W jednym z poprzednich artykułów wspominałam o tym, w jaki sposób media kreują wizerunek świata i jak przedstawiają go młodym ludziom. Jeśli rozejrzymy się dokoła i poobserwujemy rzeczywistość jak ktoś patrzący z zewnątrz, dostrzeżemy w świecie bardzo dużo SEKSU. Ubrania mają być seksowne, atrakcyjne kobiety określa się mianem „seksbomby”, bielizna prezentowana na ogromnych bilbordach jest oczywiście sexy, w gazetach i na różnych stronach internetowych porady dotyczące udanego stosunku seksualnego, a co druga reklama w telewizji dotyczy środków na potencję. A do tego wszystkiego programy typu „Magia nagości”. Pamiętajmy też o Internecie. Kiedyś usłyszałam od młodzieży, że najczęstszym kłamstwem internetowym jest: „Tak, zapoznałem się z regulaminem”. Ale zaraz po nim jest kolejne: „Tak, mam ukończone 18 lat”.
W świecie, w którym seks jest wszechobecny, który odarł go z pewnej dozy tajemniczości i zrównał z innymi codziennymi czynnościami, współżycie seksualne przestało być sprawą intymną. Mówi się o tym zbyt dużo i zbyt głośno. W tej sferze dzisiaj nie ma już nic do odkrycia. Wręcz przeciwnie, może czas coś zakryć?
Ale jest inna płaszczyzna w związku, równie intymna jak seksualność, niestety bardziej zaniedbana. Mam na myśli DUCHOWOŚĆ. Ale duchowość szeroko pojmowaną. Żyjemy obecnie w społeczeństwie bardzo zróżnicowanym – tak religijnie, jak i kulturowo. Dzięki różnym środkom transportu odległości przestały być problemem i często zmieniamy miejsce zamieszkania. Migrujemy już nie tylko w obrębie naszego kraju czy kontynentu, mamy przecież dostęp do wszystkich lądów i mórz na całej kuli ziemskiej. To sprawia, że do naszej kultury łatwo przenikają obce elementy zaczerpnięte z tradycji innych narodów. Stąd też współczesne pojmowanie duchowości również musi wychodzić poza nasze polskie granice. Przecież każdy człowiek, niezależnie od poglądów, ma własne duchowe wnętrze, dużo bogatsze niż to, co prezentuje na zewnątrz, chociaż często się go wypieramy, traktujemy jako oznakę słabości, nadmierną wrażliwość, której należy się wstydzić, albo z drugiej strony wiarę w zabobony czy przesądy ciemnych umysłów. I właśnie dlatego, że w dzisiejszych czasach większy nacisk kładziemy na to, co racjonalne, na twarde stąpanie po ziemi, na potrzebę radzenia sobie w każdej sytuacji, często ukrywamy przed ludźmi inną stronę naszego JA.
W czym więc przejawia się ta duchowa strona człowieka? Wydaje się to bardzo zwyczajne i oczywiste. Wszyscy mamy wypróbowane sposoby na radzenie sobie z emocjami, z napięciem psychicznym czy problemami, jakie pojawiają się w życiu. Jedni idą na siłownię lub boks, inni biegają, grają na konsoli czy słuchają muzyki. Te metody nie budzą niczyjego zdziwienia. Ale są też tacy ludzie, którzy w podobnych momentach się modlą. Wiara jest jednym, lecz nie jedynym, z aspektów duchowości. Czasem potrzeba nam ciszy, zajrzenia w głąb siebie, wypłakania się w poduszkę i zwrócenia do siły wyższej. Wierzymy, że poza tym światem materialnym jest inny, trudniej dostępny i dla niektórych niedostrzegalny. Taki, który jednak w jakimś stopniu wywiera na nas wpływ. Religijność jest zjawiskiem, które trudno wytłumaczyć, a które istniało zawsze w każdym miejscu kuli ziemskiej. Mamy prawo wierzyć. W cokolwiek. Nikt nie może nas z tego powodu wyśmiewać. Jako katoliczka i nauczycielka religii na co dzień spotykam się z tzw. hejtem. Wśród przeważającej części ludzi wylewających na mnie swoje żale i pretensje niestety niewielu potrafi rozmawiać o religijności rzeczowo i z szacunkiem. Trudno jest ułożyć sobie właściwe relacje czy też zakładać rodzinę z kimś, kto ma inne poglądy na życie i inny system wartości. O wiele trudniej żyć z takim człowiekiem, przy którym musimy udawać, chować się np. z wiarą czy przekonaniami w obawie przed niezrozumieniem i wyśmianiem.
Jest też inny aspekt duchowości. Obejmuje on nasze lęki, często chowane głęboko na dnie duszy, których nagły powrót trudno jest wytłumaczyć, oraz wewnętrzną wrażliwość, mniejszą lub większą, na to, co dotyka nas z zewnątrz. Są to także szczególne wspomnienia zapisane w emocjach, związane z konkretnymi ludźmi, miejscami, wydarzeniami, zapachami. Obecna kondycja każdego człowieka jako osoby dorosłej wyrosła na tym, co przeżywaliśmy od najwcześniejszych lat. Nie dzielimy się tym ze wszystkimi, ale chcielibyśmy, aby ludzie, którzy zajmują w naszym życiu ważne miejsce, znali nas dobrze, rozumieli i przyjmowali z całym bagażem naszego życia. Także z takim, właśnie duchowym wymiarem nas samych.
Duchowość rozumiana właśnie jako najbardziej wewnętrzne „sprawy” jest dzisiaj czymś bardziej intymnym niż ogólnie pojęty „seks”. Bywa przecież tak, że dwoje ludzi tworzy związek zaspokajający ich potrzeby seksualne, ale bez odkrywania i wyrażania potrzeb duchowych. Wręcz przeciwnie. Wszystkie próby uzewnętrznienia są szybko tłumione i towarzyszy im obawa przed niezrozumieniem i odtrąceniem. A jeśli zdarzy się taka sytuacja, że coś wyjdzie na zewnątrz, spotyka się z przesadnym zdziwieniem, sprowadzeniem do jakiegoś rodzaju dziwactwa, czegoś, czego powinniśmy się wstydzić. Może towarzyszy temu przewracanie oczami, może słowa typu „a Ty jak zawsze wszystko przeżywasz” lub „ojej, Ty i te Twoje brednie”, a może jeszcze inne, gorsze. I później, gdy zajdzie taka potrzeba, nie wiadomo, czy podzielić się smutkiem, cierpieniem, ale też radością, taką ze zwykłych drobnych spraw. Czy rozkleić się na wzruszającym filmie lub też uklęknąć i rozpłakać podczas modlitwy. Brakuje tak potrzebnego w związku zaufania i poczucia bezpieczeństwa.
Zawierając małżeństwo, powierzamy drugiej osobie całe nasze życie. Bierzemy także w nasze ręce życie naszego współmałżonka. Mówiąc „kocham”, wyrażamy więcej niż jedno słowo i należy mieć świadomość tego, co ono oznacza. Nie zawsze musimy rozumieć to, co przeżywa nasz mąż czy żona, ale powinniśmy być otwarci na to, aby usłyszeć, i pełni szacunku nawet do tego, czego nie rozumiemy.
Swego czasu były programy telewizyjne dla par działające jak test wzajemnego poznania się. Wśród pytań stawianych uczestnikom były także takie jak: „jej ulubione...”. I tak sobie myślę, że ważniejsze od poprawnej odpowiedzi jest wiedza „dlaczego właśnie to?”. Łatwo zaobserwować, że żona kupuje truskawki, ale nigdy nie kupuje gruszek. Trudniej jest wyjaśnić dlaczego, jeśli nigdy się o tym nie rozmawiało. A odpowiedź może być naprawdę ciekawa. Dla przykładu: moje ulubione drzewo to wierzba rosochata, taka, jakie rosły na miedzy u dziadków, gdy jeździłam do Nich na wieś jako dziecko. Sterczały one smutno na tle horyzontu, a ja szłam sama przez pola i łąki podczas wiosennych roztopów. Wiał silny wiatr, a niebo zasnuwały ciemne chmury. Ogarniał mnie wtedy nastrój melancholijny, czułam się, jakbym była NIGDZIE, a to wszystko było moje. To i wiele innych przeżyć tworzy moje wnętrze. Ale… nie mówię o tym każdemu.