Wielkimi krokami nadchodzi czas zmian społeczno-relacyjnych. Dotyczy to zwłaszcza młodzieży, która kończy szkoły podstawowe i średnie i rusza do nowych środowisk na kolejnych szczeblach edukacji. Dotyczy to także dorosłych, w których wraz z wiosną i nadchodzącym latem rodzi się potrzeba może nowej pracy, innego otoczenia, ciekawych wyzwań, choćby wakacyjnych. Wszystkie te zmiany wiążą się z ludźmi, z koniecznością i chęcią nawiązywania nowych kontaktów, budowania nowych relacji. I wszyscy, zarówno młodzi, jak i średni oraz starzy, potrzebują, żeby te kontakty były dobre i życzliwe. Po prostu chcemy być lubiani, odbierani jako sympatyczni, niezależnie od wieku i od charakteru relacji – prywatnej, zawodowej, sąsiedzkiej. Sami też chcemy otaczać się miłymi osobami. Wzajemna sympatia między ludźmi to nie jakiś luksus ani naddatek, ale fundament naszego funkcjonowania. Czy jest jakiś przepis, lista zasad, które ułatwiają budowanie przyjaznych relacji i gwarantują bycie lubianym? Autorka książki 11 zasad, jak być lubianym Michelle Tillis Lederman twierdzi, że tak. Wbrew pozorom mamy ogromny wpływ na to, czy inni nas lubią, czy nie. Jak twierdzi, świat jest lustrem. „To, co pokazujesz światu, świat pokaże tobie”. Co chcemy światu pokazać, aby i on pokazał nam? To zapewne całe bogactwo odpowiedzi, ale mechanizm zawsze jest ten sam. Najpierw ja daję „przykład”, a potem dostają to samo. Stąd ogromna potrzeba świadomości siebie – swojego nastroju, swojego nastawienia, swoich zachowań. Lubimy sympatycznych ludzi, więc sami bądźmy sympatyczni. Bo z całą pewnością sympatyczni jesteśmy, tylko może nie wiemy, jak tę sympatię okazywać, aby tworzyć wokół siebie krąg sympatycznych ludzi.
Najważniejszą zasadą, o której pisze autorka, jest zasada autentyczności. Tylko naturalnym, autentycznym zachowaniem przekonamy innych do siebie. I oczywiście znów definicja autentyczności będzie różna w zależności od tego, kto ją definiuje. Coś, co dla jednego będzie autentycznością, dla drugiego będzie naiwnością i brakiem życiowego sprytu. Znamy przecież takie osoby, które na autentyczności wiele tracą, bo nie opanowały sztuki dyplomacji, przez co raz za razem niweczą swoje życiowe okazje, kiedy wykładają wszystkie karty na stół w sytuacji, która wymaga jakichś bardziej subtelnych rozegrań. Tak bywa. Ale może tracą tylko pozornie. Może być tak, że okazje, które wymagają takich taktyk, nie są dla takich osób ani dobrymi okazjami, ani szansami. Bo skoro w jakimś miejscu nie mogą być sobą, to nie jest to miejsce dla nich.
Autentyczność jest podłożem wszelkich dobrych relacji międzyludzkich. Udawanie, maski, trzymanie fasonu, dyplomacja, ostrożność pozwalająca tylko na milimetr otworzyć się przed kimś – to wszystko mogą być czynniki hamujące naturalność, otwartość, swobodę i właśnie autentyczność. Tylko jak być autentycznym (i sympatycznym)? Wydaje się, że prawdziwa autentyczność takiego pytania – ani tym bardziej odpowiedzi – nie potrzebuje. Ona po prostu jest. Jest sobą. Nie wymaga analizy, kalkulacji, wysiłku. Jesteśmy, kim jesteśmy, i nie oglądajmy się na to, jak nas inni postrzegają i jak powinniśmy wypaść. Autentyczność daje wolność, swobodę, oddech i chyba przekonanie, że odpowiedzą na nią tylko ci, o których nam w życiu chodzi, których chcemy polubić, z którymi się porozumiemy. Może ta zachęta do autentyczności jako podstawowego warunku, aby inni nas polubili, będzie szczególnie ważna i uwalniająca dla młodych, przed którymi tyle środowiskowych zmian i… lęków.
Bądźcie sobą:)