Czas to pieniądz. Ten oklepany frazes jest powtarzany tak często, że zastanawiam się, co można by kupić za pieniądze oszczędzone na jego wypowiadaniu. Najczęściej mówimy tak, kiedy się spieszymy, kiedy gnamy w wyścigu życia, szczególnie na odcinku o nazwie kariera. Bardzo często nie jest to bieg naprzód, do celu, ale w kółko po bieżni albo, co gorsza, w chomiczym kółeczku, na którym namalowano ułudę celu. Ciągle się spieszymy, ciągle nie mamy czasu: "Spotkamy się potem, zadzwonię kiedy indziej, przełożymy to na później". Z tym że to "później" i "potem" często nie przychodzi wcale albo myślimy o tym, kiedy jest za późno, kiedy relacji już nie ma, bo się wypaliła, nasze drogi się rozeszły albo kiedy nie ma już osoby – zabrała ją śmierć.

Czas to fascynująca rzeczywistość. Kiedy o nim myślimy, już mija. Jest niczym woda w rzece, a my jej kroplą – nie możemy się cofnąć, ale płyniemy z jego prądem, nie mając na niego żadnego wpływu. Staramy się tego czasu wziąć dla siebie jak najwięcej, najbardziej z niego skorzystać, nie zmarnować ani kropelki. Czym jest jednak marnowanie czasu? Wydaje mi się, że często rozumiemy to opacznie. Marnowaniem jest dla nas to, co nie przynosi pieniędzy. Oczywiście, rozumiemy, że należy odpoczywać, ale nie po to, żeby cieszyć się relaksem, ale żeby móc wydajniej zarabiać pieniądze.

Nie jest to perspektywa wszystkich, ale coraz częściej wydaje się, że ten świat wymaga od swoich mieszkańców takiego poświęcenia, odrzucenia relacji, subtelności, wrażliwości, czułości na rzecz wyrachowania, barier w relacjach i wystudiowanych kontaktów. Brzmi to smutno i strasznie, ale to jest często wyznacznik współczesnych relacji, które są przecież na ustach wszystkich. Są nawet wyspecjalizowani trenerzy, którzy za grube pieniądze powiedzą nam, jak wchodzić w interakcje z otoczeniem (i na tym nie stracić), a tak zwany coaching relacji staje się modnym sposobem lansowania się w Internecie. To dowód na to, że nawet z tak prywatnych spraw można zrobić narzędzie biznesu. Rynek pochłonie wszystko. Nawet czas można zmonetyzować.

Czy naprawdę jako ludzkość nie wiemy już, jak ze sobą rozmawiać bez instrukcji obsługi? Czy nawet nasze relacje z najbliższymi wymagają specjalisty, który powie nam co i jak? To jest dla mnie bardzo smutne, że brak nam zaufania do własnej intuicji społecznej. Brak nam wiary w to, że możemy sobie sami poradzić z naprawieniem naszego życia w obszarze społecznym. I nie mówię tu o sytuacjach, w których interwencja specjalisty jest konieczna. Coraz częściej w normalnych przypadkach decydujemy się cedować rozwiązywanie trudnych problemów na innych, obcych, którym zapłacimy, a oni powiedzą nam, co mamy robić, albo załatwią sprawę za nas. Dziwny jest ten świat.

Czas ucieka, nigdy nie wróci i co się stało, to się nie odstanie. Kolejne oklepane frazesy, które niczego nas w większości nie uczą. Bo gdyby uczyły, to świat byłby lepszy i nie popełnialibyśmy ciągle tych samych błędów. Tak niestety nie jest. Życie.

Czy można coś z tym zrobić? Można. Bardzo podoba mi się maksyma kardynała Stefana Wyszyńskiego, który zwykł mawiać, że czas to miłość. I jeśli tak podejdziemy do naszego życia, że będziemy chcieli z każdej chwili wyciągnąć jak najwięcej dobra dla siebie, dla innych, a przede wszystkim dla najbliższych, jeżeli zaufamy naszej intuicji, nie będziemy słuchać internetowych szamanów i coachów, którzy obiecują nam sukces i szczęście po kilku sesjach, to może się to okazać dla nas mocno ożywcze. Czy odważymy się zaufać swojemu sercu? Czy ta linia jest ciągle zajęta troską o to, co materialne?

Ludzie nie są z natury źli i naprawdę mają serce, które czuje i bije rytmem, który można umieścić w czasie tu i teraz. Wsłuchajmy się w ten rytm i idźmy.