Kolejne święta to kolejne wzmożone porządki w naszych domach. Będąc mamą, przyznam się, że lubię, a nawet potrafię czasem odpuszczać w tej sferze życia. Choć z racji, że moje mieszkanie jest zarazem moim miejscem pracy, a czasem relaksu, nie wyobrażam sobie też zupełnie nic nie robić, przymykać oczu na pewne przewinienia porządkowe, których nieraz się dopuszczamy. Poza tym jestem przekonana, że i tak Pan Jezus zmartwychwstanie, niezależnie od stanu czystości naszych domów i mieszkań. I na tym ten jakże arcyważny temat zakończę. Niemniej do porządków chciałabym się odnieść. A mianowicie do porządkowania i stanu posiadania zabawek przez nasze dzieci. 

Czasem trudno zagonić je do porządkowania zabawek przed snem, tak by można było wejść do pokoju i pościelić im łóżka. Małe dzieci często nie przejmują się tym, gdzie zostawią zabawki i czy będą w komplecie, dlatego wcześniej wciąż zbierałam i pilnowałam, by dane zabawki znalazły się w danym pudełku. Po prostu by dzieci miały frajdę bawić się całym zestawem następnym razem. Inną kwestią jest zabawa we wszystkich pomieszczeniach w domu. Z początku tak było, bo chcieliśmy mieć dzieci na oku. Teraz powoli staje się to kłopotem, bo istnieje problem z szybkim ich posprzątaniem albo znalezieniem chęci na ich posprzątanie. Poza tym czasem chcielibyśmy odzyskać mieszkanie i używać pomieszczeń zgodnie z ich przeznaczeniem. Najtrudniej jest w tak zwanym salonie, gdzie najczęściej razem przebywamy. Do tej pory mieliśmy w nim kącik z zabawkami, jednak patrząc na ilość zabawek i pomysły naszych dzieci, powoli zmierzamy ku idei zabawy w pokoju dziecięcym. Jest już w tym względzie małe światełko w tunelu.

Poza tym, wracając jednak to tematu porządków, uważam, że dzisiejsze dzieci mają wszystkiego za dużo. A parafrazując znane przysłowie: „co za dużo, to niezdrowo”, zbyt duża liczba zabawek (w tym grających, świecących, do tego mnóstwo dodatkowych aktywności, a przy tym nasz ciągły pośpiech w życiu) jest po prostu niezdrowa i dla nas, i przede wszystkim dla naszych pociech. Dlaczego dzieci mają tak duży problem, by się skupić na danej rzeczy, zadaniu? Ponieważ dookoła mają mnóstwo rozpraszaczy. Jednym z nich jest również nieporządek. Owszem, dobrze jest dać dziecku przestań do „kontrolowanego” bałaganu, bo może wyjść z tego coś twórczego. Jednak często widzę, że dzieci bawią się jednymi klockami, a w międzyczasie wyciągają następne, a w konsekwencji same nie wiedzą, czym się bawić. Nie chce im się sprzątać, co rozumiem, ponieważ kiedy patrzę na to, co dzieje się na podłodze, też mi się odechciewa. A czasami jeszcze z pokoju wypełnionego przypadkowymi zabawkami da się usłyszeć: „nudzę się”. Zatem coś jest nie tak. 

Porządkując naszą przestrzeń życiową, porządkujemy rytm naszego domowego życia. To uczy obowiązkowości, ale przede wszystkim tego, że na wszystko jest pora, że dane chwile w domu trzeba inaczej celebrować. I dzieciom z pewnością łatwiej jest się skupić. Ale trzeba w tym względzie naszego samozaparcia i praktyki. Sądzę, że dobrze porządkować wszystko razem, a z czasem dzieci przejmą gros obowiązków związanych z porządkowaniem swojego pokoju. Z pewnością zmniejszenie liczby rzeczy na zewnątrz pokoju wprowadzi trochę spokoju w życie dzieci. A co za tym idzie, da pole do użycia wyobraźni. Dobrze również nie łączyć zabawy na podłodze z włączaniem telewizora. Ten ostatni to klasyczny i największy rozpraszacz. Dziecko szybko odrywa się od zabawy i patrzy w telewizor niezależnie, co akurat w nim jest puszczane. Ja często, pracując, mam włączone radio lub audiobooki, moje dzieci również lubią słuchać w takiej formie bajek, więc ogromne było zdziwienie, kiedy w ogóle wszystko zostało wyłączone. Dobrze od czasu do czasu poeksperymentować z ciszą.

W naszych małych mieszkaniach czasem trudno już wszystko pomieścić. Dlatego tak ważna jest selekcja zabawek. Ale nie taka po kryjomu, by dziecko nie widziało, czy zmuszanie na siłę, by się ich pozbyło. Bardziej sprawdza się wskazanie dziecku pewnego sposobu układania zabawek, uświadomienie mu, że z niektórych rzeczy można już rezygnować. Poza tym dzieciom wychodzi to bardzo intuicyjnie. Czasem z pewną refleksją patrzą na stare zabawki i nie potrafią się jeszcze z nimi rozstać, jednak potrafią wskazać te, którymi już nie będą się bawić, które należałoby wyrzucić ze względu na zniszczenie bądź oddać może innym dzieciom. Jestem ogromną fanką wszelkich pudeł czy kartonów na zabawki. Raz, że łatwo je się przechowuje i można uniknąć uszkodzenia zabawek, a dwa, pozwalają na trzymanie wielu zabawek z jednej kategorii. My oddzielnie staramy się trzymać klocki, zabawki edukacyjne, instrumenty muzyczne, zabawki dla maluchów, pluszaki, sprzęty i akcesoria do zabawy w kuchnię, samochodziki, przybory plastyczne. Wszystko ma swoje miejsce i kiedy przychodzi ochota na zabawę daną rzeczą, nie ma trudności z odnalezieniem potrzebnych przedmiotów. Poza tym staramy się dzieci uczyć, że jeśli chcą bawić się innymi zabawkami, muszą posprzątać te wcześniejsze, chyba że można je w jakiś sposób ze sobą połączyć czy znaleźć dla nich nowe zastosowanie. Również część zabawek staramy się chować głębiej do szafy, by po jakimś czasie do nich wrócić. Taka zamiana zestawu zabawek zawsze powoduje wiele pozytywnych emocji. Dzieci cieszą się, jakby to było coś zupełnie nowego. Pewnie o istnieniu niektórych z nich nawet już nie pamiętały, a czasem też łatwiej jest się z nimi rozstać, bo szybko uznają, że już z nich wyrosły.

Ważne jest również, by powstrzymać się od kupowania nowych zabawek. Nie będę ukrywać, że i nam bez powodu zdarza się kupić naszym dzieciom coś nowego, bo wiemy, że będą przeszczęśliwe. Największą moją zmorą są wszelkie gazetki z postaciami z bajek, do których dołączone są niskiej jakości zabaweczki. W gazetkach tych ze świecą szukać czasami czegoś wartościowego. Taka zabawka też niestety szybko się psuje, nudzi się albo się gubi. Jednak nawet przy takiej liczbie zabawek, jakie posiadamy, czasami warto zostawić miejsce na obdarowywanie prezentami na specjalne okazje. Najbliższa już niedługo. Zajączek wielkanocny z pewnością coś zostawi w gniazdkach. Jestem jednak zwolennikiem, by nie były to takie prezenty jak na Boże Narodzenie. Raczej coś słodkiego, symbolicznego. Akurat te święta powinny mieć inną wymowę.

I już na sam koniec – z własnego doświadczenia wiem, że mniej zabawek nie oznacza mniej zabawy. Wręcz przeciwnie – dzieci bardzo szybko w swej kreatywności znajdą coś do zabawy. Szybko też zorientujemy się, że mają swoje ulubione rzeczy, które wyprą inne z użytku. A zatem wracamy do porządków… Wielkanoc tuż tuż!