Bywa w życiu tak, że czujemy się przytłoczeni, przygięci do ziemi. Często brakuje nam oddechu i mamy wrażenie podtapiania. Nie wiemy, co mamy ze sobą zrobić, i ciężko nam dostrzec, że wokół nas są osoby, które są w stanie nam pomóc. Jak więc poprosić o pomoc, a przede wszystkim ją przyjąć?

Zanim przejdziemy do refleksji o tym, jak przyjmować pomoc i w ogóle o nią prosić, musimy ustalić kilka faktów. Rzeczywistość, która nas otacza, jest zasadniczo dwukierunkowa. Coś przychodzi i coś odchodzi. Nawet samo oddychanie działa w dwie strony – wdech, wydech, wdech, wydech. Nie da się żyć na samym wdechu, pęknie nam żyłka, ani na samym wydechu, bo tego powietrza w płucach mamy jednak mocno ograniczoną ilość. Kwiat, żeby urósł, musi być podlewany i trzeba o niego dbać, żeby zakwitł. Ale nawet on przekwita i oddaje siebie ziemi, a z jego nasion rosną nowe kwiaty.

Wielu z nas we współczesnym świecie czerpie radość i ogromną satysfakcję z pomagania. Lubimy ten dreszczyk emocji, kiedy ktoś okazuje nam swoją wdzięczność i kiedy okazujemy się być przydatni – nie do zastąpienia. To jest w porządku, dobrze jest pomagać, dobrze jest czuć się potrzebnym. Ale czy taka postawa nie jest egoistyczna w momencie, w którym to my potrzebujemy pomocy, ale nie poprosimy o nią, a nawet odmawiamy propozycjom przyjaciół?

Lubimy czuć się samowystarczalni. Lubimy mieć kontrolę nad wszystkimi sznurkami, na których wiszą nasze życiowe sprawy. Nie dopuszczamy możliwości zerwania któregoś z nich. A jeśli tak się już stanie, prędzej poplączemy się w reszcie, żeby schylić się i podnieść uciekającą nić życiowych spraw, niż skorzystać z kogoś, dla kogo nie będzie to żaden problem.

Wydaje mi się, że wynika to po części z naszego wychowania, które bardzo mocno odzwierciedla trudne czasy, w których żyli nasi rodzice i dziadkowie. Czasy, w których hasłem przewodnim było „umiesz liczyć, licz na siebie”, kiedy brak zaufania i strach przed wykorzystaniem były na porządku dziennym. Były kiedyś takie badania, w których wykazano, że Polacy stuprocentowo ufają tylko sobie i ewentualnie małżonkowi. Pozostała część rodziny miała już dużo niższy wynik. Przecież to u nas jest powiedzenie, że z rodziną dobrze wychodzi się tylko na zdjęciu.

Nie dziwi mnie to, że nie chcemy pomocy. Pomoc rodzi wyrzut sumienia, że jestem nieidealny. Rodzi też przekonanie, że skoro ktoś mi pomógł, to będzie chciał, żebym mu się odwdzięczył, jak w Ojcu Chrzestnym. Polacy nie lubią mieć długów, szczególnie długów wdzięczności. To smutne i bardzo dużo mówiące o tym, jak nasze społeczeństwo funkcjonuje. Strach i nieufność – tym podszyte są nasze codzienne sprawy.

Jak więc zrobić, żebyśmy nie bali się prosić o pomoc i z tej pomocy korzystali?

  1. Po pierwsze musimy sobie uświadomić, że te emocje, które odczuwamy, kiedy niesiemy komuś pomoc, a więc radość, ekscytacja, wzruszenie, nie są tylko naszą własnością. Dajmy innym cieszyć się tym samym szczęściem, które nas spotyka. Kto wie, może w byciu zaopiekowanym również znajdziemy emocje, które sprawią nam radość i odkryjemy coś nowego. Pamiętajmy, że inni czują w zasadzie to samo, co my. Wiadomo, że natężenia są różne, ale to są te same emocje. Dlaczego odmawiać ich innym osobom? Dajmy innym nam pomóc, nie musimy umieć wszystkiego i nie musimy być idealni. Dajmy sobie prawo do błędu. Dajmy sobie przestrzeń nieidealności. Wystarczy, że będziemy wystarczający.
  2. Po drugie nie wstydźmy się prosić i jeśli już prosimy, to z godnością, bez płaszczenia się, bez przepraszania i bez pokazywania tego, jak bardzo nas życie przygięło do ziemi. Stawajmy w prawdzie i nazywajmy rzeczy po imieniu. Nie opakowujmy naszej prośby w wymówki (nie prosiłbym cię, ale…; przepraszam, że cię tym zamęczam, ale…). W ten sposób odzieramy tę drugą osobę z satysfakcji bycia potrzebnym i ważnym w naszym życiu. Nie prosilibyśmy przecież kogoś, do kogo nie czulibyśmy sympatii i zaufania. Prawda?
  3. Po trzecie dajmy informację zwrotną temu, kto nam pomógł. To bardzo ważne, bo pokazuje, że zależy nam na tej osobie nie tylko wtedy, kiedy jesteśmy w dołku, ale już na prostej chcemy, by ta osoba była obok nas w wędrówce przez życie. Dajmy jej znać o tym, jak jej pomoc wpłynęła na nasze załatwienie sprawy. Nie bójmy się pochwał. To daje radość!

Nie jesteśmy samotnymi wyspami na szerokich i gwałtownych morzach. Korzystajmy z pomocy przyjaciół, bo sami przecież taką pomoc niesiemy.