W podejściu bliskościowym w wychowaniu dzieci, które notabene jest mi bardzo bliskie i jest pewnym wyznacznikiem tego, jakim rodzicem chciałabym być, często podkreśla się fakt, by akceptować swoje dzieci. Kiedy przeczyta się pierwsze zdanie tegoż artykułu, to owo stwierdzenie wcale nie okazuje się czymś odrealnionym, jakimś novum. Przecież akceptacja jest jedną z potrzeb człowieka. Każdy z nas chce być akceptowany w rodzinie, w pracy, we wspólnocie, w gronie znajomych. Dlaczego dzieci nie miałyby też czuć się akceptowane, rozumiane, ważne, szanowane za to, kim po prostu są?

Czym powinna być akceptacja siebie lub kogoś? Niczym innym, jak uświadomieniem sobie, że składamy się z sumy wad i zalet. To znaczy, że dajemy sobie przyzwolenie na popełnianie błędów, ale i staramy się w miarę swoich możliwości wciąż się rozwijać. To także umiejętność cieszenia się ze swoich sukcesów i przyjmowania porażek. To również przyzwolenie na wyrażanie siebie poprzez emocje, odczucia. To równocześnie determinant budowania relacji z innymi, ponieważ akceptując siebie, łatwiej jest nam zaakceptować innych.

Poza tym, kiedy myślimy o akceptacji, od razu przychodzą nam na myśl działania, jakimi są ocenianie, krytyka. Tylko że one niestety raczej, mówiąc kolokwialnie, podkopują nasze poczucie własnej wartości, a co za tym idzie – i akceptację samego siebie. A ta ostatnia wynika właśnie z poczucia własnej wartości, które wcale nie zależy od tego, co potrafimy, jakie mamy zdolności. To pokazuje, jak akceptacja siebie i poczucie własnej wartości są ze sobą mocno powiązane. Jednak to, żeby dziecko czuło się akceptowane, w głównej mierze zależy od nas – od rodziców. A tu, jak się okazuje, zaczyna się problem. Często dzieje się tak, że trudno dziecko nauczyć akceptacji samego siebie, skoro my sami siebie nie akceptujemy.

Nietrudno znaleźć przykłady. Wystarczy przyjrzeć się naszym komunikatom, które codziennie dziecko od nas słyszy. Czasami nie kontrolujemy tego, co mówimy, poddajemy się emocjom i zazwyczaj sięgamy po ocenę i krytykę. Staramy się korygować każde zachowanie dziecka. Raz, że tak bardzo nas drażni, dwa, że poddawani jesteśmy ciągłej presji otoczenia, trzy, że nie umiemy bądź nie wiemy, jak z dzieckiem rozmawiać, cztery, że chcemy je po prostu zmienić.  A to już mija się z prawdziwym pojęciem akceptacji, bo nie chcemy dziecka takim, jakie jest, tylko pragniemy naszego wyobrażenia dziecka, którego oczekujemy.

Dla mnie osobiście pojęcie akceptacji dziecka najlepiej wyjaśnia stwierdzenie Jespera Juula, że budowanie poczucia własnej wartości należy zacząć od zauważenia dziecka i podkreślania jego doświadczeń. Wówczas nie skupiamy się na jego definiowaniu, czyli de facto ocenianiu go (J. Juul, „Zamiast wychowania”). W wielu trudnych sytuacjach w naszym domu zauważałam, że naszemu synowi zdarza się kłamać bądź wchodzić w rolę, której od niego oczekujemy, tylko po to, byśmy dali mu już spokój. Szczerze mówiąc, zamiast cieszyć się z tego, zmartwiliśmy się, gdyż tak naprawdę uświadomiliśmy sobie, że synek robi wszystko, byśmy go zaakceptowali, dopasowując się tak naprawdę do naszych oczekiwań. To nic innego, jak z góry przypisywanie dziecku etykietki, która niestety może determinować zachowanie dziecka. A to już niestety tresura, nie wychowanie.

Co zatem można zrobić, by pomóc dziecku zaakceptować siebie? Czasem wystarczą proste rozwiązania, nie musimy się silić od razu na wielkie psychologiczne teorie. Najważniejsze, by spędzać wartościowo z dzieckiem czas, by być z nim autentycznie, czyli interesować się tym, co nam mówi, słuchać go. Poza tym zauważać jego potrzeby i próbować im sprostać. Z pewnością musimy szczególnie uważać, co i jak mówimy do swoich dzieci, by wyzbyć się etykietowania, krytyki, oceny, a raczej nazywać jego działania, emocje z tym związane. Poza tym umieć zaakceptować to, że dziecko chce doświadczać różnych rzeczy, i jeśli jest to dla niego bezpieczne, może warto pozwolić mu na próby, na podejmowanie samodzielnych decyzji.

Im dziecko starsze, tym trudniej przychodzi nam zgoda na różne jego wybory, zachowania. Jednak często jest tak, że próbuje ono swoich możliwości, sprawczości i naszej cierpliwości jednocześnie. Czasami trudno nam się oderwać od pewnych schematów, którym sami byliśmy poddawani. Niemniej kiedy uświadomimy sobie, że nasza akceptacja dziecka może mu pomóc stać się bardziej niezależnym, świadomym dorosłym człowiekiem, warto spróbować nauczyć się akceptacji tego, że bycie rodzicem to ciągłe odkrywanie, że nasze dzieci są odrębnymi jednostkami.