Ocenianie i wspieranie to dwa odległe bieguny relacji. Wydaje się, że wciąż oceniamy rzeczywistość, ludzi, relacje, rzeczy, działania. To część naszego życia. Czy jednak ocenianie jest niezbędne? Czy jest uprawomocnione, bo nie da się inaczej tworzyć relacji? Bo musimy się ustosunkować do kogoś i do czegoś? Ocenianie jest szybkim, bezrefleksyjnym szufladkowaniem innych. Wspieranie, wchodzenie w relację na bazie empatii wymaga wysiłku i wyjścia poza swoje projekcje o innych. Dziś o przestrzeni w nas, która najbardziej wpływa na nasze relacje z innymi, a która często pozostaje tylko w naszej głowie.
Ocenianie wydaje się być jednym z najczęstszych schematów naszego funkcjonowania. Szkoła jest miejscem, gdzie ocenianie kwitnie. Jest też dobrym przykładem tego, jak kulawe jest ocenianie, jeśli nie jest oparte na wsparciu (takim dobrym przykładem może być ocenianie kształtujące). Czym jest w swej istocie ocenianie?
Ocenianie to zamknięcie kogoś w klatce naszych wyobrażeń, bo jest nam tak wygodnie i łatwo. To szufladkowanie niejako automatyczne na podstawie naszych kwalifikantów (właściwych tylko nam, wykształconych w naszym procesie poznawczym). Jest ono introjekcją – połknięciem pewnych norm zaczerpniętych, wtłoczonych nam, często w dzieciństwie – i kierowaniem się nimi w naszym postępowaniu. Nasze „powinno się”, „trzeba”, „musisz” są zazwyczaj częścią oceniania. Ocenianie jako proces introjekcji, czyli forma unikania kontaktu, jest formą ucieczki od relacji. Łatwiej nam zaszufladkować kogoś w swojej ocenie, krytyce niż zobaczyć daną osobę, sprawy w realnym świetle. To unikanie kontaktu w zamykającej ocenie spraw, rzeczy i osób powoduje, że nie zostawiamy miejsca na elastyczność, rozwój, empatię i adaptację. Ocena bowiem zamyka wszelki proces pójścia do przodu. Często otrzymujemy oceny, które nie pozostawiają nam pola do rozwoju. Niezależnie, czy ocenia nas szef, żona, przyjaciel, znajomy czy obca osoba.
Ocenianie jest też podreperowaniem w prosty sposób swojego poczucia wartości. Oceniają zwykle osoby podszyte lękiem. „Mogę też być taki”, „mogę też tak funkcjonować”, „nie jestem dość dobry dla siebie” – dlatego przez ocenianie innych chcę podbić swoje postrzeganie samego siebie. Za ocenianiem innych kryje się wiele. Sposób oceniania i to, kogo oceniamy, mówi nam wiele o nas samych. Jeśli osoba oceniająca innych zdoła wyjść poza ten proces, zobaczy tam ważne prawdy o sobie. Zamknięcie na innych i unikanie wejścia w relacje, ale i ucieczka od zmierzenia się z innymi są sposobem postrzegania świata. To unikanie prawdy o tym, że świat jest dynamiczny, życie zmienne, a człowiek wciąż musi się adaptować do nowych warunków. To wymagający proces, by widzieć człowieka w jego życiu i uwarunkowaniach. Łatwiej nam ocenić kogoś, zaszufladkować według własnych kryteriów i odciąć się od niego.
Zupełnie innym procesem jest wspieranie drugiego człowieka. To wejście na drogę empatii i akceptacji. To towarzyszenie człowiekowi w jego rozwoju, adaptowaniu do zmiennych jego życia. Wspieranie nie musi być od razu aktywnym uczestniczeniem w jego życiu, ale jest nim już na etapie wsparcia słownego, już w braku oceniania. Wspieranie drugiego człowieka to wejście w prawdę o sobie. Ja też jestem osobą w rozwoju. Ja też mam słabości, niedociągnięcia. To prawda o nas wszystkich. Jeśli jednak wybieram drogę ocen, krytyki, często chcę za nimi ukryć swoje słabości, a unikanie relacji odcina nas od innych. Zostajemy wtedy w swojej bańce wyobrażeń o innych. Wspieranie innych to zaakceptowanie odmienności drugiego człowieka, jego odmiennych uczuć. To wejście w jego buty życiowe i jego oczyma zobaczenie świata i życia. Trudno to często zrobić nawet z bliskimi nam osobami, a co dopiero w luźnych relacjach znajomości, koleżeństwa czy zależnościach tylko zawodowych. Wspieranie innych jednak nie ma względu na osoby – albo jesteśmy osobami wspierającymi innych, albo nie. Nie da się być pełnym empatii dla drugiego tylko w określonych układach czy warunkach. Albo się jest człowiekiem otwartym na innych, albo nie. Inaczej oszukujemy samych siebie.
Wspieranie swoich bliskich, znajomych, przyjaciół czy osoby w relacjach zawodowych zakłada ludzki obraz relacji. To danie przestrzeni i czasu na wysłuchanie innej strony widzenia spraw, działań czy decyzji. To wewnętrzne przyzwolenie i danie innym prawa do życia według ich wartości. Niestety często to pociąga za sobą i nasze dostosowanie się do innych. Wielu osób na to nie stać. Musieliby się wykazać elastycznością w postrzeganiu tylko swojego, jedynie słusznego punktu widzenia spraw i rzeczywistości.
Wiele osób dziś mówi o tym, by nie oceniać, ale wspierać. Powstaje wiele kampanii społecznych opartych na tym prostym stwierdzeniu, np. kampania społeczna dotycząca depresji, nierówności społecznej czy akceptacji odmienności. Jednak zacznijmy od nas samych. Zanim ocenimy, skrytykujemy, zanim otworzymy usta, by zamknąć się na relację, pomyślmy, dokąd zaprowadzi nas ta droga. Co pozytywnego zbuduje w osobie ocenianej? Co dobrego stworzy między nami? Jak mnie samego to rozwinie? Zamiast tego wybierzmy drogę uczciwości i prawdy w relacjach. Porzućmy drogę wyobrażeń o innych, a wejdźmy na drogę autentycznego budowania więzi z innymi. Tylko autentyczne wsparcie drugiej osoby daje jej szansę na rozwój i transformację. Każdy z nas żyje w relacjach. Nikt z nas nie jest samotną wyspą, a ostatecznie pozostanie po nas tylko to, zostawimy w sercach innych.