Nastolatki – jak wszyscy wiedzą – to specyficzne istoty. I takiego też specyficznego, wolnego od schematów traktowania wymagają. Dotyczy to też komunikacji, innej niż z małym dzieckiem czy już ukształtowanym dorosłym. W jaki sposób rozmawiać z nastolatkiem, aby go nie płoszyć, nie zniechęcać, aby nie omijał nas, dorosłych, szerokim łukiem?

Jako rodzice zawsze mamy dobre intencje odnośnie do naszych nastolatków. Chcemy im ułatwiać życie, pomagać w rozwiązywaniu problemów, uczyć umiejętności, które sami w takim mozole opanowaliśmy. Chcemy też oczywiście zapewnić im bezpieczeństwo i ochronić. Z tego ogromu naszej miłości mogą wynikać niestety błędne rozwiązania – i w postawie względem nastolatka, i w komunikacji z nim.

Ciężko nam bowiem zrozumieć, że jesteśmy trochę pomiędzy światami – pomiędzy światem dziecka a światem dorosłego. I taką też postawę – pomiędzy – musimy przyjmować. Każde mocne przechylenie w którąś ze stron może być szkodliwe. Błędem jest, kiedy nadal traktujemy naszego nastolatka jak dziecko, nie umiejąc i nie chcąc wypuścić go z domu, nie pozwalając na samodzielność, na błądzenie, dorastanie. Błędem jest też, kiedy od razu traktujemy nastolatka jak dorosłego, oddając mu pełnię decydowania o sobie, puszczając na zbyt głębokie wody życia, zezwalając na przerastającą go samodzielność.

Częstym miejscem tych błędów jest chociażby rozmowa. W czasie rozmowy widać wyraźnie tę szczególną potrzebę specjalnego traktowania nastolatka – ani jako dziecka, ani jako dorosłego. Jak to wygląda w praktyce? Przede wszystkim należy pogodzić się z tym, że rozmowa z nastolatkiem w większości przypadków będzie po prostu… monologiem nastolatka, który potrzebuje się najzwyczajniej w świecie wygadać. A że w głowie ma mnóstwo fantazyjnych pomysłów życiowych, że nie brakuje mu kreatywności, ale krytycyzmu już tak, że nie nosi w sobie poczucia niemocy, ograniczeń, że nie widzi mrocznych stron życia – wszystko to sprawia, że jego opowieści mogą przyprawiać nas o siwiznę i ból głowy. Pomysły mogą być różne – wakacyjne, życiowe, zawodowe mieszkaniowe. Wszystkie oczywiście są zazwyczaj rewolucyjne i niestandardowe. Świat nastolatka to świat pełen szalonych planów, głębokiej wiary w to, że świat stoi przed nim otworem, że problemy przyziemnego życia go nie dotyczą i dotyczyć nie będą. Chcemy czy nie, jest to jednak święte prawo nastolatka, tak patrzeć na życie i takimi marzeniami żyć. Trudność się pojawia, kiedy my, dorośli, próbujemy ten pełen fantazji świat nastolatka przefiltrować przez nasze racjonalne spojrzenie, naszą życiową mądrość. Często więc nasze komentarze sprowadzają się do gaszenia młodzieńczego entuzjazmu. A dzieje się tak, kiedy ignorujemy plany dziecka, lekceważymy je, moralizujemy, wyśmiewamy, krytykujemy, wydajemy zakazy czy przekonujemy o braku rozsądku. Tymczasem najlepszą formą komunikacji w takich przypadkach jest postawienie na monolog – oczywiście monolog nastolatka. Pozwolenie mu, aby mógł się wygadać, aby mógł snuć te swoje plany, choćby najbardziej szalone. A my, choćbyśmy siwieli, nie możemy go gasić i tych młodzieńczych skrzydeł podcinać. Oczywiście, czym innym jest mówienie, czym innym realizacja planów. Wiele z nich umrze śmiercią naturalną. Ale podstawową zasadą w kontakcie, w relacji, w komunikacji z nastolatkiem jest ta, aby pozwolić na monolog i wysłuchać go z uznaniem, zainteresowaniem, bez komentowania, dawania złotych rad, formułowania zakazów, okazywania przerażenia, rozczarowania czy niedowierzania.

Tu jest właśnie to miejsce, kiedy nie sprawdzi się postawa względem dorosłego, z którym można coś racjonalnie omówić, ani postawa względem dziecka, któremu można narzucić gotowe, najlepsze rozwiązanie. Nastolatek jest pomiędzy. I my też musimy się tam znaleźć.