Nastał czas powrotów – dzieci do szkół, rodziców do pracy, nas wszystkich do normalności. Daje się odczuć wszechobecny niepokój, niepewność, stres, zagubienie. Wokół chaos, niedoinformowanie, rozgardiasz, niewiedza. Przed chwilą całą energię przekierowywaliśmy na przystosowanie się do pandemii, a teraz musimy podjąć równie wielki trud, by powrócić do normalności. Brzmi niedorzecznie, ale to fakt.

Dorośli jeszcze rzeczywistość ogarną. Mają podstawowe umiejętności radzenia sobie ze zmianami, elementarną odporność psychiczną, a w razie niewiedzy zdołają szybko doczytać, wdrożyć ekspresowy plan naprawczy. Nie da się tego powiedzieć o dzieciach i młodzieży. Wiele się mówi o tragicznych skutkach pandemii, izolacji, nauki zdalnej. I głośno się też mówi o trudnych powrotach dzieci do szkoły, co one same potwierdzają. Jak możemy ich jako rodzice, nauczyciele, znajomi wesprzeć? Uświadamiając sobie elementarne prawidła ich obecnego funkcjonowania i podejmując proste kroki zaradcze.

1. Krok pierwszy – rozmawiać. To truizm, ale bardzo wartościowy i pomocny. Teraz musimy być blisko naszych dzieci, znaleźć czas na wysłuchanie, na przytulenie, otoczyć je pełną uwagą i życzliwością. I to o dowolnej porze, także tej niewygodnej, wieczornej, kiedy rozsądek natychmiast zarządza ciszę nocną (dzieci najbardziej lubią przeciągać wieczory, a już najbardziej te, które poprzedzają najwcześniejsze wstawanie i najcięższy dzień). Wieczorami jednak lęki, niepokoje, wrażenia z całego dnia wyjątkowo lubią się aktywizować. Trzeba je przyjąć, ugościć i w ten sposób poskromić.

2. Krok drugi – polubić bałaganiarstwo, spóźnialstwo i wszelkie inne -stwo. Oczywiście jedynie na chwilkę i może nie tyle polubić, ile okazać zrozumienie. Najprościej wyobrazić sobie dom w czasie przeprowadzki, kiedy najpotrzebniejsze rzeczy utonęły na dnie nieopisanego kartonu, nikt nic nie wie, niczego nie może znaleźć, wokół bieganina, krzątanina i działania obliczone na przetrwanie. Podobnie jest w odczuciu dzieci (ale i rodziców) obecnie. Rytmy, rutyny, schematy działania zmieniły się w ciągu ostatniego roku, trudno więc teraz tak z marszu do nich wrócić. Trudno o kompletowanie tornistra, skoro od niemal roku go nie pakowano, trudno o zapamiętanie planu lekcji, znalezienie klasy, o orientację w zajęciach dodatkowych, skoro dotychczas wszystko odbywało się według kalendarza teamsowego i przy biurku w pokoju. W tym bałaganie warto więc na pewien czas zaakceptować spóźnialstwo, zapominalstwo, roztrzepanie. Dzieci wracają do świata z innej rzeczywistości – wirtualnej. Realnej muszą się uczyć od nowa.

3. Krok trzeci – odpuścić naukę. Na chwilę. Zapomnieć o kartkówkach, o uzupełnianiu materiału, o tym, czy oceny ze zdalnego mają sens, czy materiał opanowany. Miesiąc nikogo – ani nauczycieli, ani uczniów – nie uratuje. A więc koniecznie przewartościować cele. Może wyznaczyć mniejsze, ale bardziej realne. Może w ogóle odpuścić oceny, a jeśli nie, to wybrać jeden przedmiot, by go uzupełnić. A może skupić się na innych zadaniach, np. odbudowaniu umiejętności organizacji, na złapaniu emocjonalnej równowagi, na wyjściu z marazmu i pobudzeniu ciekawości poznawczej, na odnowieniu relacji z kolegami. Wybrać cele mniejsze, ale realne. I wybrać te najważniejsze.

4. Krok czwarty – zachęcać do spotkań z rówieśnikami. Największym skutkiem ubocznym pandemii dla dziecka jest głód społeczny. Często nieuświadomiony, bagatelizowany, ale zdaniem psychologów kontakty społeczne to fundament prawidłowego dojrzewania i funkcjonowania. A więc wypuścić dziecko w świat, do kolegów, na podwórko, na wycieczkę, bez formuły „najpierw obowiązki, potem przyjemności”. Zmiana celów to też zmiana narracji względem dziecka.

5. Krok piąty – zapoznać się z tematem hipokinezji, a potem wyjść ze szkolnych ławek, zza biurek, a nawet porzucić samochody. Dosłownie. Dzieci po kilkumiesięcznym siedzeniu w domu na fotelach mają ogromne deficyty ruchowe, może wady postawy, może nawet zaniki mięśni, może nadwagę. A na pewno mniejszą zdolność koncentracji. Może więc obowiązkowe chwile siedzenia w ławce przeplatać częściej pracą i nauką w ruchu. Może zamiast autem – wybrać się do szkoły na rowerze, hulajnodze, na rolkach.

6. Krok szósty – zarządzić w domu poszkolną ciszę. Mniej się dopytywać, mniej perorować, wyłączyć telewizor, muzykę, pójść na spacer zamiast do galerii. Dzieci po szkole wrócą przebodźcowane. Naprawdę odwykły od chaosu szkolnych korytarzy. Nagły powrót do hałasu, nadruchliwości, nadmiaru bodźców (i słuchowych, i wzrokowych, i czuciowych) może powodować męczliwość, rozdrażnienie, agresję. Warto więc dozować im bodźce, aby stopniowo na nowo uczyły się je przetwarzać.

7. Krok siódmy – poszukać formuł na glow up. To określenie młodzieży. Znaczy: wyładnieć, wyglądać lepiej niż kiedyś. Nie oznacza to tylko przemiany wizualnej, ale również wewnętrzną. To coś, co da dziecku, nastolatkowi poczucie pewności siebie, siłę, odwagę – po prostu dobre samopoczucie w nowych szkolnych warunkach i wśród rówieśników. Można wspólnie z dzieckiem poszukać tego, co dziecko wewnętrznie wzmocni, i zadbać o to. Może zmiana wyglądu, może codzienna gimnastyka, może poszukanie w nim mocnych stron, może znalezienie jakieś motta-motywatora na trudniejsze chwile.

To tylko kilka prostych kroków, ale być może pozwalających osłabić stres czekających dzieci zmian. Przed nimi adaptacja, odnowienie relacji, odbudowanie kondycji psychicznej, fizycznej. To poważne wyzwania. Najważniejsze, by w tym wszystkim nie stać po dwóch stronach barykady (nauczyciele kontra dzieci i rodzice, rodzice kontra dzieci, rodzice kontra nauczyciele), ale by z wyrozumiałością, akceptacją i łagodnością ucieszyć się sobą nawzajem.