Pamiętam, jak na pierwszym zebraniu po przyjęciu syna do przedszkola panie nauczycielki mówiły nam, żebyśmy się nie dziwili, że dzieci nieco inaczej zachowują się w domu i inaczej podchodzą do pewnych zasad i ich przestrzegania w przedszkolu. Sporo rodziców reagowało nieco z przymrużeniem oka na fakt, że ich dzieci będą miały drzemki i że będą w ogóle spały. Przecież w domu uśpić dziecko trzyletnie w dzień graniczyło nieraz z cudem, a kiedy z kolei nie zasnęło w dzień, mieliśmy do czynienia z chodzącym małym na pół żywym człowiekiem. Albo że nasze dzieci zjedzą coś innego niż placki czy naleśniki? Będą chętnie sprzątały albo myły zęby? Prawie każdy z nas miał lekki uśmiech na twarzy, który, jak się szybko po paru tygodniach okazało, był wyrazem naszej ignorancji i małej wiary we własne dziecko i pracę pań przedszkolanek.
Po paru już latach, owszem, widzę to, w co wcześniej nie chcieliśmy uwierzyć i nieco z zazdrością przyjmowaliśmy. Ponieważ faktycznie w domu różnie było z przyjmowaniem ze spokojem naszych zasad. Niejednokrotnie po powrocie z przedszkola nasz synek wcale nie chciał z nami współpracować, nie miał ochoty opowiadać, co było w przedszkolu, co zjadł na obiad. Był nieco rozdrażniony, zmęczony, nie chciał niczego oprócz świętego spokoju. A przecież, gdy go odbieraliśmy, to panie nie raz nie mogły się go nachwalić, że się otworzył, był grzeczny, nie rozrabiał, nawet coś zjadł. Trzeba wiedzieć, że nasz synek jest raczej dzieckiem introwertycznym, który podchodzi do wszystkiego z bardzo dużym dystansem i uporem. Żeby się w coś zaangażować, potrzebuje więcej czasu, ale i własnego przeświadczenia, że się w tę daną rzecz właśnie włączy. I ku naszemu zdziwieniu nie było problemu z powiedzeniem wierszyka podczas akademii, zaczął brać udział w kierowanych zajęciach, tańcach. I naprawdę byłam z tego bardzo dumna i cieszyłam się, że i on ma z tego frajdę. A ostatnio miałam okazję być świadkiem jego odwagi i chęci wypowiedzenia się w kościele na pytania zadawane przez księdza podczas rekolekcji dla przedszkolaków. Moje zdumienie tym bardziej było większe, kiedy niemal wyrywał się z ławki z podniesioną ręką. Wtedy uznałam, że sobie poradzi w życiu, a moje obawy o jego może nieśmiałość, lękliwość czy zdystansowanie były przedwczesne.
Dzisiaj już wiem, co tak naprawdę stoi za różnicami w zachowaniu syna w domu i przedszkolu. Wiem też, co zrobić, by nieco ułatwić mu przestawienie się z trybu przedszkolaka na tryb syna/członka rodziny w domu. Po pierwsze w przedszkolu dzieci w sposób naturalny dostosowują się do wymogów bycia członkiem większej grupy. Niestety nie pozostaje to bez nieprzyjemnych niekiedy tego skutków. Przede wszystkim dziecko nie otrzymuje tyle uwagi od nauczyciela, ile by chciało, czy tyle, ile ma jej w domu. Na zaspokojenie swoich potrzeb czy prośby musi poczekać bądź po prostu o niej zapomina. Jednak nic nie pozostaje w próżni. Emocje się kumulują, nawarstwiają, wywołują pewne napięcie, które nierzadko dopiero uchodzi właśnie w domu, gdzie czuje się bezpiecznie, by je rozładować. Niestety czasami zapominamy, że dziecko nie posiada doświadczenia bądź zapomina, co to znaczy bezpieczne rozładowanie złości. A my w naszym dorosłym rozumieniu uznajemy ich zachowanie po prostu za złe i niewłaściwe. I w ten sposób się wszyscy nakręcamy poirytowaniem. Warto wówczas wykorzystać swoje doświadczenie i sposoby na rozładowanie emocji, które proponują nam specjaliści. Pisałam o tym tutaj: https://profeto.pl/jestem-zly-.
Po drugie, sporo dokładamy stresu dzieciom, kiedy zaraz po powrocie z przedszkola przepytujemy je, co lub czy w ogóle zjadło coś na obiad, czy dobrze się zachowywało itp. A czasami wystarczyłoby czułe przytulenie i powiedzenie, że cieszymy się, że po całym dniu znów jesteśmy razem. Jeżeli jesteśmy zainteresowani, co wydarzyło się w przedszkolu, to zadajmy pytania, w których nie będzie spytywania i pułapek krytyki i oceniania. Zawsze lepiej spytać o to, co miłego je spotkało danego dnia, może coś je wyjątkowo zaskoczyło bądź zainteresowało. Wówczas dziecko będzie bardziej skore do rozmowy, ponieważ zawsze będzie chciało się podzielić z nami czymś dla niego istotnym. A jak już zacznie nam opowiadać, to postarajmy się dać mu uwagę i aktywnie słuchać, bez przerywania.
Po trzecie dobrze dać dziecku odreagować emocje z przedszkola, nawet te pozytywne. Nie gońmy dzieci od razu do kolejnych zajęć. Czasami warto zaproponować spacer po przedszkolu bądź inną aktywność fizyczną, która rozładuje niepotrzebne emocje.
Akceptując fakt, że nasze dzieci inaczej będą się zachowywać w przedszkolu, w miejscu publicznym, w gościach aniżeli w domu przy rodzicach, my sami lepiej poradzimy sobie z irytacją, złością, poczuciem niesprawiedliwości czy rozczarowaniem. A powrót dziecka, niekiedy trudny, z przedszkola potraktujmy jak szansę, by okazać mu potrzebne wsparcie, zrozumienie, dać tyle uwagi, ile w tej chwili potrzebuje, a także stworzyć mu bezpieczną „emocjonalną” przestrzeń.