Dobroczynność czy moda na pomaganie?

Od wielu lat widać po przemianach społecznych w Polsce, jak rozkwita idea pomagania innym. Widać to w edukacji, gdzie wolontariat wszedł do programów wychowawczo-profilaktycznych i zajął już tak znaczące miejsce w edukacji młodych, że jest punktowany na świadectwach i brany pod uwagę przy rekrutacjach na wyższe etapy kształcenia. Praktycznie każda polska szkoła ma grupę, w której młodzi ludzie mogą brać udział w wolontariacie. Także duże firmy i korporacje premiują kandydatów z doświadczeniem wolontaryjnym. Co więcej, prawie każda firma, szczególnie duże sieciowe korporacje, ma swoje fundacje i prowadzi akcje dobroczynne mające ocieplać jej wizerunek. Czy ta tendencja ma być społecznym ożywieniem i wejściem na inny poziom postrzegania jednostki i społeczeństwa? Z jednej strony widzimy coraz popularniejsze zainteresowanie dobroczynnością, a z drugiej doświadczamy coraz większych skrajności w dysproporcji zamożności społeczeństw wysoko cywilizowanych. 

Pułapki dobroczynności

Dobroczynność może stać się też zorganizowanym sposobem na zapełnienie swoistej pustki jednostek czy grup osób. Może być używana instrumentalnie dla zaspokojenia własnych potrzeb pod przykrywką dobrego pomagania. Nie można więc opierać działania dobroczynnego na wyrafinowanym wzbogacaniu się kosztem dobroczynności. Nadmierne rozbudowanie organizacyjne działalności filantropijnej może generować wielki biznes. Duże akcje charytatywne muszą więc być nieustannie poddawane weryfikacji – co do motywacji i organizacji. Pomaganie jest sferą, w której akcje o dużym zasięgu, zorganizowane i wymagające niezwykłego wysiłku wielu ludzi, wciąż muszą wracać do pierwotnej motywacji i skupiać się nieustannie na osobie potrzebującej. Pułapką może być np. bal charytatywny, na którego organizację wydaje się o wiele więcej pieniędzy (organizatorzy oraz uczestnicy) niż to, ile się przeznaczy na cel dobroczynny z takiego balu.

Niebezpieczeństwem może być też skupienie się tylko na akcie dobroczynności, a zagubienie w tym procesie osoby, której pomagamy. Można też wychodzić tylko naprzeciw zaspokajaniu materialnych potrzeb, poprawie jakości życia, leczeniu chorób, stawiając za cel ostateczny to i tylko to, nie wychodząc poza ten aspekt życia. Pewnego rodzaju absolutyzacja takich celów może sprowadzać człowieka potrzebującego tylko do sfery materialnej i fizycznej, pozbawiając go wymiaru duchowego i życia wiecznego. W rozumieniu chrześcijańskiej nauki społecznej nie możemy w ten sposób spłaszczać filantropii.

 

Jałmużna – nawrócenie portfela

Czym jest więc jałmużna? Nie jest tylko dobroczynnością.

Jałmużna jest nie tylko dobroczynnością. Jest przychodzeniem z pomocą osobom w potrzebie, a jednocześnie oderwaniem się od przywiązania do dóbr materialnych osoby dającej (w tym sensie jest praktyką ascetyczną). Jednak, jeśli spojrzymy na pomaganie ubogim, musimy dostrzec, co się kryje za gestem tego, który daje. Dlaczego daje? Dlaczego się dzieli? Jaki ma motyw? Czy jest to tylko ludzka solidarność i sprawiedliwość społeczna? Nie, ponieważ jałmużna ma o wiele głębsze motywy. Właściwie o jałmużnie mówimy wtedy, gdy rozpatrujemy życie religijne, kontekst relacji człowieka do Boga. Wykracza ona bowiem o wiele dalej poza ludzką solidarność i sprawiedliwość. Praktykowana w wielkich religiach ma nieco inne oblicza ze względu na inny obraz Boga, dlatego dziś odniesiemy się do niej w kontekście nauki chrześcijańskiej. 

Dlaczego więc mamy dawać jałmużnę?

Czasami jałmużnę tłumaczy się słowem debitum, czyli dług. Jak należy to rozumieć? Znaczy to, że wszystkie dobra, jakie mam, rozpoznaję jako otrzymane od Boga. Nie tylko tak je poznaję, ale i rozumiem, iż jako obdarowany „darem od mojego Boga” jestem jedynie zarządcą dóbr, które posiadam. Dlatego oddaję dług, jaki mam wobec Boga, drugiemu człowiekowi. Co więcej, nie daję swojej własności, ale to, co w swojej istocie należy do Boga, bo wiem, jak wiele otrzymałem.
Jałmużna ukazuje dystans człowieka do dóbr materialnych i ziemskich. Jej kluczowym aspektem jest dawanie tego, co jest mi niezbędne do życia, a nie tego, co mi zbywa. Co więc może mnie zachęcić do oddania niezbędnego mnie i mojej rodzinie dobra? Dobra, o które walczę, staram się, na rzecz którego ofiarnie pracuję? Może to być tylko coś wyjątkowego, wobec czego niknie mój trud, niedostatek, niewygoda... Najgłębszym motywem praktyki jałmużny jest więc tylko Miłość, czyli sam Bóg. Daję dar, bo kocham. Wiem, że zostałem powołany do życia z Miłości i mogę siebie zrozumieć i wyrazić w pełni tylko w bezinteresownym darze z siebie (Sobór Watykański II).

Kto powinien dawać jałmużnę?

W takim kontekście rozumienia człowieka każdy chrześcijanin jest zobowiązany do dawania jałmużny. Nie tylko ten, który ma dużo, ma nadmiar i jest spokojny o swój byt. Ale i ten, który niedomaga materialnie czy finansowo. Każdy został powołany z miłości i do miłości. Dlatego każdy chrześcijanin jest powołany do praktyki jałmużny. Nawet ten ubogi. Jak to możliwe? I w jaki sposób jałmużnę ma dawać ten, komu nie brakuje już zabezpieczenia na życie – jest bogaty i może dawać już tylko z nadmiaru? Każdy z nas ma przywiązanie do dóbr materialnych i pieniądza. Każdego kosztuje jałmużna – biednego i bogatego. Czasami nawet ubogi bardziej jest przywiązany do pieniędzy niż człowiek, który ma już ponad stan. Choć wiemy, że bogactwo bywa ciężarem, który może utrudniać czystość intencji, głębię nawrócenia czy relację z Bogiem.  

Jaka więc powinna być jeszcze jałmużna?

Wykracza ona poza granice materialne. Dlatego realizować może ją każdy. Jałmużna jest w swym najgłębszym rozumieniu okazywaniem miłości w radości dawania: „więcej radości jest w dawaniu, aniżeli w braniu”. Możemy dawać swój czas, siły, zainteresowanie, pomoc nie tylko materialną, która może być ofiarna i kosztować nas więcej niż rzucenie kilku złotych potrzebującemu. 
Powinniśmy dawać ją w ukryciu tak, by „jedna ręka nie wiedziała, co czyni druga”. Tylko wtedy jest ona najgłębszym darem. Nie skupia nas samych na sobie i swych zasługach ani na naszym czynie. Wtedy widzi ten czyn Bóg i jest on wpisaniem się w Jego miłosierną miłość. Wdowi grosz opisany w Ewangelii opisuje właśnie taką miłość – dawanie z tego, co mam na swoje utrzymanie, a nawet więcej – dawanie nie tylko tego wszystkiego, co mam, ale wręcz dawanie siebie.

Jakie są trudne aspekty dawania jałmużny?

Jałmużna może także stać się sposobem na życie dla ubogich. Są osoby, które traktują jałmużnę jako sposób utrzymywania się. Często też wykorzystują ją do pogłębiania swoich problemów, które wepchnęły je w objęcia ubóstwa (np. alkoholizm, bezdomność). Często osoby dające jałmużnę mają dylemat, czy to, co dają, jest dobrze wykorzystywane. Pojawia się tutaj ważny element jałmużny – bezinteresowność i wiara. Dawanie jałmużny musi być owocem miłości, a miłość jest bezinteresowna. Jeśli mamy wątpliwości, znaczy, że dajemy z innej motywacji. Warunkujemy ten gest. A tylko miłość daje nam wolność w dawaniu – miłość do Boga i przyjęta miłość Boga do nas - czyni nas hojnymi. Nawet jeśli osoba obdarowana wykorzystuje dar inaczej, niż my byśmy to zrobili, mamy obowiązek go dawać. Pojawia się też tu aspekt prawdziwego ubóstwa – duchowego. Samotność osób w biedzie, chorobie, wyłączenia społecznego jest ogromna i często bardziej dotkliwa niż materialna bieda. Jałmużna nie może być oderwana od serca i ducha człowieka potrzebującego. Materialna pomoc nie może być oderwana od prawdziwego gestu miłości – zauważenia człowieka, naszego braterstwa, miłości Boga, jaką obdarowuje nas oboje: dającego i biorącego jałmużnę.

Czym jałmużna różni się od dobroczynności?

Kluczową różnicą między dobroczynnością a jałmużną jest motywacja podejmowania tej praktyki. W dobroczynności motywacją jest oczywiście też miłość, ale jest ona miłością do człowieka, a w jałmużnie główną motywacją jest Bóg i Jego miłość do człowieka. Kierunek motywacji w dobroczynności jest poziomy: od człowieka do człowieka. W jałmużnie kierunek motywacji jest wertykalny: od Boga do człowieka. W dobroczynności ujawnia się przede wszystkim cnota sprawiedliwości społecznej, dlatego dobroczynnością zajmują się częściej ludzie zamożni, choć nie zawsze. Często dzielą się dobrami materialnymi dopiero z tego, co im zbywa. A jałmużna jest dawana z tego, czego dający potrzebuje do życia. Nie z nadmiaru, ale z tego, co koniecznie potrzebuje. Wtedy jest ona wyrazem najgłębszej miłości - ukazuje miłosierdzie Boga poprzez ten czyn. 
Dobroczynność jest godną naśladowania praktyką społeczną, która jednak dotyka często tylko wymiaru materialnego człowieka – ma na celu polepszenie jakości życia ludzi, zmniejszenie rozprzestrzeniania się chorób, ofiar wojny, uchodźstwa, bezdomności i innych problematycznych, trudnych zjawisk społecznych na świecie. Dobroczynność ma na celu człowieka – jego wymiar fizyczny, materialny. Skupia się przede wszystkim na życiu tu na ziemi. Jałmużna wykracza poza ten wymiar. Zarówno motywacje, jak i cel osadzone są w wymiarze duchowym człowieka, przechodząc niejako przez wymiar fizyczny i materialny człowieka, który staje się narzędziem miłości Boga.

A więc praktykowanie jałmużny jest rzeczywistym wyzwaniem dla współczesnego człowieka. Nie jest to 5, 10 czy 15 złotych rzucone ubogiemu dla moralnego uspokojenia własnego sumienia. Nie jest to też włączenie się w dobroczynne akcje: SMS-em, fundraisingiem, aukcjami czy w innej formie – to raczej włączenie się w dobroczynność niż rzeczywista jałmużna. Nawrócenie portfela bywa często najdłuższym procesem w duchowym doświadczeniu Boga. Wiara chrześcijańska (i nie tylko) obejmuje całego człowieka – to, kim jest, i co ma, w jaki sposób zarządza tym, co posiada. Współczesne trendy mocno wpływają na to, by sprowadzić wiarę tylko do wymiaru duchowej, osobistej, intymnej przestrzeni człowieka. Zaburza nam obraz wiary, w której człowiek jest zmieniany od wewnątrz na zewnątrz – ze wszystkim, co ma i co posiada wobec innych ludzi, i kim staje się wobec drugiego. 
Czas Wielkiego Postu niech będzie czasem nie tylko przemyślenia naszej relacji z Bogiem, naszej relacji do bliźnich, ale i w jaki sposób posiadam to, co mam. Jaki jest sens posiadania dóbr materialnych i duchowych? Ku czemu one nas prowadzą? Ostatecznie w kontekście nakazu praktykowania jałmużny jako starożytnej praktyki Kościoła – zapytajmy sami siebie, czy nasz portfel przeszedł już przemianę jak nasze serca? Czy jesteśmy dobroczynni, czy dajemy jałmużnę?