Zaufanie to fundament relacji. Na zaufaniu budujemy nasze kontakty z otoczeniem i oczywiście łatwo jest nam to zaufanie stracić. Często wystarczy jeden nieodpowiedzialny ruch i osoba, która do tej pory nam ufała, będzie na nas patrzeć zupełnie inaczej. Z zaufaniem jest ten problem, że bardzo długo się je buduje, a stracić można go w mgnieniu oka. Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego jest tak, że patrzy się bardziej na wpadkę, a często lata bez niej spłycone zostają do nic nieznaczącego etapu?
Myślę, że przede wszystkim warto zastanowić się nad tym, jakie znaczenie ma zaufanie i dlaczego ono jest takie ważne. Wyobraźmy sobie świat, w którym musimy wszystko sprawdzać w różnych źródłach i dopiero na takiej podstawie podejmujemy jakąkolwiek decyzję. Oczywiście możemy to spłycić zupełnie i nie dowierzać, że w paczce płatków śniadaniowych są rzeczywiście płatki, a w tubce z pastą do zębów nie znajdziemy majonezu. Nasza cywilizacja opiera się na zaufaniu i pozostawieniu wielu spraw w domyśle. To bardzo ułatwia życie, ale z drugiej strony, jeśli coś się nie będzie zgadzać w tym „domyślnym” zaufaniu, to zawód będzie duży. Jak w tym często przywoływanym obrazku z dzieciństwa, kiedy wyciągając opakowanie lodów z zamrażarki, spodziewamy się dobrego deseru, a tu figa, znaczy koperek. Spróbujmy wczuć się w emocje zawiedzionego dziecka, którego wizja świata na chwilę się zachwiała. To oczywiście przykład komiczny i tak jak pisałem, spłycający rzeczywistość, ale mechanizm zawsze jest ten sam. Ufamy, że ktoś zachowa się w sposób przewidywalny i spotyka nas zaskoczenie, kiedy dzieje się inaczej.
W zaufaniu nie chodzi wyłącznie o jego aspekt moralny, że ktoś jest jego godzien albo nie. Chodzi raczej o przewidywalność zachowań, o to, że ktoś przyzwyczaił nas do takiego, a nie innego sposobu reagowania w rzeczywistości. Zaufanie jest więc naszym autopilotem, dzięki któremu nie musimy za dużo myśleć i możemy poruszać się sprawnie przez życie.
Jeśli chodzi o relacje natomiast – szczególnie te, na których najbardziej nam zależy – zaufanie przybiera inne formy. Staje się pieczęcią gwarantującą ich jakość. Z pieczęciami starego typu było tak, że jak ktoś je przełamał, to nie dało się ich skleić, ale należało je roztopić i odbić w nich pieczęć na nowo. Myślę, że to dobry opis tego, dlaczego zaufanie łatwo stracić, a tak trudno je odzyskać. Połamać coś to chwila, ale na nowo stworzyć i postarać się o naprawę nie jest łatwo. Pielęgnowanie zapieczętowanych zaufaniem relacji jest więc niezwykle ważne.
Oczywiście nie wszystkie przewinienia łamią te pieczęcie, ale każda niesłowność, nielojalność, oszustwo i kłamstwo nadwyrężają ich jakość, aż w końcu pieczęć pęka pod wpływem jakiejś drobnostki – o jednej drobnostki za dużo.
Jeśli chcemy, aby nam ufano, musimy sami zaufać i otworzyć się na drugiego człowieka. Musimy pielęgnować nasze relacje z innymi i dbać, abyśmy byli postrzegani jako osoby wiarygodne i powtarzalne w swoich zachowaniach. Dzięki temu będzie nam łatwiej żyć i ten autopilot codzienności będzie wymagał minimalnej uwagi z naszej strony, choć wiadomo, że korekty kursu są zawsze potrzebne.