Bezpieczeństwo jest bardzo ważne. Ważne jest również to, żebyśmy czuli się jednocześnie wolni i bezpieczni. Myślę, że to jest w ogóle klucz do demokratycznego społeczeństwa. Aby czuć się swobodnie i bezpiecznie. Wielokrotnie już pisałem o tym, że szkoła jest takim akwarium dorosłości, miejscem, w którym wypracowuje się zwyczaje, nawyki, wzorce relacji i zasad społecznego współżycia. Oczywiście, że jest to pewien ideał, który zrealizowany nigdy nie będzie, bo nie żyjemy w społeczeństwie idealnym, ale przecież nikt nie zabroni nam próbować.

Jak świat światem, młodzież się buntowała i będzie buntować. Młodzież sprawdzała i będzie sprawdzać, na ile może przesuwać postawione granice, i to jest w porządku, bo to jest ta siła, która pcha świat ku rozwojowi. Dorosłe pokolenie natomiast, czyli ci, którzy buntowali się lata wcześniej i widzą owoce swoich buntów albo przemilczeń, w dużej mierze chce zatrzymać to nowe, dopiero co zbuntowane, pokolenie. Świat gna do przodu, właśnie tocząc nieustanną walkę między tym, co nowe, i tym, co stare. Polski język zna wspaniałe przysłowie – zapomniał wół, jak cielęciem był – które określa hipokryzję tych starszych.

Widać to bardzo wyraźnie zwłaszcza w sprawie używek – głównie papierosów, po które sięga się najczęściej w szkole średniej, a których palenie, jak by nie patrzeć, jest strasznie szkodliwe, uzależnia i ogólnie jest bez sensu, ale ma coś w sobie, że staje się etykietą buntu, chęcią pokazania, że teraz już jestem prawie dorosły, podejmuję własne decyzje i musisz się ze mną liczyć, starcze. I tak przecież też było zawsze.

Konflikt powstaje w szkole, bo przecież na jej terenie nie wolno palić, co jest oczywiste w dzisiejszym świecie, ale poza jej płotem w zasadzie takiego zakazu nie ma. Przejeżdżając przez polskie miasta i miasteczka w godzinach długich przerw w szkołach średnich, widać często w okolicach szkół duże grupy młodych ludzi, nad którymi unosi się chmura dymu z papierosów tradycyjnych i pary z tych elektronicznych. Szkoła nie ma prawa reagować na to, co się dzieje za jej płotem, a nie ma też prawa przetrzymywać na swoim terenie uczniów siłą, szczególnie tych pełnoletnich. Oczywiście tych młodszych można dyscyplinować za wyjście poza teren szkoły, ale nie oszukujmy się – bez współpracy z rodzicami nic z tego nie będzie.

Jest to duży problem społeczny, szczególnie w miejscach, w których ta młodzież się spotyka. Dyrektorzy szkół dostają skargi od mieszkańców, wzywana jest policja, która najczęściej nie interweniuje, tylko daje znać o swojej obecności, a sytuacja trwa nadal. Mam wrażenie, że kiedyś młodzież próbowała się bardziej ukrywać z paleniem, że było to coś zakazanego, czym się nie afiszowano. Bunt obecnego pokolenia jest odwrotny, na widoku, z elementami takiej młodzieńczej bezczelności, co przez niektórych jest oceniane jednoznacznie negatywnie.

Ja bym nie był w tym wszystkim radykalny i zastanowiłbym się nad tym, skąd się to bierze. Być może z braku uwagi, z braku docenienia, z przyklejania etykietek. Dobitnie pokazuje to raport „Młode głowy. Otwarcie o zdrowiu psychicznym” przeprowadzony przez fundacje UNAWEZA i Dbam o Mój Z@sięg, z którego wynika, że dwie trzecie uczniów chciałoby mieć więcej szacunku do samego siebie, prawie tyle samo czasami czuje się bezużyteczna, a większość codziennie spodziewa się porażki.

Mam takie wrażenie, że może, zamiast oceniać, sprawdzać i udowadniać, po prostu towarzyszmy, bez cukierkowania, bez mówienia, że wszystko będzie dobrze i odwrotnie, bez mówienia, że oni się do niczego nie nadają. Różni nas wiek i doświadczenie, a uczyć możemy się od siebie wzajemnie. Przerwijmy to błędne koło przemocy, często niewyrażonej i niewypowiedzianej.