Wakacje to czas odpoczynku, ale i refleksji na temat swojej pracy, swoich nawyków i metod pracy w szkole. To czas, w którym bez gonitwy codzienności możemy trochę z boku spojrzeć na sprawy, na które być może na co dzień nie zwracamy uwagi, a które są bardzo ważne w procesie edukacji i wychowania w szkole, ale również są niezwykle istotne dla naszego rozwoju – w pozytywnym lub negatywnym znaczeniu.
Myślę, że na samym początku trzeba zrobić kilka założeń. Pierwsze z nich to stwierdzenie, że oddziałujemy na otoczenie nawet wtedy, kiedy tego nie chcemy. A więc to, jak wyglądamy, jaką mamy minę, jakich gestów używamy, jakim tonem głosu rozmawiamy, jest równie ważne (a może nawet ważniejsze) jak to, co mówimy. Bo przecież możemy prowadzić narrację miłymi słowami, a jednocześnie przyjmować pozę niczym Dolores Umbridge w opowieściach o Harrym Potterze. Możemy też się wściekać i denerwować, ale tak naprawdę w głębi serca nie chcemy tego robić i nasze ciało będzie to pokazywać. Myślę, że trudne jest – szczególnie w obliczu oczekiwań stawianych przez dyrekcję, rodziców, kolegów, itp. – zachowanie jedności postaw, czyli tego, co niewerbalne, i narracji, czyli wypowiadanych słów. I tak jak najczęściej myślimy nad tym, co mówimy (mam nadzieję), tak cała reszta przychodzi nam mniej lub bardziej naturalnie i nie skupiamy się na tym.
A warto zastanowić się, jak wygląda nasza sfera komunikacji niewerbalnej, dlatego że to ona decyduje o tym, czy i w jaki sposób ktoś do nas podejdzie ze swoimi problemami i troskami. To, jak przystąpimy do kontaktu, może ustawić całą rozmowę. I tu leży klucz do zrozumienia istoty komunikacji. Jeśli na co dzień jesteśmy najeżeni i nie wysyłamy przyjaznych sygnałów do otoczenia, to nawet jeśli nie mamy złych intencji i nie uświadamiamy sobie tego, to dużo trudniej będzie nam wzbudzić zaufanie wobec tych, którzy będą czegoś od nas oczekiwać. Praca z ludźmi wymaga dużej otwartości i nie tylko tej deklarowanej, ale rzeczywiście pokazywanej. A nad tym trzeba pracować i warto ten wakacyjny czas wykorzystać na trening uważności na swoje reakcje, mowę ciała, artykulację itp.
Nie ma ludzi idealnych i każdemu przyda się refleksja nad sobą. Bo przecież to my sami powinniśmy być swoimi najlepszymi przyjaciółmi, a przyjaciół przecież się zna albo przynajmniej stara poznać.
Załóżmy też, że przychodzimy do szkoły z gotowym zestawem przekonań i stereotypów, które pomagają nam uporządkować rzeczywistość wokół. To samo w sobie nie jest złe, o ile mamy namysł nad nimi i nie przejmujemy ich bezrefleksyjnie, bo wtedy stajemy się przedmiotami edukacji, a nie podmiotami. Jak więc taki namysł zyskać i jak wyrobić swoje własne przekonania o miejscu pracy? Tutaj rada ta sama, co poprzednio, a więc uważność nad otoczeniem, nad naszym na nie wpływem oraz nad interakcjami w nim. Robienie czegoś w sposób przemyślany i świadomy będzie zawsze lepsze niż ślepe podążanie z prądem i robienie czegoś „jak każdy” albo „bo tak wypada”.
Jestem przekonany, że większość pracy pedagogicznej w szkole odbywa się w mikrorelacjach, w spojrzeniach, w przelotnych rozmowach na przerwach, w wykonywanych gestach i ulotnych komentarzach. Jeśli będziemy do tych pozornie nieznaczących chwil angażować więcej swojej uważności i zainteresowania, mogą na tym zyskać nie tylko nasi podopieczni, ale przede wszystkim my sami.