Wakacje już na półmetku. Na pewno część z nas odczuła to na własnej skórze dosyć mocno. Nie dla wszystkich jest to czas wolny i nie wszyscy wykorzystają te dwa miesiące na odpoczynek. Nauczyciele mają na jakiś czas przerwę w obowiązkach zawodowych, co dla rodziców jest równoznaczne z dodatkowym obciążeniem i zmartwieniami. Większość z nich musi przecież zająć się dziećmi, które nagle z dnia na dzień nie mają co ze sobą zrobić. I teraz trzeba się porządnie nakombinować, aby zorganizować im czas w przerwie od szkoły. W sumie na rynku znajdziemy dużo ofert obozów, kolonii i półkolonii, ale to jest rozwiązanie krótkotrwałe, zwykle na tydzień czy też, jak w przypadku półkolonii, jedynie na 5 dni. Co z resztą czasu? Finansowo raczej mało kogo stać, aby zagospodarować w ten sposób całe dwa miesiące.
Kiedyś było prościej. Dzieci jechały na wakacje do dziadków na wieś i tam dopiero poznawały prawdziwą swobodę. I prawdziwą przygodę. Mogły się wreszcie wyhasać, pooddychać świeżym powietrzem, najeść owoców prosto z krzaka lub z drzewa i przebywać wśród zwierząt, lasów i pól. Nie były też za bardzo pilnowane, nikt nie chodził i nie trząsł się nad nimi. A o telefonach komórkowych żadne dziecko wtedy nawet nie marzyło. Babcia i dziadek mieli okazję budować i podtrzymywać dobre relacje z wnukami, a rodzice w tym czasie mieli głowę lżejszą o jedno zmartwienie. Obecnie często to właśnie dziadkowie mieszkają w mieście, bo tam wszędzie blisko: i sklepy, i lekarz, i apteka. Nie zawsze też chcą, a czasem zwyczajnie nie mogą, zaopiekować się wnukami. Może zdrowie nie pozwala, a może nie mieli wcześniej żadnej okazji, aby zbudować z nimi jakąś bliższą więź. W takiej sytuacji dziadkom i wnukom trudno nawet pobyć razem i dzielić wspólną przestrzeń, zbyt dużo ich może różnić, a zbyt mało łączyć.
Wakacje oznaczają więc dla rodziców upadek pewnej ustalonej rutyny, która na co dzień trzyma ich życie w ryzach. Ta zmiana generuje dużo sytuacji stresowych, zarówno u dorosłych, jak i u dzieci. Sprzeczne pragnienia w połączeniu z ograniczonymi możliwościami i koniecznością przebywania we własnym towarzystwie dają rezultat w postaci „mieszanki wybuchowej”. I jak w takich warunkach odpoczywać? Niektórym już na samą myśl o planowaniu jakiegoś wspólnego wyjazdu wszystkiego się odechciewa. Nie dość, że trzeba zorganizować wszystko „tam”, to jeszcze chcemy zostawić wszystko w jak najlepszym porządku „tu”. W pewnym momencie stajemy w rozkroku: jedną nogą już jesteśmy u celu podróży, a drugą jeszcze w domu, wiedząc, że tyle rzeczy zostało niedokończonych.
Dla dzieci wakacje to przede wszystkim upragniony i wyczekiwany czas wolny od nauki, porannego wstawania i napiętego grafiku dnia. Większość z nich przecież, oprócz zwykłych lekcji w szkole, ma dodatkowe zajęcia pozalekcyjne. W roku szkolnym każdy dzień jest przepełniony różnymi formami zorganizowanego czasu, pośród których trudno o chwilę „luzu” i „nicnierobienia”. W związku z tym najlepszą opcją odpoczynku naszych dzieci byłoby pozostawienie ich w spokoju przez jakiś czas. Mam tu na myśli jakieś dwa tygodnie, może mniej, może trochę więcej, podczas których nie będziemy ich budzić o wyznaczonej godzinie, pozwolimy do późna biegać po podwórku i chodzić spać wtedy, gdy już sami będą chciały się położyć. Zrezygnujemy z gotowania na siłę dwudaniowych obiadów, które zawsze serwujemy o tej samej porze, podczas upałów bardziej chce się pić niż jeść. A dobre lody i miska owoców też przecież mogą zastąpić jeden posiłek. Niech dzieci poczują, że naprawdę mają wolne.
Wiem, łatwo napisać, trudniej zrobić. Wszystko zależy od bardzo wielu czynników. Od tego, w jakim wieku jest dziecko, czy mamy jedno, czy więcej, czy w domu jest współmałżonek lub partner, który przejmuje część obowiązków, czy mieszkamy w mieście, czy na wsi. No i oczywiście najważniejsze, czyli jak uda nam się zorganizować nasz urlop. Czasami jednak to my sami mamy klapki na oczach i wydaje nam się, że po prostu się „nie da”. Mamy pewne utarte przyzwyczajenia i przekonania, których nie potrafimy przełamać. Łatwiej nam funkcjonować według sprawdzonych i wypracowanych zasad. Trudniej natomiast wsłuchać się w potrzeby innych członków rodziny.
Wakacje to dobry czas, aby zweryfikować nasze dotychczasowe podejście do wychowania, do zajmowania się domem i do odpoczynku. Te trzy rzeczy bardzo się ze sobą łączą. Często bowiem wyobrażamy sobie, że to my, rodzice, musimy zrobić jedzenie, posprzątać kuchnię, ogarnąć pakowanie i jeszcze zorganizować czas dzieciom. Na odpoczynek już nie starcza nam czasu. I denerwujemy się, że podczas gdy my robimy wszystko naraz, inni odpoczywają i leniuchują. Co możemy z tym zrobić? Potasować i rozdać karty ponownie. Nauczmy dzieci przygotowywać proste posiłki, typu placki, naleśniki, jajecznicę czy makaron z serem, rozpiszmy kolejkę na sprzątanie po posiłkach, a przed wyjazdem niech każdy przygotuje i odłoży na oddzielną stertę rzeczy, które chce zabrać. W ten sposób zyskamy czas na to, aby odpocząć, wypić spokojnie kawę i poczytać książkę. To jest możliwe, naprawdę. No dobrze, a co zrobić, gdy dzieci wołają co chwila „mamo” albo „tato”? Zaprosić ich, aby przysiadły się do nas ze swoją książką lub po prostu przytuliły i były cichutko. Może przyjdą i rzeczywiście chwilę przy nas posiedzą, a może pójdą jednak do siebie i się czymś zajmą. Dobrze jest wyznaczyć czas, jaki jest Wam potrzebny, aby wiedziały, kiedy znowu będziemy dostępni. Warto pokazać dzieciom, że rodzice też potrzebują odpoczynku.