Dyscyplina i dzieci nie chodzą dzisiaj ze sobą w parze. Oddanemu rodzicowi dyscyplina kojarzy się z uciskaniem, tyranizowaniem, odbieraniem prawa do wolności i łamaniem delikatnej psychiki dziecka. Definicje słownikowe potwierdzają te obawy. Oczytany rodzic wie, że „Wielki słownik poprawnej polszczyzny” definiuje dyscyplinę jako karność i rygor. Natomiast „Wielki słownik języka polskiego” dodatkowo precyzuje połączenia leksykalne i dodaje, że dyscyplina może być surowa, żelazna, ostra lub bezwzględna. Do kompletu skojarzeń dochodzą wspomnienia z czasów naszych babć i dziadków, kiedy dyscypliną określano bat o krótkiej rączce i kliku rzemieniach. Służył do wymierzania kary cielesnej dzieciom. Nie dziwi niechęć współczesnych rodziców do tak pojmowanej dyscypliny. Wygrywają więc nowoczesne metody wychowywania – bez granic, w wolności, bez niepotrzebnych wymagań. Króluje przekonanie, że wystarczy jedynie dziecko kochać, a z trudnych zachowań wyrośnie samo.
Nie kończmy jeszcze naszych słownikowych poszukiwań.
Niestety, dyscyplina na starcie rodzicielskiej przygody zazwyczaj odrzucana jest jako zbędna. A do jej zrozumienia dochodzi się z czasem. Bywa, że za późno, by bez wysiłku naprawić szkody, które brak dyscypliny wyrządził. Jako przykład ciśnie się tu cała seria opowieści, które można by sparafrazować słowami „przychodzi dziecko do...”, a potem rozwinąć o szereg niekomfortowych dla rodziców scenek – do przedszkola i ciska zabawkami w panią, kiedy pada hasło o sprzątaniu, do kolegi i histerycznym krzykiem wymusza pozostanie u niego kolejną godzinkę, do sklepu i rzucaniem na podłogę żąda zakupu autka, na urodziny babci i ze spokojem domaga się innego tortu, bo ten podany mu nie odpowiada, a powagę swojego oczekiwania podkreśla miną zapowiadającą dziki atak złości.Te same słowniki wskazują, że słowo dyscyplina pochodzi od łacińskiego disciplīna, co oznacza uczenie się, nauczanie, instrukcję. Umieszczają to słowo w kontekście takich pojęć, jak: człowiek w społeczeństwie, zasady życia społecznego, regulacje prawne. Widzimy, że klimat skojarzeń wokół dyscypliny się zmienia… Dodajmy jeszcze synonim tego słowa – porządek, a więc granice, normy, wymagania. To już brzmi zdecydowanie lepiej. A kiedy na drugim biegunie postawimy obowiązkową postawę miłości, akceptacji i szacunku, to całość zaczyna brzmieć przekonująco.
Jeśli powyższe przykłady nie wszystkich przekonały do słuszności połączenia miłości do dziecka z dyscypliną, zachęcamy do krótkich ćwiczeń na wyobraźnię.
Scenka pierwsza. Wjeżdżasz do nieznanej metropolii autem, które niedawno zakupiłeś, z prawem jazdy, które dopiero odebrałeś. W metropolii jednak brak wytyczonych pasów jazdy, brak znaków informacyjnych, ostrzegawczych, nakazu, zakazu…
I druga sytuacja. Idziesz do nowej pracy. To wielkie przedsiębiorstwo z zarządem, siedmioma pionami, z których każdy ma po kilka działów. Nie masz pojęcia, jaki między nimi jest przepływ informacji i formalny podział obowiązków. Pracodawca jednak ci ufa i wierzy, że zdołasz sam odnaleźć się w strukturze organizacyjnej. Wierzy też, że szybko odkryjesz swój zakres obowiązków.
A teraz każdą z tych sytuacji przeformułuj tak, jak uważasz, że powinna wyglądać, i tak, żebyś czuł bezpieczeństwo i komfort.
Dyscyplina to właśnie takie drogowskazy, zasady, reguły, które niosą bezpieczeństwo i możliwość mądrej nauki życia.
Potrzeby twojego dziecka są takie same jak twoje w przytoczonych sytuacjach. A jak je zaspokajać? Poprzez podjęcie swojego zadania. To ty masz być osobą stojącą wyżej w rodzinnej hierarchii, przewodnikiem, kierownikiem, zarządcą dróg. Oddanie kierownictwa dziecku poprzez pozwolenie mu na podejmowanie każdej decyzji, na robienie wszystkiego, na co ma ochotę, na spełnianie każdego jego kaprysu (błędnie rozumianego jako jego potrzeba) całkowicie burzy poczucie bezpieczeństwa dziecka, wywołuje lęki, frustracje, poczucie zagrożenia, bo przecież jest zdane na siebie. Oddając władzę dziecku, utrwalasz też w nim przekonanie, że mu się należy, że świat zawsze się do niego dopasuje i spełni wszystkie jego oczekiwania. Każda odmowa, porażka, wyzwanie wymagające wysiłku będą powodem do łez, złości, niezadowolenia, niezdrowej rywalizacji.
Do ciebie więc należy wprowadzanie reguł, zasad i konsekwencji, które będą świat dziecka porządkowały, czyniły przyjaznym i bezpiecznym. To ty masz trzymać dziecko za rękę, kiedy ono uczy się świata.
Jak to mądrze zrobić, na jakie przeszkody napotkasz, jakich zachowań dziecka możesz się spodziewać – o tym opowiemy w kolejnych artykułach.