Dopiero co skończył się 2021 rok i w mediach zaczynają pojawiać się podsumowania, raporty, bilanse i wyciąganie wniosków. Powiedzieć, że był to trudny rok, to nic nie powiedzieć. Kolejny, pełny rok spod znaku pandemii koronawirusa. Rok, w którym mogliśmy dostrzec pierwsze oznaki nadchodzącego kryzysu gospodarczego, który spędza sen z powiek wielu osobom, szczególnie tym słabiej zarabiającym. Sytuacja w kraju bardzo mocno wpływa na nastroje społeczne, które pewnie z miesiąca na miesiąc, o ile nic się nie zmieni, będą się pogarszać.

Temu wszystkiemu przygląda się z daleka młodzież, która jeszcze bezpośrednio nie ma wpływu na rzeczywistość kreowaną przez ich rodziców i wychowawców. Są niestety bardzo często przedmiotami tej wielkiej gry zwanej życiem, pomimo deklarowanej powszechnie podmiotowości. Czy to w szkole, czy w domu młodzież wydaje się być przesuwana jak przeszkadzający mebel, a relacje ograniczają się często do spełniania zachcianek, wypłacania kieszonkowego i wspólnych wczasów – w bogatych domach, a w tych biedniejszych sprowadza się to często do pytań „co tam w szkole” i budowania relacji właśnie o oś edukacyjną. A to przecież tylko jeden, i to wcale nie najważniejszy, aspekt naszego życia. I akurat w tym przypadku pieniądze nie mają żadnego znaczenia.

Do tego wszystkiego dochodzi oczywiście jeszcze patologiczny system szkolny, który zatrzymał się w rozwoju co najmniej kilkanaście, jak nie kilkadziesiąt lat temu. Do tej pory w szkole, jeśli przyłożymy uszu, usłyszymy, że depresja wśród młodzieży to wymysł, że młodym ludziom brakuje pasa i dyscypliny i że się zasadniczo w głowach poprzewracało. Być może ci ludzie nie spotkali się do tej pory z młodą osobą z problemami psychicznymi, a być może rzeczywiście każdy taki przypadek jest traktowany jako symulacja i użalanie się nad sobą. To jest bardzo przykre, że nadal – przy tak dużej dostępności wiedzy na temat psychiki – ludzie nie wstydzą się wygłaszać takich tez.

Przykre jest również to, że każdorazowo, kiedy dochodzi do przemocy instytucjonalnej, a tak trzeba nazwać sytuację, w której nauczyciel nadużywa swojej władzy w sposób urągający etyce, albo mówiąc wprost, znęca się psychicznie (rzadko fizycznie) na swoich uczniach, mówi się o „jednostkowych przypadkach”. Jednak coś w tym systemie spowodowało, że osoby o cechach patologicznych przetrwały w nim i mają się dobrze, stając się czarną legendą dla kolejnych pokoleń absolwentów. Tak było już ćwierć wieku temu, kiedy sam chodziłem do szkoły, i dzisiaj, będąc po drugiej stronie biurka, widzę, że nic się w tej kwestii nie zmieniło.

Zmienił się natomiast świat. Młodzież dzisiaj poddawana jest działaniu niezliczonej liczby bodźców, z którymi ćwierć wieku temu nie mieliśmy do czynienia. Żyjemy w czasach, w których dostęp do wiedzy, której szukało się godzinami w bibliotece, mamy po wywołaniu głosowym naszego smartfona. Żyjemy w końcu w świecie, w którym największym wrogiem młodego człowieka jest nuda i samotność w środku tłumu. Każdy za czymś pędzi, wszystko wydaje się być podporządkowane nadążeniu za światem i nagrodzie, którą będzie finansowe bezpieczeństwo, władza, poczucie spełnienia. Stare przysłowie mówi, że apetyt rośnie w miarę jedzenia, i to się zgadza. Trudno jest poprzestać na czymś, jeśli pojawia się perspektywa doskoczenia wyżej, dobiegnięcia dalej.

Młodzież jest w tym zagubiona. Wychowuje się wśród słów o miłości, o dobru, o cieple domowego ogniska, wśród kochającej rodziny, ale w pewnym momencie ta bańka pryska, a rzeczywistość okazuje się być szara i zimna. Rację miał ten, kto powiedział, że w świecie ze szkła jest zawsze zimno. Rację miał też ten, kto powiedział, że dzisiejsza młodzież to pokolenie płatków śniegu – każdy jest inny, wyjątkowy i każdy kruchy, na granicy rozpadu. Jeśli będziemy do tego pokolenia przykładać „zimny chów” dawnych lat, będziemy mieli do czynienia ze złamanymi osobowościami, utrąconymi marzeniami i pokiereszowanymi losami, w jeszcze większym stopniu niż ma to miejsce w przypadku starszych pokoleń. A tych przecież nie da się nazwać wzorami zdrowia psychicznego.

Sytuacja jest wręcz dramatyczna. Niedługo ukażą się nowe dane dotyczące prób samobójczych i samobójstw wśród dzieci i młodzieży za 2021 rok. Interdyscyplinarny Zespół Profilaktyki Zachowań Samobójczych pod kierunkiem dr Halszki Witkowskiej na stronie prowadzonego przez siebie projektu „życie warte jest rozmowy” publikuje dane od stycznia do listopada ubiegłego roku. Liczba samobójstw wśród nastolatków wzrosła o 22%. Liczba prób samobójczych wzrosła prawie dwukrotnie, a największy wzrost liczby zamachów samobójczych widać wśród dziewczynek. W porównaniu z 489 próbami w roku 2020, przez jedenaście miesięcy ubiegłego roku zabić próbowały się aż 962 dziewczęta.

Jeśli te statyki nie robią wrażenia, to nie wiem już, co mogłoby je zrobić. Wielkie zadanie dla specjalistów, wychowawców, nauczycieli, pedagogów, żeby dbać (albo zacząć tworzyć) o relacje z dorastającym pokoleniem. Oni sami się nie uratują.