Choć cywilizacja wypracowała pewne standardy relacji międzyludzkich na tyle skutecznie, by na co dzień nie wchodzić w konflikty i nie okazywać sobie jawnej wrogości, to jednak wcale to nie oznacza, że nasza codzienność jest wolna od niepewności, rywalizacji i walki z wrogiem, który… nie odstępuje nas ani na krok. Tym wrogiem bardzo często jesteśmy sami dla siebie. Kiedy tak się dzieje? Kiedy ulegamy pokusie samokrytycyzmu.
Samokrytycyzm kojarzy się z osądem, opinią, oceną swojej własnej osoby. Choć według słownikowej definicji jest to zdolność do obiektywnego i krytycznego oceniania samego siebie, często ta zdrowa definicja przekształca się wypaczoną realizację. Samokrytycyzm staje się tym, co spędza na sen z powiek, i zamiast nas w życiu motywować i pomagać we wzroście, czyni z nas swoje ofiary, zmusza do toczenia nieustannej wewnętrznej walki. Taki samokrytycyzm zaczyna nas spowalniać, paraliżować i blokować.
Postawa ta może mieć swoje źródło we wczesnym dzieciństwie, kiedy spotykaliśmy się ze zbyt surową postawą rodziców, presją rówieśników w szkole, zbyt wymagającymi nauczycielami lub przełożonymi. Inne źródło wewnętrznego szkodliwego krytyka to tak zwane błędy poznawcze, na przykład przekonania, że „nie damy rady”, że „nie możemy”, że „musimy”. Do takich błędów należy też generalizowanie typu „wszyscy”, „zawsze”, „nigdy” itd. Równie groźne jest czarno-białe myślenie, nieuwzględniające żadnych odcieni szarości, zmuszające nas do perfekcjonizmu, do uciekania w skrajności, nieustannego nakładania negatywnego filtra umysłowego, co prowadzi do szukania dziury w całym, czyli widzenia minusów w tym, co w większości dobre. Czasami też ze szkodą dla siebie, a korzyścią dla krytyka, uznajemy swoje emocje za konieczny i jedyny wyznacznik życiowych prawd, zrównujemy je z rozumem i rozsądkiem, nadajemy im wagę obiektywnej prawdy. Przykłady błędów poznawczych można by mnożyć. Ale wniosek jest jeden – kiedy mamy w sobie tak dobrze czującego się, zadomowionego wewnętrznego krytyka-wroga, nie potrzebujemy już wrogów zewnętrznych. Sami sobie wystarczamy, aby sobie życie uprzykrzyć, utrudnić, uczynić nieznośnym. Taki wewnętrzny krytyk nie daje o sobie zapomnieć i nieustannie się odzywa. Zamiast pomagać obiektywnie oceniać siebie, w rzeczywistości przeszkadza nam w rozwoju. Staje się naszym przeciwnikiem.
Co zatem zrobić z tym wewnętrznym wrogiem i jak skutecznie go pokonać? Najważniejsza sprawa to nauczyć się go namierzać, bo czai się wszędzie. Konieczna jest więc duża samoświadomość, umiejętność obserwowania siebie, wsłuchiwania się w siebie, przechwytywania swoich często automatycznych myśli. Dopiero dostrzeżenie wszystkich momentów, w których samokrytyk próbuje przejąć nad nami kontrolę, może osłabić jego pozycję i pozwoli odpowiadać na głos krytyka głosem rozsądku i życzliwości względem siebie. Gdzie go możemy znaleźć?
Wewnętrzny krytyk uwielbia na przykład szukać w nas słabości i wad oraz nieustannie podnosić je do rangi dramatów życiowych. Przechytrzenie krytyka będzie polegało na poszukaniu swoich mocnych stron, ale też wad, i zaakceptowaniu i jednych, i drugich, by potem mocnymi stronami się wzmacniać, a negatywnymi nie osłabiać i po prostu uznać swoją niedoskonałość. To doprowadzi nas prostą drogą do oduczenia się perfekcjonizmu i przyjmowania błędów ze spokojem, zrozumieniem i akceptacją jako naturalnego procesu rozwoju człowieka.
Uważność na swoje myśli pozwoli też nie zagłębiać się zbytnio w zmartwienia, troski i problemy. Wewnętrzny krytyk lubi, kiedy nieustannie się martwimy i nosimy w sobie przekonanie, że nic się już nie da zrobić, a nawet jak się da, to na pewno coś pójdzie nie tak. Uważność jednak pozwoli na racjonalne poszukanie rozwiązania i myślenie o problemie tylko w momencie jego rozwiązywania, a nie przez dwadzieścia cztery godziny na dobę, jak to mamy w zwyczaju, kiedy krytyk przejmuje nad nami kontrolę.
Jak widzimy, skuteczne strategie walki z krytykiem wymagają wielkiej czujności i dość ciężkiej pracy, bo ich głównym zadaniem jest wyłączenie destrukcyjnego autopilota, który z taką łatwością się w nas uruchamia, i dopuszczenie do głosu innych głosów – życzliwości, pewności siebie, wytrwałości, motywacji, dumy, wiary, aby odebrać nasze życiowe stery krytykowi i przejąć je samemu.