Współczesne dzieci zmagają się z dość dużymi trudnościami z odnalezieniem się w rzeczywistości szkolnej. Coraz powszechniejsze są kłopoty z koncentracją, z motywacją do nauki, do podejmowania wysiłku, wyzwań. Zwłaszcza maluchy w edukacji wczesnoszkolnej okupują sukcesy edukacyjne dużym nakładałem pracy i wysiłku, zwłaszcza wysiłku rodziców, którzy zachodzą w głowę, co się takiego stało z ich dzieckiem, że z malca spontanicznego, ciekawego świata, wszędobylskiego, zalewającego pytaniami nagle przerodziło się w kogoś, kogo trzeba zaganiać do lekcji, komu trzeba sprawdzać zeszyty albo pomagać nadgonić zaległości, dzwoniąc do innych rodziców z odwiecznym pytaniem, „co było zadane?”. Czyżby wraz z dorastaniem zniknęła w dziecku jego naturalna ciekawość i chęć poznania? Czy to może szkoła je podmieniła? Trochę podmieniła, ale raczej nie dziecko, lecz warunki jego funkcjonowania, co jest i truizmem, i koniecznością. Dziecko dotąd polisensorycznie uczące się świata poprzez ruch, dotyk, eksperyment teraz musi ze zrozumiałych względów usiąść, słuchać i zapamiętywać. A to niełatwa zmiana.

Co zatem może zrobić rodzic, żeby wspomóc dziecko w edukacji, zachęcić do niej, poprawić jego koncentrację, ewentualnie pomóc, jeśli są z nią problemy?

Po pierwsze zrobić wszystko, aby w warunkach domowych dziecko mogło nadal działać i zachować aktywność – zgodnie z zasadą, że mądrych ludzi kształtuje życie i że dzieci uczą się nie tylko umysłem, ale też ciałem. Natura dzieci się nie zmienia, nadal interesują się wszystkim, co je otacza. Wystarczy wyjść tej naturze naprzeciw i podtrzymywać to zainteresowanie, przede wszystkim w warunkach domowych, co z pewnością przełoży się na zainteresowanie w szkole. Jak to zrobić? Po prostu działać – angażować w obowiązki, niekoniecznie wykonywane samodzielnie, ale wspólnie, aby dodatkowo stymulować dziecko poprzez kontakty międzyludzkie, poprzez relacje i uspołecznianie; umożliwiać różnorodne, poza cyfrowymi, doświadczenia, np. gotowanie, robienie zakupów, kontakt z naturą, majsterkowanie, prace ręczne, gry planszowe, kalambury, prace plastyczne, własnoręcznie robione pomoce, zabawki, wynalazki itp. Dziecko uczy się całościowo, poprzez zmysły, emocje i intelekt. Taka właśnie całościowa stymulacja powinna być zapewniona w domu. Przestawienie się na przekazywanie dziecku – skoro już weszło w etap szkolny – jedynie teorii spowoduje wymienione wcześniej trudności. Szkoła nie zawsze ma możliwość tak wielozmysłowo działać na dziecko, a ono nadal tego potrzebuje. Jest jednak nadzieja, a nawet pewność, że efekty stymulowania w taki sposób dziecka w domu mogą zostać uogólnione i niejako przeniesione na rzeczywistość szkolną, czego efektem będzie większe zainteresowanie przekazywanymi treściami, chęć do nauki i ogólnie sukcesy szkolne.

Innym bardzo ważnym czynnikiem, na który wpływ mają rodzice, jest budowanie motywacji, i to tej najlepszej, czyli wewnętrznej – poprzez pozwolenie dziecku na wyznaczanie sobie własnym celów, z którymi będzie się mogło utożsamiać, czy podejmowanie decyzji, które dadzą poczucie satysfakcji i sprawczości. Także inspirowanie do działania poprzez na przykład słowa zachęty lub własny przykład mogą tę wewnętrzną motywację skutecznie budować i rozwijać. I znów jest bardzo duża szansa, że wewnętrzna motywacja budowana w domu przełoży się na motywację szkolną, tak przecież deficytową.

Żeby pomóc dziecku w nauce, trzeba też je znać – jego zainteresowania, pasje, co lubi, czego nie, jak najchętniej spędza czas, kiedy najlepiej się czuje, co wywołuje u niego radość, co go martwi, czego się boi. W konsekwencji trzeba znać mocne i słabe strony dziecka, jego ograniczenia, rytm dnia, sposób pracy. Ta kluczowa wiedza pozwoli wzmacniać strony mocne, automatycznie osłabiając strony słabe. A i dziecko wzmacniane i akceptowane samo chętnie podejmie pracę nad sobą, będzie od siebie wymagało, wkładało trud w rozwój. Zachowa wobec nas, a jest szansa, że i wobec szkoły, otwartość i chęć współpracy. Dziecko z takim rodzicielskim wsparciem jest skazane na szkolny sukces.