Za chwilkę we wszystkich pewnie szkołach odbędą się akademie z okazji Narodowego Święta Niepodległości. Uczniowie i nauczyciele wezmą udział w akcji „Szkoła do Hymnu”, będą nosić kotyliony i odświętne ubrania, a delegacje szkół z pocztami sztandarowymi wezmą udział w uroczystościach gminnych i miejskich. Jest to czas refleksji nad przeszłością, czas, w którym padają często pytania o to, czym jest patriotyzm, co to jest miłość do ojczyzny i czy to słowo – patriotyzm – jest jeszcze dzisiaj aktualne i zachowało swój dawny sens.

Patriotyzm dla dawniejszych pokoleń wiązał się w sposób immanentny z walką o wolność, z koniecznością podejmowania trudnych decyzji, które skutkowały dramatycznymi wydarzeniami, a to uwięzieniem, a to pobiciem, a czasami nawet i śmiercią. Patriotyzm kojarzył się z odwagą i miłością większą niż życie. Jest to całkowicie zrozumiałe, bo przecież wolności nie było w Polsce przez większość minionych dwóch stuleci, stąd też słowa takie jak ojczyzna, patriotyzm i honor są w naszym kraju szczególnie nacechowane, tak emocjonalnie, jak i społecznie, obarczone pewnym tabu, którego nie należy przełamywać, a przynajmniej nie jest to w niektórych kręgach mile widziane.

Dziś dorasta już drugie pokolenie Polaków wychowanych w wolnej Polsce. To ludzie, dla których Polska w takim kształcie to coś zastanego, to pewnik, to rzeczywistość, którą oddychają na co dzień. Zrozumiałe jest więc, że ich postrzeganie patriotyzmu będzie zupełnie inne, a nasze definicje będą dla nich czymś historycznym i coraz mniej zrozumiałym.

Mam często wrażenie, że to nasze pokolenie ma problem z postrzeganiem patriotyzmu przez młodzież, a to właśnie my powinniśmy trochę zrewidować narrację. Pamiętajmy oczywiście o ofierze krwi, o pokoleniach, którym było trudniej, ale nie miejmy wyrzutów do młodych, że traktują przeszłość jak historię, oni nie mają z nią kontaktu innego niż przez lekcje historii, rodzinne opowiadania czy filmy lub książki.

Dziwi mnie też często oburzenie na to, że patriotyzmem jest dziś ekologia, szacunek i troska o słabszych, samorządność i to, co pozwala nam lepiej żyć w środowisku lokalnym. Nie przeczy to przecież temu, że ojczyznę młodzież kocha i szanuje. Widać to podczas wydarzeń sportowych, ale również na marszach z okazji 11 listopada. Oczywiście na tym największym, ale również i innych, organizowanych przez różnorodne opcje polityczne. Widać tam wszędzie młodych ludzi.

Wychowanie patriotyczne nie musi być smutne, napuszone i sztywne, wbite w białe koszule i czarne żakiety, ale może skupiać się na tym, co przed nami. Historia jest ważna – i piszę to jako historyk – ale głównie jako fundament kultury, którą każde pokolenie powinno tworzyć samo, przetwarzając to, co było kiedyś. Cieszy mnie to, że wiele organizacji tworzy programy edukacji patriotycznej przez gry, przez nowoczesne środki przekazu (jak choćby IPN, który ostatnio bardzo się pod tym kątem rozwinął), kanały wideo dla dzieci w Internecie czy choćby coraz odważniej kręcone filmy odwołujące się do naszej tożsamości.

Pozwólmy młodzieży przeżywać ich patriotyzm po swojemu, dając im przykład własnym życiem i własnymi czynami, a nie pedagogicznymi pogadankami, które często uspokajają tylko sumienie. Polska to nasz wspólny kawałek ziemi pod niebem!