W 2019 roku cały świat zaskoczyła pandemia Covid-19. Wiele osób ciężko chorowało, wiele osób zmarło, wiele leczyło się przez długi okres czasu i wiele odczuwa skutki aż do dziś. Już teraz możemy zauważyć, że w dobie pandemii Covid-19 problemy związane z lękiem, depresją czy też zaburzeniami osobowości stały się dużo bardziej widoczne. Wielu naukowców w swoich pracach podkreśla skalę problemu, która uwidoczniała się bardziej wraz z przedłużającymi się obostrzeniami. Poczucie samotności, lęku, bezradności, żalu czy też gniewu to tylko kilka z symptomów nasilających się podczas obowiązkowych izolacji. Biorąc pod uwagę emocjonalny dystres spowodowany pandemią COVID-19, nie dziwi fakt, że objawy te są dostrzegalne we wszystkich krajach na świecie i że właśnie im poświęcona jest uwaga. Dopiero za jakiś czas, chociaż minęły już ponad 3 lata od rozpoczęcia pandemii, będziemy mogli mówić o rzeczywistym wpływie sytuacji pandemicznej na stan psychiczny wszystkich grup wiekowych na całym świecie.

Jednak mówiąc o Covid-19, musimy zwrócić uwagę także na aspekty fizyczne i fizjologiczne związane z przebyciem choroby. Już w kilka miesięcy po pierwszych zachorowaniach mówiono o objawach Covidu, takich jak utrata węchu czy smaku. Krążyło wiele teorii dotyczących tego, w jaki sposób funkcjonuje wirus i jak przebiega cały proces zachorowania i leczenia. Dopiero po jakimś czasie naukowcy, lekarze dostrzegli, że część objawów Covid-19 pozostaje nawet po ozdrowieniu i zamienia się w powikłania. Według definicji post-COVID to długoterminowe (dłużej niż 3 miesiące) skutki zdrowotne, związane z przebyciem zakażenia SARS-CoV-2, do których zaliczamy: zespół przewlekłego zmęczenia, zaburzenia węchu, problemy z pamięcią, kaszel, zaburzenia żołądkowo-jelitowe, dyzautonomia (czyli zaburzenia działania autonomicznego układu nerwowego, co może powodować m.in. kołatania serca, zmiany ciśnienia krwi, problemy z termoregulacją, nadmierne pocenie się czy dysfunkcje seksualne), nietolerancja wysiłku fizycznego oraz zaburzenia psychiczne.

W 2021 prestiżowe czasopismo „Lancet Psychiatry” opublikowało wyniki badania obejmującego prawie 240 tys. pacjentów po przechorowaniu SARS-CoV-2. Okazało się, że u 34% pacjentów w okresie 6 miesięcy od zachorowania na COVID-19 odnotowano diagnozę neurologiczną lub psychiatryczną, a u osób z ciężkim przebiegiem COVID-19, wymagającym hospitalizacji, wskaźnik ten wyniósł aż 46%. Już rok później ta sama grupa badaczy opublikowała kontynuację badania, które objęło już grupę prawie 1 mln 200 tys. pacjentów po przebytym COVID-19. W publikacji wykazano, że ryzyko deficytów poznawczych (mgła mózgowa), otępienia, psychoz i padaczki było nadal wyższe po 2 latach w grupie post-COVID niż w kontrolnej. O tym, czym jest mgła mózgowa, opowiada doktor nauk medycznych Bożena Adamkiewicz: „zacznijmy od tego, że «mgła mózgowa» nie jest terminem medycznym. To popularne, nienaukowe określenie zespołu takich objawów, jak: bóle głowy, zaburzenia poznawcze, zaburzenia koncentracji i pamięci świeżej, poczucie wyobcowania. W przypadku dolegliwości odczuwanych po COVID-19 to także długotrwałe zmęczenie, problem z podzielnością uwagi czy zaburzenia węchu, które utrzymują się dłużej niż trzy miesiące i w których wykluczono przyczynę laryngologiczną”.

Oprócz mgły mózgowej aktualnie wiemy o wielu innych powikłaniach związanych z układem neurologicznym. „Zgodnie z wynikami badania przeprowadzonego przez Europejską Akademię Neurologiczną, do ostrych neurologicznych zaburzeń w przebiegu COVID-19 należą m.in.: encefalopatia, udar mózgu, bóle głowy, utrata węchu i zaburzenia ze strony nerwów obwodowych. Czynnikami ryzyka wystąpienia ostrych zaburzeń neurologicznych w przebiegu COVID-19 są: starszy wiek, płeć męska oraz wcześniejsze występowanie schorzeń neurologicznych. U pacjentów hospitalizowanych z powodu ciężkiego przebiegu COVID-19 pojawienie się ostrych zaburzeń neurologicznych wiąże się z prawie 6-krotnym wzrostem ryzyka zgonu podczas hospitalizacji” ~ Marta Koton-Czarnecka z Polskiego Towarzystwa Neurologicznego.

Istnieje hipoteza dotycząca przenikania wirusa do mózgu i płynu mózgowo-rdzeniowego, ale jak zaznacza profesor Alina Kułakowska, dotychczasowe dowody są niewystarczające. Mamy jednak pewność, że w płynie mózgowo-rdzeniowym pacjentów z COVID-19 dochodzi do określonych zmian immunologicznych (czyli podwyższonego indeksu specyficznych przeciwciał), które są nieobecne u osób zdrowych.

Jednak zdecydowanie najczęstszym neurologicznym powikłaniem COVID-19 są zaburzenia węchu, które dotyczą aż 60% osób przechodzących infekcję. Opisane są trzy rodzaje zaburzeń:

  1. Parasomia – pacjent odczuwa różne zapachy zupełnie inaczej, niż pachną one w rzeczywistości
  2. Anosmia – całkowita utrata węchu
  3. Hiposmia – zmniejszona zdolność do wyczuwania zapachów.

Czytając wywiad z profesor Aliną Kułakowską, możemy dowiedzieć się, co jest przyczyną takich zaburzeń: „Jak się dziś wydaje, SARS-CoV-2 atakuje tzw. komórki podporowe, które są częścią nabłonka węchowego i wspierają funkcjonowanie neuronów węchowych, ułatwiając im odbiór bodźców węchowych. Oznacza to, że koronawirus zazwyczaj nie uszkadza bezpośrednio neuronów, a niszczy komórki podporowe, które mają zdolność do regeneracji. Dlatego u większości pacjentów zaburzenia węchu są przejściowe i mijają maksymalnie po 6 tygodniach. Niestety u około 10% pacjentów zaburzenia węchu, będące konsekwencją COVID-19, są trwałe (…)”.

Jeżeli ktoś z naszej rodziny bądź my sami odczuwamy jakieś objawy, które sprawiają nam dyskomfort i są powodem naszego gorszego funkcjonowania czy też samopoczucia, warto sięgnąć po pomoc specjalisty. Często mówimy sobie, że pewne dolegliwości miną, że potrzeba czasu, jednak jak wskazują badania, coś, co było objawem, może stać się trwałym powikłaniem, dlatego niezmiernie ważne jest sięgnięcie po pomoc jak najwcześniej, aby zminimalizować trwałość objawu i skrócić nasz czas leczenia.