W listopadzie częściej niż w ciągu roku myślimy o przemijaniu, o naszym życiu i jego końcu – czy faktycznie przeżyliśmy nasze życie tak, jak tego chcieliśmy, i czy było coś warte. Ponadto jesienią, gdy przyroda obumiera, a dni stają się krótsze i chłodniejsze, wielu z nas tym bardziej zaczyna refleksję nad wartością swojego życia. To czas, gdy wiele kultur obchodzi święta związane z pamięcią zmarłych, co dodatkowo skupia uwagę na przemijaniu. Nasza polska tradycja szczególnie sprzyja zadumie i prowokuje do wspomnień.

A przecież w przemijaniu jest coś naturalnego. Każdy z nas kiedyś doświadczy końca swojego życia, chociaż może to być trudne do zaakceptowania lub zrozumienia. Ludzie mają różne podejścia do tego tematu. Każdy dzień przybliża nas do tego, co pewnie nieuchronne. Niektórzy czują lęk przed śmiercią i starają się unikać myśli o niej, inni zaś starają się jak najlepiej wykorzystać każdy dzień, ceniąc życie i jego chwile. Niektórzy żyją w przekonaniu, że życie ma swoje znaczenie i cel, a śmierć jest tylko kolejnym etapem, a więc nie boją się jej. A jeszcze inni żyją, jakby zaprzeczali temu, że śmierć to koniec życia na tym świecie, i żyją, jakby wcale jej nie było.

Refleksja nad przemijaniem może być zdrowym procesem, który pomaga nam docenić to, co mamy, i zachęca do działania, aby spełnić nasze cele i marzenia. Może to skłonić nas do zastanowienia się, czy naprawdę żyjemy tak, jak chcieliśmy, i czy nasze życie ma głębszy sens. Nadchodzące Święta Wszystkich Świętych i Święto Zmarłych mogą być okazją do skupienia się na wartościach rodzinnych i bliskości z innymi ludźmi, co również może pomóc w lepszym zrozumieniu, co jest dla nas ważne. Poza tym mówienie o tym, co było, jest doskonałą okazją, by przekazywać mądrość życiową nowym pokoleniom, dać im nadzieję, że w życiu niczego nie ma z przypadku, że prawie zawsze mamy wpływ na to, co z nami będzie. Wiem, że ludzie starsi czy chorzy nie mają też większego problemu, by ze spokojem mówić o swoim przemijaniu, natomiast wielu z nas ten temat tak bardzo przeszkadza, że trochę próbujemy zaklinać przyszłość, ucinać takie rozmowy, zaprzeczać przemijaniu lub pocieszać, boimy się bezsilności, swoich ograniczeń czy cierpienia. To pewnie wynika z naszych obaw, ale zapominamy, że każdy z nas ma prawo mówić o swoim przemijaniu i odczuciach z tym związanych, dzielić się swoim doświadczeniem i być wysłuchanym. Poza tym unikanie czy tego tematu, czy odczuwania bólu w związku ze stratą bliskiej osoby tylko spotęguje nasze przerażenie. Oczywiście każdy ma prawo przeżywać swoje straty czy żałobę na swój własny sposób, jednak ważne, by się tego podjąć i dać sobie prawo do jej przeżycia.

Pamiętajmy, że negując temat przemijania, sami odbieramy sobie sens życia. Nieważne, czy wierzymy w życie poza śmiercią, czy nie. Kiedy żyjemy, jakby śmierć była końcem i poza nią nic już nie miało większego sensu, nasze życie staje się puste, nijakie, pozbawione właśnie życia, rytmu, szczęścia. W literaturze wiele mówi się o żałobie czy przeżywaniu straty jako procesie, który trwa pewien czas. A tak naprawdę nasze codzienne starania przygotowują nas na pewne porażki, straty, rozstania, bo codzienne doświadczenia mniej lub bardziej na nas oddziałują, uczą nas tego, co nieuchronne. Możemy bić się z myślami, zaprzeczać, przeżywać rozczarowanie, depresję, a na końcu i tak przyjdzie akceptacja. Bo bez przeżywania strat, przemijania, porażek tak naprawdę nie ma rozwoju, niczego się nie nauczymy, nie przeżyjemy w pełni swojego życia.

Warto pamiętać, że każdy ma własny sposób radzenia sobie z tematem przemijania i życia. To indywidualna podróż, która może zmieniać się, w miarę jak dojrzewamy i zdobywamy nowe doświadczenia. Ważne jest, aby znaleźć sposób, który pomaga nam w osiągnięciu poczucia spełnienia i zrozumienia życiowego sensu.