Wojna na Ukrainie dotyka nas wszystkich. To sprawa nie tylko brutalnego i niesprowokowanego ataku na wolny kraj, który ośmielił się prowadzić własną politykę odrębną od tęskniącego za mocarstwowością sąsiada. To sprawa nas wszystkich, całej cywilizacji, która uważa się za oświeconą – „zachodnią”. Sprawa Ukrainy ma w końcu bardzo żywe przełożenie na polską szkołę, w której już teraz przecież uczy się bardzo wiele ukraińskich dzieci. Tworzy to zupełnie nową sytuację, w której musimy się odnaleźć. Jak pracować z uczniem, którego rodzina jest w strefie wojny?
Myślę, że odpowiedź na to pytanie nie jest łatwa i potrzeba tutaj bardzo dużo empatii i wrażliwości, żeby z jednej strony nie użalać się na wyrost i nie dodawać dodatkowych trosk, potęgując i tak już ogromny dramatyzm sytuacji, a z drugiej strony nie popaść w bagatelizowanie sytuacji i na pewno nie mówić „wszystko będzie dobrze”, no bo nie będzie, ofiary już są. Tego na pewno nie róbmy.
Myślę, że warto w tych szkołach, w których są ukraińskie dzieci, spotkać się w zespołach wychowawczych i przedyskutować, jak najlepiej wspierać je w tej sytuacji. Bo z całą pewnością nie można odpuścić edukacji, czyli obniżać standardów, bo byłoby to nieuczciwe przede wszystkim względem tych dzieci. Trzeba zastanowić się nad środkami i metodami pracy z nimi. Ale przede wszystkim należy im zapewnić szczególne wsparcie psychologiczne i roztoczyć nad nimi parasol szczególnej uwagi, nienachalnej i niewymuszonej. Bo być może wcale nie będą jej w takiej formie oczekiwali. Warto natomiast mieć na uwadze możliwość nagłych wybuchów emocjonalnych, a szkoła powinna być gotowa na ich zaopiekowanie. Nie można pozostawiać tego intuicji nauczyciela czy wychowawcy, ale powinna być opracowana procedura niesienia pomocy. Z całą pewnością w szkołach, w których są ukraińskie dzieci, są również nauczyciele, którzy uczą ich języka polskiego, albo tacy, którym temat jest bliższy. Z doświadczenia wiem, że najgorsze w szkole są nieskoordynowane działania ad hoc, które być może czasami się udają i są skuteczne, ale nie da się zapewnić ich powtarzalności, co prowadzić może do sytuacji, w której różni uczniowie otrzymają różną pomoc, a to może ostatecznie doprowadzić do poczucia niesprawiedliwości i mnożenia krzywdy – chociaż oczywiście nieświadomie i niechcący. Słowo „procedura” brzmi być może zimno, ale w procedurach leży skuteczność i wiadomo, że czasami są sytuacje, w których musimy zadziałać nieszablonowo, ale umówmy się, są to sytuacje rzadkie i wyjątkowe. Procedury dają więcej gwarancji sukcesu.
Myślę, że nauczyciele obecnie, jak żadna inna grupa zawodowa, muszą śledzić to, co dzieje się na świecie, dlatego że uczniowie będą ich o to pytać. Musimy starać się jak najbardziej wystrzegać wypowiadania ostrych tez politycznych i wychodzenia poza to, co już wiemy. Nie będą pomagać kreowane przez nas hipotezy i teorie, choćby nawet podbudowane racjonalnym sprawdzeniem. Ciąży na nas wyjątkowa odpowiedzialność opowiadania o rzeczywistości, szczególnie na polonistach, historykach, nauczycielach wiedzy o społeczeństwie. Nasz opowiadanie powinno być prawdziwe i dobre, czyli takie, które będzie tchnąć nadzieją, nawet gdy po ludzku będzie jej coraz mniej. Powinniśmy odwoływać się do historii, do literatury, ale nie snuć własnych wizji i interpretacji, a jedynie towarzyszyć w przeżywaniu.
Towarzyszenie jest naszą główną misją. Dla wielu młodych ludzi jesteśmy ważnymi dorosłymi, autorytetami i wzorcami zachowań. Musimy czuć tę odpowiedzialność.
Ukraińców w Polsce będzie coraz więcej. Pomóżmy im przeżyć ten czas w poczuciu troski, opieki i empatycznego towarzyszenia. Bądźmy dla nich oparciem w tych trudnych czasach – szczególnie w szkole.