Dzisiaj wielu rodziców na różne sposoby przeżywa pójście swoich dzieci do przedszkoli i szkół. Wielu z nich z ulgą czekało na początek roku szkolnego. Szczególnie rodzice starszaków, gdyż wiedzą, że szkoła gwarantuje pewną stabilność, organizację życia, samodyscyplinę – nazwijmy wszystko to „normalnością”. Ale przede wszystkim powrót do przedszkoli i szkół to powrót do nauki wielu przydatnych umiejętności społecznych, jak rozwiązywanie konfliktów, budowanie relacji z rówieśnikami, nauka współpracy i komunikacji, a także poszerzanie wiedzy i pasji dziecięcych. Placówki pomagają nam, rodzicom, nie tylko wychowywać, ale gwarantują dzieciom opiekę i bezpieczeństwo. Niemniej początki są trudne i dla dzieci, i dla rodziców. I nie ukrywam, że mnie także łezka w oku się zakręciła, kiedy patrzyłam, jak chętnie moje dzieci pomaszerowały do swoich pań, kolegów i koleżanek. Z jednej strony cieszyłam się, że nie było dramatów, choć z drugiej strony nieco ze smutkiem i rozżaleniem patrzyłam, jak szybko od naszego pożegnania weszły w tryb przedszkolaków.

Zdałam sobie sprawę, że wszelkie „pierwsze razy” naszych dzieci, owszem, cieszą nas, nieraz zachwycają, ale gdzieś w środku kłują. To ukłucie to nic innego jak strach, że staniemy się zbędni, niepotrzebni. I wszelkie próby naszych dzieci wbrew pozorom bardziej stresują nas, rodziców, niż nasze dzieci. Trzeba mieć sporo odwagi, by się przyznać przed sobą, że czasem to my bardziej potrzebujemy naszych dzieci niż one nas. A z drugiej strony wiemy, że bez naszej odwagi dzieci też blokują się, nie chcą próbować. Szybko wyczują nasze obawy i nieszczerość, dlatego to my musimy się zmierzyć z tym, co nas ogranicza.

Nauka śmiałości i odwagi u dzieci to nie tylko ich próba odwagi, ale także wyzwanie dla rodziców. Rozwijając odwagę u naszych pociech, dajemy im szansę na zdobycie nowych doświadczeń, które są kluczowe dla ich przyszłego sukcesu i samodzielności. Wypychając niejako dzieci z domu, nie odsuwamy się od nich, ale wręcz przeciwnie – dajemy im szansę na poznanie i eksplorację świata na własną rękę. To jest naszym darem dla nich, by mieli lepszy start w dorosłe życie. Chcemy, aby nasze dzieci były odważne i świadome swoich umiejętności i wartości, nawet w obliczu życiowych trudności.

Od nas wiele zależy. Przede wszystkim ważne jest, abyśmy w tym procesie nauki śmiałości dawali naszym dzieciom wolność, szacunek i zaufanie. To nie jest łatwe, ale konieczne. Cieszymy się z ich sukcesów, takich jak pierwsze kroczki czy pierwszy samodzielny posiłek, odpieluchowanie, potem pójście do przedszkola, szkoły, ale musimy pamiętać, że to przede wszystkim ich zasługa, ich praca i zaangażowanie. Nasze dzieci potrzebują naszej pomocy, ale tylko czasem, ale jeszcze bardziej potrzebują naszego spokoju i wytrwałości, by niczego nie korygować, poprawiać, radzić czy wyręczać. Jednym słowem, potrzebują, byśmy im towarzyszyli na drodze ku samodzielności, ku dorosłości. Odwaga polega również na tym, aby nie przeszkadzać dzieciom w tym, co potrafią zrobić same. To trudne, gdy patrzymy na ich porażki, emocje czy frustracje. Wiemy, że moglibyśmy pomóc, ale czasem lepiej poczekać, aż same poproszą o wsparcie. Nasza pomoc może czasem podkopać ich wiarę we własne możliwości.

Poza tym czas ten powinien być naszym sojusznikiem w wychowaniu. Niczego naprawdę nie trzeba przyspieszać. Umiejętności naszych dzieci czy szybkość wykorzystania ich w codzienności nie stanowią o wartości nas – rodziców. Rodzicielstwo nie powinno być rywalizacją ani pokazywaniem, jak skutecznie wychowujemy dzieci. To proces, który wymaga cierpliwości i zrozumienia. Nasze dzieci czasem odrzucają naszą pomoc, bo chcą próbować samodzielnie. Musimy być gotowi do przyjęcia tej decyzji z miłością.

Odwaga polega także na tym, że przyznajemy, że wychowujemy nasze dzieci do samodzielności i dla innych. Choć tęsknimy za chwilami, gdy były małe i zależne od nas, to musimy pamiętać, że nadal potrzebują naszej obecności, choć może w inny sposób. Chcą czuć nasze wsparcie i nade wszystko akceptację. Wartość naszych dzieci nie zmienia się wraz z ich rozwojem. Ta tęsknota za dzieckiem, które wprawdzie jest tuż obok, ale już w innej perspektywie, może przyprawiać nas o dreszcze. Bo tak bardzo potrzebujemy tej bliskości, nawet tej fizycznej. Wraz z rodzicielstwem nasze życie zaczęło mieć głębszy nieraz sens. To dzieci nas kształtują i nadają wartość naszym działaniom. Nie chcemy tego tracić bezpowrotnie. Dlatego tak ważne i warte uwagi powinny być nasze wysiłki, by w dzieciństwie dbać o relacje z naszymi dziećmi, oparte o empatię i miłość, zrozumienie i wolność, jako odpowiedzialność za siebie i innych. A strach jest wpisany w bycie rodzicem, nawet dziecka już dorosłego. Jednak można go oswoić.