Zazwyczaj uważamy, że dobra decyzja to ta podjęta na podstawie racjonalnych przesłanek, na pewno nie pod wpływem emocji. I w potocznym rozumieniu rzeczywiście tak jest. Trudno bowiem uznać za rozsądne zwolnienie się z pracy tylko dlatego, że szef na mnie krzywo spojrzał, co mnie zirytowało, więc zakończyłem z nim współpracę, wychodząc ostentacyjnie z biura. Oczywiście to spłycenie tematu, ale mniej więcej taką impulsywność mamy na myśli, kiedy radzimy innym, aby nie podejmowali decyzji pod wpływem emocji. Czy jednak słuszne jest zupełne ich odcięcie w procesie decyzyjnym i czy jest to właśnie racjonalne? Wreszcie czy jest to w ogóle możliwe?

Przede wszystkim należy spojrzeć na emocje szerzej – jako na inteligencję emocjonalną. A ta zakłada samoświadomość, czyli rozpoznawanie własnych emocji, zakłada właściwą samoocenę, czyli znajomość swoich mocnych stron, ale również własnych ograniczeń, zakłada też wiarę w siebie, czyli w swoją wartość i we własne zdolności. Kolejny aspekt inteligencji emocjonalnej to samokontrola, czyli panowanie nad emocjami i odruchami, oraz zdolność do motywowania się i wytrwałości w dążeniu do celu. Nie bez znaczenia jest też empatia, która polega na zdawaniu sobie sprawy z uczuć i wymagań innych osób. Wreszcie inteligencja emocjonalna to umiejętności społeczne, które polegają na zdolności wpłynięcia na reakcje innych, by były takie, jakich oczekujemy, poprzez komunikację, kontrolowanie sytuacji konfliktowych, tworzenie więzi.

Emocje, ale ujęte w uporządkowane struktury inteligencji emocjonalnej, są zatem ważnym czynnikiem naszego procesu decyzyjnego, gwarantują naszą elastyczność (krzywo patrzący szef przestanie nim być, kiedy zdamy się na naszą inteligencję emocjonalną), a także zdolność rozpoznawania potrzeb – naszych i innych osób. Nie jest możliwe, aby żyć, działać, pracować, a więc i decydować bez emocji. Codzienne podejmowanie decyzji zazwyczaj zawiera ocenę wartości bodźca nie tylko poznawczą, ale także emocjonalną. Podstawowe emocje, takie jak smutek, strach, radość, złość czy zdziwienie pozwalają nam ocenić sytuację, a często też intencje innych osób. To we współpracy z emocjami oceniamy silne punkty sytuacji, jesteśmy świadomi punktów słabych i podejmujemy takie decyzje, aby potencjalnie negatywne efekty minimalizować.

Czasami też decyzja musi być podjęta szybko, czasami racjonalnych przesłanek jest za dużo, tworzy się w naszym umyśle chaos, wtedy znów emocje przychodzą z pomocą. Zazwyczaj pod postacią intuicji, oznaczającej szybkie wejrzenie jakby w głąb rzeczywistości, czasami tej ukrytej. Jednym z synonimów intuicji jest słowo „przeczucie”. Intuicję odnosimy do kilku poziomów, do poziomu fizjologicznego, czyli prostej informacji płynącej z sygnałów z ciała, do poziomu emocjonalnego, czyli do odczuwania przyjemności lub przykrości bez wyraźnej przyczyny, wreszcie do wyższego poziomu myślenia intuicyjnego, który się uruchamia podczas rozwiązywania złożonych problemów. Popularne jest pojęcie markerów somatycznych. To, najogólniej mówiąc, uczucia, które kierują nami przy podejmowaniu decyzji. To właśnie rodzaj intuicji, którą zgromadziliśmy na podstawie przeszłych doświadczeń. Ostrzega nas przed potencjalnymi negatywnymi konsekwencjami naszych wyborów. Markery somatyczne uruchamiają się poprzez procesy poznawcze, dając sygnały fizjologiczne.

Emocje, inteligencja emocjonalna, intuicja, przeczucie – nie pozostaje nam nic innego jak uwzględnić je w procesach decyzyjnych. Nie muszą kłócić się z rozsądkiem. Nie zastąpią aspektu racjonalnego, ale mogą go twórczo uzupełnić. Steve Jobs w swoim słynnym przemówieniu do studentów Uniwersytetu Stanforda powiedział takie słowa: „Miejcie odwagę kierować się sercem i intuicją. (…) Postrzegam intuicję jako mechanizm, który wspiera proces podejmowania przez nas decyzji. Komunikuje się on z nami poprzez emocje: uważaj na to, podążaj za tym”.