Każdy z nas chce być kochanym i kogoś kochać. Okazywanie czułości wobec dziecka jest czymś naturalnym i pewnie przychodzi nam łatwiej aniżeli nawet wobec najbliższych, ale już dorosłych. Małe dzieci są tak rozkoszne, że chciałoby się je zjeść, wyprzytulać i zacałować za wszystkie czasy. Później czułość trochę zmienia swe oblicze, posiada inne zadanie, motywy. Niemniej bez okazywania czułości nie ma rodzicielstwa czy macierzyństwa. Poprzez wszelkie gesty miłości nawiązuje się nierozerwalna więź z dzieckiem. I trzeba ją pielęgnować.

W naszym domu na porządku dziennym wymawiane jest słowo: „kocham cię”. Okazujemy sobie czułość na różne sposoby. Może teraz jest trochę łatwiej, bo dzieci są małe i często same dopraszają się przytulania, całowania, głaskania, drapania czy rozmów. Poza tym moje dzieci są również bardzo wylewne w okazywaniu swojego przywiązania, sympatii czy miłości. Nieraz widziałam niemałe zaskoczenie i zdziwienie, a może i zakłopotanie na twarzach ludzi, którym nasze dzieci wypowiedziały czułe słowa bądź się przytuliły. I wcale nie potrzebują one zachęty na siłę, aby kogoś całować czy przytulać. Same wiedzą, kiedy chcą w ten sposób okazać swoje zainteresowanie czy przywiązanie. I są w tym bardzo szczere. Poza tym pocałunek jest najlepszym lekarstwem na wszelkie dziecięce „ałałki” i „kuku”. Podobno z naukowego punktu widzenia całowanie zranionego miejsca faktycznie działa łagodząco na uczucie bólu. A wszystko za sprawą wydzielanych podczas całowania i chuchania hormonów szczęścia. Potrafią one oszukać mózg, dając mu znać o źle odebranej informacji. 

Z doświadczenia wiem, jak bardzo czułość wpływała na mnie jako dziecko, a także na mnie jako kobietę. To nie są żadne bujdy, wstyd czy rozpieszczanie dzieci. Trzeba w końcu obalić ten mit. Okazywanie czułości i traktowanie dzieci z empatią, szczególną wrażliwością i szacunkiem nie rozpieści naszych dzieci, nie uzależni ich od nas. A z pewnością to nie jest bezstresowe wychowanie. Ten, kto tak uważa, może sam w dzieciństwie cierpiał na deficyt okazywanej mu miłości. Żeby być twardym, pewnym siebie, wcale nie trzeba przejść twardej szkoły wychowania. Wręcz przeciwnie. Otrzymane we wczesnym dzieciństwie narzędzia w postaci czułości, zainteresowania, empatii, szacunku, traktowania poważnie, wyrażania uznania pomogą ukształtować człowieka równie czułego i empatycznego.

Okazywanie czułości, oprócz fizycznych zalet, wpływa na poczucie bliskości i bezpieczeństwa. A co ważniejsze, kształtuje charakter i wspomaga rozwój emocjonalny dziecka. Niektórzy by chcieli, by w ogóle nie skupiać się na emocjach, bo w ten sposób, ich zdaniem, wychowuje się mięczaków. Niestety bez nauki nazywania emocji i możliwości swobodnego ich wyrażania trudno będzie dzieciom tworzyć własny system wartości i kształcić inteligencję emocjonalną, tak ważną w dorosłym życiu. Dziecko, któremu zapewniono bezpieczeństwo emocjonalne przez czułe traktowanie, to dziecko, które w siebie wierzy i szanuje samo siebie. Wsparcie emocjonalne naszych dzieci pomaga im znaleźć się najpierw w środowisku rówieśniczym, a później w dorosłym świecie. Wspomaga ich poczucie własnej wartości. Ponadto czułość wspiera empatyczne zachowania dziecka. Dzięki niemu będzie cieszyło się z otrzymywania, ale i dawania – nie tylko rzeczy materialnych, ale i duchowych, emocjonalnych.

Dziecko na pewnym etapie swojego życia chce mniej okazywanej czułości fizycznej. Zapewne to wynika z różnych przyczyn. Im starsze dziecko, tym trochę większe zakłopotanie i wstyd przed rówieśnikami. Nasz syn bardzo wyraźnie określa swoje granice w tej materii. Nie jest to jeszcze zawstydzenie, ale nie lubi pewnych rzeczy i trzeba o tym pamiętać i to szanować. Niemniej sam często robi odstępstwa od tych zasad, kiedy ma ogromną potrzebę czułości, bycia blisko.

Zatem – czułości nigdy za wiele! Okazujmy ją sobie, nie tylko od święta.