Pewną stałą cechą nastolatków jest narzekanie i marudzenie. Niech pierwszy rzuci kamieniem ten, który w swoich latach młodości nie spotykał się z rówieśnikami i nie marudził. To coś zupełnie naturalnego i niezwykle ważnego. Jest to mechanizm dostosowywania się do zmieniającego się otoczenia, ćwiczenie tak zwanej rezyliencji, czyli inaczej mówiąc – plastyczności umysłu. Młodzieńczy bunt jest niezbędny do tego, żeby w przyszłości radzić sobie z niespodziewanymi wydarzeniami, których przecież w życiu nie brakuje.
Dla wielu nastolatków obecna sytuacja to jednak zbyt wiele. Zmiana była zbyt radykalna, zbyt głęboka, żeby tą, niewykształconą jeszcze, umiejętność rezyliencji wyćwiczyć. Każdy człowiek reaguje inaczej. Zauważalne jest zjawisko, że ci uczniowie, którzy nie są prymusami, dużo lepiej radzą sobie z zaistniałą sytuacją niż ci najlepsi. To często w grupie tych najzdolniejszych zauważalne są objawy depresyjne, spadki nastrojów i popadanie w myślenie typu „jestem do niczego”. Ten słabszy natomiast, który często myśli „jakoś to będzie”, przystosowuje się do rzeczywistości. Wie, jak sobie poradzić na sprawdzianach. Wie, jak znaleźć linię najmniejszego oporu i po niej idzie. Natomiast ten lepszy, bardziej ambitny uczeń popada w marazm i stres związany z tym, że nie znajdzie pracy po takiej edukacji, że nie zdoła przygotować się na wymarzone studia. Jest to jeden z paradoksów nauczania zdalnego.
W jaki sposób wyciągnąć nastolatka z takiego marazmu? Bardzo ważna jest współpraca domu rodzinnego ze szkołą i ustalenie spójnej strategii. Bardzo ważne jest odnalezienie i uświadomienie młodemu człowiekowi jego wysp kompetencji. Każdy z nas je ma, ale nie każdy sobie je uświadamia. Te wyspy to nic innego jak obszary, w których czujemy się dobrze, tematy, które nas satysfakcjonują, których wykonywanie daje nam radość. Niezwykle ważną misją pedagogów i rodziców jest odnalezienie tych wysp u młodego człowieka i aktywizowanie ich. Nawet kosztem bieżących lekcji. Te zawsze można nadrobić. Jak mantrę można powtarzać zdanie, które powinno być truizmem – „zdrowie psychiczne dziecka jest ważniejsze niż oceny”.
Jasne, że to jest niezwykle trudne, bo przecież każdemu rodzicowi zależy na sukcesie jego dziecka, a każdemu nauczycielowi zależy na realizacji podstawy programowej i wywiązania się ze wszystkich zadań. Ale czym jest sukces dziecka i czy rzeczywiście ta podstawa programowa się do niego przyczyni? Spójrzmy prawdzie w oczy. Dziś każdy z nas całą wiedzę świata nosi w kieszeni – mamy telefony z Internetem. Czy świat jest lepszy od tego, że dostęp do wiedzy jest powszechny i nieograniczony? No nie! Za to jest coraz więcej nienawiści, teorii spiskowych i fałszywych informacji. To świadczy o tym, że każda, nawet najlepsza technologia może zostać wykorzystana do złych celów. Podobnie jest ze zdalną szkołą i zamknięciem normalnych przestrzeni rozwoju nastolatka. Jeśli nie będziemy mu towarzyszyć w przejściu tego ciemnego czasu, to może się zgubić. Dorosły jest od tego, żeby dawać wskazówki, żeby podnosić po upadku, żeby ocierać łzy i wspierać. Ale musi być tego świadomy.
Niestety doświadczenie pokazuje, że często, zamiast zdejmować ciężary z barków młodzieży, następuje dokładanie i mentalne batożenie. Bo skoro dziecko jest w domu, to przecież może zrobić więcej i oprócz zdalnej szkoły może wyręczyć w obowiązkach domowych, a zabrano mu przecież jego środowisko naturalne. Jest jak zwierzę w klatce, które pobudzane jest tylko bodźcami, które zmuszają go do aktywności, które są przymusem. Natomiast następuje deprywacja tych aktywności, które dają przyjemność i relaks. Oczywiście nie dzieje się to ze złej woli, ale trzeba być świadomym, jak krucha i wrażliwa jest psychika nastolatka, szczególnie w dzisiejszym świecie, w którym jest nieporównywalnie więcej bodźców i czynników stresogennych niż jeszcze dwadzieścia lat temu. Więc argumenty, że nas tak rodzice wychowywali i my będziemy tak samo postępować z naszymi dziećmi, są dramatycznie błędne. Świat się zmienił. W ten sposób wychowamy ludzi rozdrażnionych, z ciągłym poczuciem winy i zamkniętych na świat. Jasne, dyscyplina jest potrzebna, ale niech ona będzie pozytywna, nastawiona na wzmacnianie tych wysp kompetencji. Młodzież nie jest z natury zła. Jest taka sama jak my, dorośli. Tylko brakuje im naszego doświadczenia. A z kogo, jak nie z nas mają czerpać? Bądźmy dla nich dobrymi wzorami.
Trzeba wypuścić to zwierzę z klatki. Szczególnie teraz, w pandemii, należy pilnować, żeby nastolatek miał sferę wolności, której mu brakuje. Nie ma przecież przerwy w szkole, nie ma drogi do szkoły, nie ma wyjścia z kolegami po szkole. To nie pozostaje bez znaczenia dla rozwoju. Oni się naprawdę martwią tym, że nie znajdą miłości życia, że będą mieli problemy z pracą, z sukcesem w przyszłości – przez zamknięcie w domu. Bądźmy mądrzy i wyciągajmy ich z tej matni – stać nas na to.