Kolejny 14 października, kolejny Dzień Edukacji Narodowej. W tym roku jest to dzień z wieloma podtekstami. Dzień przed wyborami, w środku dużego kryzysu tożsamości nauczycielskiej i pedagogicznego autorytetu, który w jakiś sposób próbuje się wzmocnić nagrodą specjalną z okazji 250. rocznicy powstania Komisji Edukacji Narodowej czy też przekazania (na razie niektórym) nauczycielom bonów na laptopy. Jednak droga do odzyskania autorytetu nauczyciela nie wiedzie przez okazjonalne przelewy czy umiarkowanie drogie prezenty. Ta droga wiedzie przez oddanie nam sprawczości, niezależności i możliwości pracy według własnych pomysłów, bo jesteśmy jedną z najlepiej wykształconych grup społecznych w Polsce.
I to nasze wykształcenie jest bardzo mocno związane z modelem edukacji, który został w Polsce zapoczątkowany przez oświeceniową rewolucję naukową w XVIII wieku w Polsce, której najważniejszą emanacją było utworzenie Komisji Edukacji Narodowej na majątku zlikwidowanego zakonu jezuitów, którzy w wyniku różnych machinacji kościelno-politycznych zostali uznani za siłę mogącą ugodzić w zachodnie państwa katolickie, ale przede wszystkim w Kościół katolicki. Na tym ogromnym majątku, który przeszedł po jezuitach na własność Rzeczypospolitej (już po pierwszym rozbiorze, z chęcią zmian wewnętrznych), stworzono dość nowoczesną, jak na tamte czasy, sieć szkół, która miała być wyposażona w nowoczesne zaplecze dydaktyczno-metodyczne. Oczywiście bardzo szybko na wielkich majątkach uwłaszczyło się kilku i tak bogatych przedstawicieli ówczesnej elity politycznej i doszło do kilku skandali finansowych, ale faktem jest, że pierwsze w historii nowoczesne ministerstwo edukacji powstało właśnie 250 lat temu.
Dziś, kiedy za nami tych ministerstw i ministrów jest cała masa, a i Polska przez ten czas była rządzona przez różne rządy, przez większość tego czasu inne niż polski, a jeśli doliczymy do tego okres PRL-u, kiedy Polska była pod sowieckim butem, to okaże się, że edukacja kształtowana przez polski, niezależny rząd to jedynie (i to mocno naciągając) prawie siedem dekad. Patrząc na to w ten sposób, nabieram trochę więcej wyrozumiałości, ale jednocześnie przepełnia mnie to smutkiem, bo tym bardziej edukacja powinna być traktowana przez rząd priorytetowo, bo to edukacja może nam dać większą gwarancję utrzymania tej niezależności i niepodległości na przyszłość, bo wykształcone społeczeństwo daje mniejsze pole do manipulacji nim. Ale okazuje się, że krótkoterminowy, partykularny, często partyjny interes jest ważniejszy, bo daje szybki zysk, ale zostawia po sobie spaloną ziemię demotywacji, wypalenia, niechęci i oburzenia. I dotyczy to wielu rządów różnych partyjnych barw.
W to kolejne nauczycielskie święto życzę sobie i wszystkim nauczycielom oraz pracownikom szkół, a przez to również uczniom i ich rodzicom, żeby edukacja stała się wartością państwową, nie partyjną. Żeby wykształcony człowiek stał się celem, a nie przeszkodą we wszelkiej barwy manipulacjach medialnych. Żeby nam wszystkim zależało na tym, żebyśmy mogli myśleć krytycznie, otwarcie dyskutować i wyzbyć się kompleksów zaściankowości, które gdzieś gnieżdżą się w naszej nauczycielskiej rzeczywistości przez niedofinansowanie, niskie nakłady na rozwój zaplecza szkół oraz status społeczny naszego zawodu. Bo nie mamy szczęścia jako nauczycielstwo. Niechby chociaż zdrowie było, szkoda, że coraz częściej potrzebne do tego, żeby zmienić pracę i cieszyć się większym komfortem. Marzę, że to się zmieni.