W różnych przestrzeniach społecznych relacji (w pracy, w szkole, we wspólnotach) panuje współcześnie, zwłaszcza w naszym kręgu kulturowym, kult ekstrawertyka. Ekstrawertyk to osoba „przyjazna w obsłudze” – wyrazista, przyciągająca uwagę, nadająca ton interakcjom, chętna do współpracy, zawsze z ręką w górze – szczególnie w warunkach szkolnych. W tej konkurencji introwertyk nie ma żadnych szans. Jest zbyt cichy i spokojny. Nie lubi się wychylać, odzywać, pracować w grupie, wypowiadać się publicznie, bywa skrępowany i onieśmielony. Niewiele na pierwszy rzut oka da się z nim szybko i skutecznie zrobić.

 Nic więc dziwnego, że zarówno rodzice, jak i nauczyciele widzą większy potencjał w ekstrawertykach jako lepiej radzących sobie w życiu. Ogromną popularnością cieszą się wakacyjne turnusy TUS (treningów umiejętności społecznych), w których zatroskani opiekunowie widzą szansę na łatwiejszy szkolny start swoich introwertycznych, często też nieśmiałych pociech.

Kult ekstrawertyków zaczyna jednak być przez specjalistów podważany, a osobowość introwertyczna doceniania i wspierana w zapewnieniu jej należnego miejsca wśród społecznych różnorodności.

 Introwertyk rzeczywiście jest cichy i spokojny, robi wrażenie nieśmiałego i wycofanego, niepewnego siebie, ale to tylko wrażenie. Jest cichy i spokojny, bo tak lubi, bo dobrze się z tym czuje. A w sprzyjających i przyjaznych okolicznościach staje się swobodny, pewny siebie, śmiały. Lubi spędzać czas w samotności. To czas jego regulacji. Ale lubi też towarzystwo innych, byle nietłumne. Woli wyselekcjonowaną grupkę bliskich osób. O dziwo, często się przy nich czuje i zachowuje jak ekstrawertyk. Z racji swojej cichości jest doskonałym obserwatorem i uważnym słuchaczem. Woli słuchać niż mówić oraz pytać niż odpowiadać. Chętniej wypowiada się na piśmie niż ustnie – łatwiej mu napisać SMS-a lub maila niż zadzwonić.

Bycie introwertykiem nie oznacza bycie nieśmiałym albo kimś z problemami, albo z mniejszą wiedzą, albo z mniejszymi kompetencjami.

Introwertyk ma ponadto cudowną właściwość unikania konfliktów. Woli też pracować sam niż w grupie. Niespecjalnie lubi nowe wyzwania i ryzyko. Generalnie nie lubi być w centrum uwagi. Woli boczną pozycję obserwatora. Introwertyk może być bardzo dobrym uczniem, o ile nauczyciel nie uzna za podstawę oceniania aktywność na lekcji. Jest też cenionym pracownikiem – sumiennym, niekonfliktowym, dającym szefowi dojść do głosu.

Jest dość wysoko reaktywny na stymulację sensoryczną, ma cechy nadwrażliwości, męczliwości nadmiarem bodźców. Kameralne i wyciszone przestrzenie są więc dużo bardziej komfortowe i przyjazne dla introwertyka. Dlatego lubi na szkolnych przerwach lub w pracy odejść na bok, pobyć w odosobnieniu, nie ze względy na swoją aspołeczność czy pogardliwy stosunek do współtowarzyszy, ale z powodu potrzeby wyciszenia, regulacji i naładowania akumulatorów.

Aby tak harmonijnie funkcjonować, trzeba jednak najpierw introwertyzm odkryć, dostroić się do niego, polubić i docenić. A także przekonać innych, że za mało popularnymi reakcjami kryje się po prostu inna potrzeba, inna natura, inny sposób funkcjonowania. Że odchodzenie na bok, nieodzywanie się niekoniecznie od razu oznacza gburowatość, ale może być zwykłym objawem wyczerpania mentalnego. 

Introwertyzm można świadomie rozwijać i czynić z niego siłę. Niekoniecznie trzeba nosić w sobie kompleks introwertyka i tęsknotę za ekstrawertyzmem, próbować na siłę być widocznym, towarzyskim, przebojowym. Można znaleźć inny sposób na wyróżnianie się, zgodne ze swoją naturą, ciche. Jedna i druga osobowość ma swoje silne strony, zalety, a obie nawzajem się uzupełniają.