Czy Święto Konstytucji Trzeciego Maja dla współczesnych Polaków jest tym samym co jeszcze w latach komunizmu lub dalej idąc – w latach zaborów? Mam dwojakie odczucia. Dla jednych to oczywiście święto, poprzez które manifestujemy swoją wolność, suwerenność i niepodległość, szczycimy się samym faktem historycznym, że to w Polsce właśnie powstał nowoczesny jak na tamte czasy dokument. Inni jeszcze toczą spór historyczny, czy faktycznie ten dokument gwarantował nam wolność, czy był raczej gwoździem do trumny Rzeczpospolitej Polskiej.

A drugim odczuciem jest raczej stwierdzenie faktu, że to kolejny dzień wolny wchodzący w skład majówki – długiego weekendu. I to odczucie może trochę bardziej pesymistyczne. Chociaż powiewające flagi Polski wskazują na jakąś podniosłość tychże dni, to jednak znakiem rozpoznawczym majówki stał się grill. Nie oznacza to, że nie mamy w ten sposób świętować, nie spotykać się z rodziną czy przyjaciółmi na łonie budzącej się natury. Zresztą pogoda sprzyja wędrówkom, spacerom, odwiedzinom pięknych, bądź co bądź, polskich okolic. Ale czy z ręką na sercu jesteśmy w stanie powiedzieć, czy próbujemy chociaż w jakiś sposób oddać cześć temu wydarzeniu? Czasem mamy problem z podaniem dokładnej daty uchwalenia Konstytucji Trzeciego Maja.

Od początku swego istnienia święto to, niezależnie od okresu historycznego, było naprzemiennie marginalizowane, zakazywane albo miało charakter uroczysty. Jak to mamy w zwyczaju, Polacy wielokrotnie spierali się o zasadność idei święta i tego, co ze sobą niesie. W czasach zaborów czy w czasach systemu komunistycznego w Polsce za próbę świętowania uroczystości groziły poważne represje. Co więcej, liczne motywy patriotyczne głoszące hasła suwerenności narodu polskiego względem innej, obcej władzy, a nawet wobec rządzących budziły obawy, że duch narodu przetrwa i będzie rósł w siłę. Próbowano go wypierać poprzez obchody Święta Pracy czy Dnia Zwycięstwa – 9 maja, co, jak wiadomo, nie miało dla Polaków żadnego znaczenia. Oficjalnie jednak Święto Konstytucji Trzeciego Maja jako święto narodowe wróciło w roku 1990.

Mam nieodparte wrażenie, że dziś jest podobnie. Niby możemy świętować uchwalenie Konstytucji Trzeciego Maja w różnoraki sposób, od obchodów państwowych po organizowanie festynów patriotycznych, wykładów, paneli dyskusyjnych, apeli pamięci, koncertów czy wydarzeń sportowych, to jednak wiele z tych wydarzeń ma niestety tylko to święto w nazwie – bardzo oczywiście uogólniając. Czasem wydaje mi się, że ponownie toczymy wojny na idee, próbujemy na nowo definiować pojęcia, takie jak wolność, transparentność, tolerancja, suwerenność. Głośniej się mówi znowu o Święcie Pracy, nawet powiedziałabym z takim jakby żalem czy rozrzewnieniem. Oczywiście to doskonały czas na manifestację różnych praw, szczególnie w dobie światowego kryzysu i pogłębiających się różnic społecznych. Niemniej uroczystości państwowe są przez nas postrzegane czy nawet ignorowane jako passe, bo albo nie nasi rządzący, albo próbujemy na siłę być antysystemowi. Coś, co powinno nas jednoczyć, nas dzieli. Pomijając szczegóły prawne i ideowe, Konstytucja z 1791 roku powinna być nadal dla nas pewnym symbolem historyczno-narodowym.

Wiadomo, że koszula bliższa ciału i dla wielu osób, których młodość przypadła na PRL, wspomnienia pochodów pierwszomajowych budzą dziś już raczej pozytywne skojarzenia, nawet jeśli to skojarzenia kontestacji. Trzeci Maja jest już dużo bardziej patetyczny i powiązany z Kościołem, co nadaje mu dużo bardziej oficjalnego charakteru i utrudnia przełożenie go na popkulturę. Być może jest w Polsce miejsce na oba święta?