Wiele już napisaliśmy o regułach rządzących przyjaźnią. Dzisiaj czas zmierzyć się z kłótnią. Czymś, co w relacjach międzyludzkich jest nie do uniknięcia. A może do uniknięcia? Właśnie. Co więksi specjaliści – psychologowie, trenerzy komunikacji, którzy wiele lat poświęcili na znajdowanie złotych recept dobrych relacji, twierdzą, że najrozsądniejszą strategią jest unikanie kłótni, niewdawanie się w spory i dyskusje, zwłaszcza w emocjach, impulsywnie. Dlaczego?
Kiedy chcemy kogoś do czegoś przekonać, być może zdołamy zbudować długą, wyczerpującą, logiczną wypowiedź, bogatą w argumenty nie do odrzucenia. W takich potyczkach towarzyszy nam zazwyczaj wojowniczy ton, pewność siebie, zniecierpliwienie wobec myślącego inaczej rozmówcy i oczywiście niechęć do dopuszczenia go do głosu. I może nawet się zdarzyć, że zwycięstwo osiągniemy. Ktoś wysłucha nas, a potem pokiwa co prawda głową, ale zakończy spotkanie, nie zechce później odbierać telefonu, nie opowie nam o wydarzeniach ostatniego dnia. Będzie musiał od nas odpocząć. Okaże się wtedy, że zwycięstwo było tylko pozorne.
Tak osiągnięte zwycięstwo zawsze będzie wątpliwe. Nawet jeżeli powalisz kogoś siłą argumentów, to… No właśnie… Powalisz go. Może i zwyciężysz na argumenty, ale twój przyjaciel będzie powalony – może poniżony, może urażony, może wrogi, może zraniony. Czy nadal nazwałbyś to zwycięstwem? Gdyby mądrze spojrzeć na potencjalne konflikty i kłótnie, to okaże się, że powinny zmierzać nie do postawienia na swoim, ale do pozyskania dobrej woli przeciwnika, twojego przyjaciela. A takiej na drodze kłótni nie osiągniesz. Warto mieć przed oczami konsekwencje sporów. Przychylność rozmówcy możesz zyskać dzięki zupełnie innej postawie. Dużo skuteczniejsze może się okazać ustąpienie, unikanie, przemilczanie, przeczekanie. Wiemy, to mało popularne rady i bardzo trudne także dla nas, dorosłych. Ale chodzi o to, aby różnica zdań nie przerodziła się w kłótnię. Ważne więc, aby zaciekawić się tą różnicą, przyjrzeć się jej z boku. Może w jakiś sposób ona cię rozwinie, da do myślenia. Po drugie nie warto reagować instynktownie, chcąc koniecznie postawić swoje na wierzchu. Odruchowa reakcja może położyć twoje relacje z przyjacielem. Warto więc zachować spokój i cierpliwość. A przynajmniej dać sobie czas. I wykorzystać ten czas na wysłuchanie swojego rozmówcy. Tutaj przyda się rada z wcześniejszego artykułu, aby starać się spojrzeć na sprawę oczami przyjaciela, a nie za wszelką cenę swoimi. Czasami takie przemyślenie, zatrzymanie, odroczenie instynktownej reakcji może ci pokazać, że się pomyliłeś, że w czymś błądzisz.
Bo czasami przecież możesz się mylić. W takich chwilach zapewne pierwsza myśl, która pojawi się w twojej głowie to: „byle się nie zorientował”, „może nie zauważy”. Pozostajesz wtedy w napięciu, niepewności, czy przypadkiem ktoś ci czegoś nie wytknie, nie skrytykuje. Mamy na to radę. Przyznaj się sam. Po prostu. To dużo łatwiejsze niż czekanie w napięciu, aż ktoś przyłapie cię na błędzie i ci go wytknie. Dzięki temu uwolnisz się od stresu i niepewności, a zyskasz uznanie, szacunek i transparentną relację z przyjacielem.
Wracając do kłótni. Jedyny sposób, aby w kłótni zwyciężyć, to po prostu jej unikać. Tak mówią fachowcy. Forsowanie na siłę swoich argumentów jest czymś w rodzaju krytykowania przyjaciela, zakwestionowania jego inteligencji, jego poglądów, jego uczuć, co częściej może prowadzić do odwetu niż do zmiany zdania. Bo człowiek zaatakowany zawsze będzie chciał się bronić. Po pierwsze więc nie zmuszaj do zmiany zdania. Możesz tylko delikatnie przedstawić swoje. Łagodność w przedstawianiu odmiennych poglądów będzie się przejawiała w języku, pokorze, w pewnym językowym wycofywaniu, w sformułowaniach typu: „nie jestem pewien”, „mogę się mylić”, „wydaje mi się”. Takie słowa zdecydowanie łagodzą różnicę zdań, pozwalają zachować szacunek wobec odmiennych poglądów przyjaciela, a przede wszystkim nie będą go zmuszały do odpowiedzenia atakiem. Z pewnością przyspieszą znalezienie kompromisu, rozstrzygnięcie sporu czy po prostu pozwolą pozostać każdej ze stron przy swoim zdaniu z zachowaniem szacunku dla zdania odmiennego. Unikamy słów typu: „mylisz się”, „nie masz racji”, „co ty opowiadasz”, „ale wyskoczyłeś”. Takie określenia poniżają naszego rozmówcę, ale przede wszystkim zatwardzają jego serce, czynią go nieugiętym i wrogim. Unikaj więc tonu autorytatywnego, pewnego siebie, postawy nieomylności i wyższości. Szanuj swojego rozmówcę, nawet jeżeli się z nim nie zgadzasz.
Zawsze warto mieć na uwadze, czy rozstrzygnięcie sporu zbliży was do siebie, czy oddali. Położenie swojego na wierzchu niekoniecznie przecież będzie prawdziwym zwycięstwem, niekoniecznie zacieśni między wami więź. Czasami właśnie pokorne przemilczenie swojego zdania zrobi więcej pożytku niż najsłuszniejsza racja.