Uczeń z kształceniem specjalnym może się rekrutować do takiej klasy na dwa sposoby. Albo rywalizuje w rekrutacji elektronicznej (wprawdzie ma pierwszeństwo w przypadku uzyskania takiej samej ilości punktów co inne dziecko bez kształcenia specjalnego – co nie jest zbyt wielkim uwzględnieniem jego trudności w edukacji), albo może uzyskać skierowanie z urzędu miasta do kształcenia specjalnego w danej klasie i szkole (ale tylko w klasie integracyjne bądź w szkole specjalnej lub ośrodku szkolno-wychowawczym). Jednakże uczniowie tacy muszą czekać prawie do końca rekrutacji uzupełniającej. Dlaczego? Dla utworzenia klasy integracyjnej szkoła musi zrekrutować 15 uczniów bez kształcenia specjalnego i 5 uczniów z kształceniem specjalnym (nie więcej), a klasa nie może przekraczać 20 uczniów. Dlatego szkoły czekają na wszystkie zmiany wyboru szkół, by mieć uczniów w takich klasach. Uczeń z kształceniem specjalnym – często źle znoszący zmiany, stres i napięcie – jest rozpatrywany przez system w ostatniej kolejności. Nie jest to właściwy kierunek. Tym bardziej że są to uczniowie, którzy generują najwyższe koszty specjalistycznej opieki edukacyjnej w szkołach. Ich oczekiwanie właściwie do końca wakacji na to, gdzie będą chodzić do szkoły, nie wpływa dobrze na ich psychikę i zdrowie. O relacjach rówieśniczych nie wspomnę.

Jakie zatem kierunki kształcenia wybierają uczniowie niepełnosprawni? Właściwie prawo oświatowe mówi o dostępności każdego kierunku kształcenia: gastronomicznego, architektury krajobrazu, poligrafii, krawiectwa czy kierunków informatycznych. Nie licząc oczywiście liceów ogólnokształcących, których profile klas nie dają właściwie uczniowi z niepełnosprawnością zbyt wiele. Czy jednak szkoły są przygotowane na przyjęcie ucznia z kształceniem specjalnym i czy realnie są w stanie wspierać go w procesie kształcenia? Niestety są to pojedyncze szkoły. Jeśli jest to uczeń w pełni sprawny intelektualnie i radzący sobie w systemie szkolnym, może startować na studia lub do szkoły policealnej. Jednak wciąż potrzebuje on wsparcia w systemie edukacyjnym. Oczywiście jeśli uczeń porusza się na wózku inwalidzkim lub ma inne problemy z poruszaniem się, szkoła musi zlikwidować bariery architektoniczne. To kolejny problem w polskich szkołach. Pojedyncze placówki mają windy, choć większość ma już podjazdy, co jednak nie rozwiązuje problemu ucznia z trudnościami z poruszaniem się. To też poważnie zawęża wybór kierunku kształcenia.

Zmiany w systemie edukacyjnym i prawnym idą w kierunku poprawy funkcjonowania ucznia i osoby niepełnosprawnej. Coraz bardziej idziemy w kierunku edukacji włączającej, w której uczeń niepełnosprawny będzie uczęszczał do szkół masowych. Rodzi to jednak poważne zagrożenia. Każda szkoła powinna mieć wielu specjalistów wykształconych w zakresie pedagogiki specjalnej. Już dziś brakuje ich w szkołach integracyjnych. A co dopiero, jeśli miałaby ich posiadać każda szkoła. Grozi to również ruchem w kierunku likwidacji lub zmniejszenia ilości szkół specjalnych. Edukacja włączająca zakłada posiadanie wysoko wyspecjalizowanych pedagogów w każdej szkole. Jest ona idealnym, ale i nieco idealistycznym w naszej polskiej rzeczywistości rozwiązaniem dla uczniów niepełnosprawnych. Dla uczniów wysoko funkcjonujących będzie ona integrowaniem się ze środowiskiem rówieśniczym na każdym etapie i naturalnym procesem treningu społecznego. Ale dla uczniów ze sporymi problemami w funkcjonowaniu społecznym często byłoby to zabójcze. Czy nasza edukacja – przede wszystkim kadra nauczycielska – jest na to gotowa? Nawet w szkołach z klasami integracyjnymi nauczyciele uczący mają poważny problem z realizacją dostosowań ucznia i rozumieniem prawa oświatowego w tym zakresie. Często rodzice są zdani na nieustanną walkę o egzekwowanie przestrzegania zaleceń z orzeczeń o kształceniu specjalnym. Nie można jednak zmienić człowieka. Nie można go nauczyć empatii, zrozumienia, wspierania mocnych stron dziecka niepełnosprawnego, a nie tylko wychwytywania tego, czego nie zdążyło jeszcze (lub nigdy) osiągnąć, i skupieniu się tylko na realizacji podstawy programowej. Szkoła to coś więcej niż zapis podstawy programowej. Mówi o tym ruch Budzącej Się Szkoły. Dla ucznia z dysfunkcjami, niepełnosprawnością tym bardziej.

Wciąż brakuje na rynku edukacyjnym szkół średnich prowadzonych w taki sposób, by odnalazły się w nich osoby, które nie wpisują się w sztywny polski system edukacyjny, z alternatywnymi sposobami kształcenia, nastawione na indywidualne potrzeby i warunki konkretnego ucznia. To obszar do zagospodarowania przez polską edukację.

Mimo to wierzę, że uczniowie z niepełnosprawnościami, dysfunkcjami znajdą dla siebie miejsca w szkołach średnich, znajdą wspaniałych pedagogów, którzy pomogą im odkryć drogę do samodzielności i wykształcenia zawodowego, które da im w przyszłości niezależność finansową i osobistą. Bo poza i za systemem edukacyjnym stoją przede wszystkim ludzie. Wciąż wierzę w ludzi, w kadrę nauczycielską, w nasze społeczne doświadczenie ostatniego roku, przemyślenie tego, czego doświadczyliśmy nie tylko w edukacji, ale i każdy z nas osobiście. To zmienia człowieka – osobiste doświadczenie. Ufam, że pozwoli to na obudzenie się w edukatorach nowej energii, siły do zmiany systemu edukacji: czy to oddolnie przez zmianę sposobu pracy z uczniem przez zrozumienie jego potrzeb i sytuacji, czy odgórnie przez zmianę prawa, warunków pracy uczniów, szczególnie tych z największymi potrzebami edukacyjnymi.