Asertywność to pożądana postawa. Wiedza na jej temat jest cenna, warta starań, poszukiwań i czasu na lektury i podcasty. Warta, bo ma nam umilać życie, pozwala ujawniać się naszemu „ja”, ułatwia budowanie dobrych dla obu stron relacji. Dzięki asertywności możemy w pełni być sobą. Wszystkie te argumenty są oczywiste odnośnie do osób dorosłych. Kiedy jednak mówimy o asertywności dzieci, to w pierwszym odruchu mamy ochotę się żachnąć: „Asertywne dziecko? Dziecko umiejące mówić «nie»? Czy to nie za duże ryzyko? Czy aby nie stanowi zagrożenia dla autorytetu rodzica, nauczyciela?”. Może więc asertywność nie jest dla dzieci, a jedynie dla dorosłych? Jak patrzeć na asertywność dziecka i co o niej sądzić?

Te początkowe wątpliwości z pewnością szybko nas opuszczą, kiedy przytoczymy jeszcze raz definicję omawianej postawy: „Zachowanie asertywne to zespół zachowań interpersonalnych wyrażających uczucia, postawy, życzenia, opinie lub prawa danej osoby w sposób bezpośredni, stanowczy, uczciwy, a jednocześnie respektujący uczucia, postawy, życzenia, opinie i prawa innej osoby”. Brzmi trochę lepiej. Skoro mowa o wzajemnym szacunku, to już nie jest tak źle. Kolejne dopowiedzenie rozwiewa jeszcze bardziej nasze wątpliwości: „Jest to alternatywa dla zachowań: biernego, agresywnego, manipulatorskiego”. Przecież nie chcemy, aby nasze dzieci były bierne, a już na pewno nie agresywne. A więc z ulgą możemy powiedzieć „tak” dla asertywności naszego dziecka. Co jeszcze zyskamy, ucząc je tej trudnej sztuki?

Ilość naczyń połączonych z asertywnością jest ogromna. Przede wszystkim fundamentem postawy asertywnej jest poczucie własnej wartości. Już to jest wartością samą w sobie.

Umiejętność jasnego wyrażania swoich uczuć, a o takiej postawie mówimy w asertywności, to zdrowie nie tylko psychiczne, ale i fizyczne. W konfliktach z rodzicami nie ma wówczas potrzeby korzystania z mechanizmów obronnych, czyli walki, ucieczki czy agresji. Zatem dzięki asertywności jest nadzieja na mniej życiowych burz – napięć, buntów, wybuchów, ataków, a większa szansa na spokojne współistnienie.

Asertywność zakłada rozumienie swoich potrzeb i granic oraz domaganie się ich respektowania, ale dotyczy to także granic cudzych. Kiedy my szanujemy nasze dzieci (bo dajemy im prawo do bycia asertywnymi), one takiej samej postawy uczą się względem nas (takie przynajmniej jest optymistyczne założenie). Jest też nadzieja, że wyrosną na osoby o wysokim poczuciu moralności.

Zaletą asertywności jest też otwartość – spokojne komunikowanie swoich poglądów, uczuć, doświadczeń. To wspaniale mieć otwarte dziecko, które powie, co mu leży na sercu, dzięki czemu my nie musimy się domyślać, zastanawiać i martwić.

Dziecko asertywne jest świadome swoich potrzeb, ale i możliwości. Efektem tego będzie wytyczanie celów, adekwatne dobieranie metod ich osiągania (także umiejętność proszenia o pomoc), a końcowym efektem – skuteczne działania, dobra organizacja i może nawet pracowitość.

Korzyści jest wiele. I nie da się ich kwestionować. Przeszkodą może być jedynie lęk przed wypaczeniem rozumienia asertywności. Obawiamy się, że dziecięce „nie” stanie się narzędziem buntu i utraty naszej nad dzieckiem kontroli. Że przekazanie dziecku pełnych praw do określania swoich potrzeb oraz kierowania się zgodnie z nimi może trafić na niepodatny – bo niedojrzały – grunt i zrodzić trudnego dla otoczenia narcyza. Obawy te jednak są bezpodstawne, jeśli sami osiągnęliśmy asertywną dojrzałość oraz bliska jest nam rodzicielska postawa miłości, troski i uważności.