W zeszłym tygodniu przekonywaliśmy o wyjątkowości wrześniowego czasu, o nowym początku. W tym tygodniu nie możemy nie wspomnieć o ciemnej stronie września. Dla kogo ciemnej? Dla wszystkich. Zwłaszcza dla dzieci przedszkolnych, wczesnoszkolnych, a przede wszystkim dla ich rodziców. Na czym polega ciemna strona września? Na kontraście pomiędzy życiem wakacyjnym a życiem szkolnym; pomiędzy trybem beztroski a trybem obowiązku; pomiędzy letnim spowolnieniem a szkolnym przyspieszeniem. Między lipcem i sierpniem a wrześniem przebiega ostra granica oddzielająca skrajnie odmienne tryby funkcjonowania. Kilkudniowy zaledwie przeskok między jedną a drugą rzeczywistością jest źródłem ogromnego stresu zarówno dla dzieci, jak i dla rodziców.
U dzieci obserwuje się rozdrażnienie, chaos myślowy i organizacyjny, zaburzenia koncentracji, niepokój ruchowy, niestabilność emocjonalną. U rodziców występują te same objawy, nieco jednak tłumione ze względu na konieczność, bądź co bądź, wykazywania się dojrzałością. Każda ze stron ma w tym przejściowym czasie trudności z komunikacją, empatią, cierpliwością i wyrozumiałością.
Ustalmy, skąd taki stan bierze się u dzieci. Przypuszczalnie jego źródłem jest nadmiar bodźców – wzrokowych, słuchowych, dotykowych. Na przykład hałas szkolnych klas i korytarzy może przytłaczać dziecko kakofonią dźwięków, które nie dają się w żaden sposób uporządkować. Młodsze dzieci często mają trudność z przetwarzaniem słuchowym, co przejawia się tym, że nie są w stanie selekcjonować dźwięków, a więc odbierać tylko te istotne (głos nauczyciela) oraz ignorować nieistotne (szuranie krzesłem). Dziecko wraca więc do domu wręcz wycieńczone fizycznie właśnie z powodu nadmiaru otaczających je dźwięków. Hałas męczy je też dlatego, że przez ostatnie dwa wakacyjne miesiące poddane było ciszy, zatopione w odgłosach natury. Można nawet pokusić się o tezę, że im radośniej dziecko spędziło wakacje na różnych wyjazdach, tym trudniej przystosować mu się do warunków szkolnych. Podobne zjawisko zachodzi, jeśli chodzi o odbiór bodźców wzrokowych. Dotąd kontakt z zielenią łąk i lasów, z błękitem nieba i wody, z wolno przesuwającymi się obrazami działał na dziecko uspokajająco i wyciszająco. Teraz szybko przemieszczające się obiekty w drodze do szkoły, ruch na szkolnych korytarzach powodują dezorientację, rozdrażnienie i najzwyczajniejsze zmęczenie mózgu. Na wrześniowy stan dzieci wpływa też ilość ruchu – w wakacje nieograniczona, regulująca nadmiar energii, pobudzająca układ przedsionkowy, proprioceptywny i dotykowy, w roku szkolnym zamieniona na wielogodzinne siedzenie w ławkach. Na to wszystko nakładają się napływające zewsząd komunikaty: „trzeba”, „należy”, „musimy”, „nie wolno”, „nie ma czasu”, „szybko, bo nie zdążymy”. Efektem jest silne uczucie stresu wynikające z tego, że dziecko sobie nie radzi z tak gwałtownie zmienionymi okolicznościami dnia codziennego.
Oczywiście tego codziennego szkolnego rytmu i jego ograniczeń nie unikniemy, ale możemy nieco ułatwić dziecku, ale także sobie, te wrześniowe zmagania. Można zadbać o to, aby granica między tymi dwoma światami – wakacyjnym i szkolnym – była bardziej płynna, łagodniejsza, nie tak ostra. Co konkretnie można zrobić? Oto kilka porad:
- Zadbać o ciszę w drodze powrotnej ze szkoły i w domu, wyłączając radio, telewizor, komputer, ale też nie zalewając dziecka pytaniami o to, jak było w szkole, jakich kolegów poznało, co pani mówiła. Można w tym czasie wspólnie poleżeć, pooddychać albo zająć się zabawami manualnymi i w ten naturalny sposób stworzyć dziecku warunki do trwania w ciszy.
Ukojeniem przebodźcowanego zmysłu słuchu będzie też wspólne wsłuchiwanie się w dźwięki otoczenia, najlepiej w odgłosy natury, oczywiście na spacerze, który powinien być stałym punktem każdego dnia.
- Spacer będzie też okazją do uspokojenia zmysłu wzroku poprzez kontakt z naturą. Może też służyć zabawom na uważność (tak w warunkach szkolnych zaburzaną) poprzez obserwację z dzieckiem owadów, roślinek, poszukiwania kamyczków, listków, gałązek. Przemęczeniu zmysłu wzroku można zaradzić także, robiąc w domu porządki, zwłaszcza w pokoju dziecka. Czasowo można ograniczyć ilość przedmiotów, aby przestrzeń swoim nadmiarem nie wywoływała w dziecku niepokoju, chaosu i zmęczenia.
- Odpowiedzią na nadmiar energii, na konieczność stymulowania układów przedsionkowego i propriocepcji znów będzie niespieszny spacer, jazda na rowerze czy popołudnie na placu zabaw.
- Innym sposobem na wsparcie dziecka i złagodzenie objawów wrześniowego rozdrażnienia, nadpobudliwości, przemęczenia mogą być domowe zabawy z dziedziny integracji sensorycznej. Usprawnianie układu dotykowego będzie polegać na dotykaniu dłońmi różnych faktur, na wkładaniu rąk i nóg do pojemników z piłeczkami, kasztanami, orzechami, na szukaniu różnych przedmiotów ukrytych w pojemnikach z kaszą, z fasolą, na wyklejaniu z plasteliny, ale też rysowaniu rysunków palcem na plecach dziecka czy używaniu podczas kąpieli różnych myjek i szczotek, które jednocześnie będą masowały dziecko i je relaksowały po całym dniu.
- Warto usprawniać też układ przedsionkowy poprzez zabawy na placu zabaw, na przykład na huśtawce, karuzeli, poprzez skoki, przewroty, turlanie się, zjeżdżanie ze zjeżdżalni, a w domu poprzez skakanie na piłkach skoczkach, delikatne obracanie się w fotelu obrotowym.
- Bardzo skutecznym pomysłem na wrześniową traumę (i nie tylko) są zabawy ruchowe zaczerpnięte z metody ruchu rozwijającego Weroniki Sherborne, które w większości polegają na wspólnym baraszkowaniu rodzica z dzieckiem – chodzeniu na czworakach przez tunel zrobiony z ciała rodzica, kołysaniu dziecka na plecach, odpychaniu się plecami, wożeniu w kocu, naśladowaniu min, gestów. Zabawy te przyczyniają się do budowania więzi, regulowania emocji, poznawania schematu własnego ciała. A przede wszystkim są relaksem i wspólnym radosnym czasem.
Jak widać, takim łagodnym sposobem na wejście we wrzesień będzie bardzo świadome przedłużanie trybu wakacyjnego, takie połączenie rytmu szkolnego z rytmem urlopowym na przestrzeni dnia. Oczywiście, dorosły nie ma na to czasu, bo ciemna strona września dopada także jego i zmusza do konieczności spięcia wszystkich grafików, zrobienia zakupów i podjęcia innych niezbędnych przygotowań. Jak dorośli mają ten problem braku czasu rozwiązać, zostawiamy już ich kreatywności. Zaznaczamy jedynie, że dobro dziecka (a więc i dorosłego) domaga się dodatkowych starań adaptacyjnych. Póki pogoda za oknem. Póki w dzieciach drzemią wakacyjne wspomnienia i potrzeby.