W naszym kraju jest około 5,5 miliona osób z niepełnosprawnościami. Dane te na pewno są niedoszacowane, bowiem wciąż wiele osób jest niezdiagnozowanych lub nie posiada orzeczenia o niepełnosprawności. Jednak mimo to warto uświadomić sobie, że co siódmy Polak jest osobą niepełnosprawną.
Osoby z niepełnosprawnością to nie tylko osoby cierpiące od urodzenia na choroby nieuleczalne, rzadkie. To też osoby z ograniczeniem ruchowym powstałym w wyniku wypadków, urazów, zatruć. To nie tylko osoby z niepełnosprawnością intelektualną, choć jest ich w Polsce wiele, ale także osoby sprawne intelektualnie, które jednak w wyniku ograniczeń wynikających z uszkodzenia kończyn czy kręgosłupa mają poważne problemy, by funkcjonować w społeczeństwie samodzielnie czy niezależnie.
Kim są ludzie doświadczający w swoim życiu niepełnosprawności? To nasi sąsiedzi, znajomi, koledzy z dzieciństwa, dzieci naszych znajomych, którzy często nie udzielają się towarzysko. Dlaczego wciąż mamy problem z osobami, które doświadczają niepełnosprawności?
W wielu z nas pokutuje przeświadczenie z poprzednich lat, że osoby z niepełnosprawnością są wręcz ułomne, upośledzone, są ludźmi gorszej kategorii. Może nawet nie są ludźmi takimi jak my. Często możemy przeczytać w prasie, na forach społecznościowych dramatyczne opisy matek, które doświadczają przykrych uwag na temat swój i swoich dzieci z niepełnosprawnością, np.: „dlaczego pani wychodzi z takim dzieckiem?”, „nie straszyłaby pani innych dzieci”, „nie wstydzi się pani?” itp., itd. Tym wstrząsającym uwagom czasami towarzyszy spojrzenie pełne pogardy, zabieranie swoich dzieci, odwracanie się czy odchodzenie z placu zabaw, parku czy innego miejsca, w którym można spędzić czas. Dlaczego niektórzy ludzie tak się zachowują?
Wiele na ten temat mówi nam semantyka używana w określaniu osób z niepełnosprawnościami. Kiedyś powszechnie używało się określenia „inwalida”. Dziś to słowo ma w sobie ładunek pejoratywny, bowiem z łac. invalidus oznacza „niewartościowy”. Znaczy to, że osoba nie jest w pełni wartościowa. Wręcz jest pozbawiona jakiejś miary swego człowieczeństwa. Odchodzi się zatem obecnie od określania tym terminem osób z niepełnosprawnościami. Inwalida kojarzy się dzisiaj bardziej z inwalidą wojennym niż z osobą dotkniętą niepełnosprawnością. W tym kontekście nawet określenie „niepełnosprawny” jest określeniem redukującym osobę tylko do jej ograniczeń fizycznych czy psychicznych, intelektualnych. Współcześnie środowiska integrujące osoby z niepełnosprawnościami podkreślają, iż nie powinniśmy nawet mówić „osoba niepełnosprawna”, bo to sprowadza jej byt tylko do jednego wymiaru – tego, w którym doświadcza ograniczeń, ale słusznie powinniśmy używać raczej określenia „osoba z niepełnosprawnością”. To podkreśla jej pełnowartościowe istnienie mimo wszystkiego, czego doświadcza w swoim życiu. Każda osoba, każdy człowiek nosi w sobie godność osoby ludzkiej, pełnowartościowe istnienie. Co więcej, dzięki takim ruchom, jak Arka czy Wiara i Światło oraz świeckim stowarzyszeniom i ruchom zrzeszającym osoby z różnego typu niepełnosprawnościami i ich coraz prężniejszej działalności integrującej społecznie swoich członków, stoimy w miejscu, w którym nie możemy nie zauważyć, że wszelka niepełnosprawność nie może i nie jest jakąś karą i cierpieniem za jakieś czyny. Musimy wreszcie powiedzieć głośno, że to dzięki istnieniu koło nas osób z niepełnosprawnościami mamy szansę na budowanie w nas społeczeństwa, w którym godność osoby ludzkiej jest niezbywalna, niczym nieograniczona; gdzie każda osoba ma pełne prawo do życia, nawet jeśli nie jest produktywna ekonomicznie. Nie możemy sprowadzać życia ludzkiego tylko do wymiaru użyteczności, niezależności. Takie podejście jest dehumanizujące. Współczesny personalizm musi wreszcie zająć się na poważnie zagadnieniem niepełnosprawności, by otworzyć na oścież drzwi każdemu człowiekowi; podnieść godność ludzką do należnego jej miejsca, by dzięki takiemu podejściu każdy człowiek w naszym społeczeństwie, naszej wspólnocie ludzkiej miał pełne prawo do życia, zapewnioną mu należną pomoc, wsparcie nie tylko finansowe, ale i edukację, odpowiednie środki komunikacji z innymi.
Niepełnosprawność nie może spychać ludzi do niszy społecznej, kategorii tych „gorszych”. Nie może ich alienować, zabierać lub nie zapewniać im wszelkich środków i narzędzi do godnego, możliwie najpełniejszego rozwoju fizycznego, psychicznego, społecznego, ekonomicznego. Jeśli nie pójdziemy tą drogą, czeka nas równia pochyła segregacji, odczłowieczenia i strach pomyśleć, dokąd nas zaprowadzi takie podejście do osób, które doświadczają jakiegokolwiek ograniczenia w swoim życiu.
Niezwykle ważna jest więc rozmowa, debata na poziomie nie tylko społecznym, ale i naukowym, akademickim. Zmienianie sposobu myślenia, ukazywanie wartości każdego życia może zmieniać nasze ludzkie relacje, podejście w afirmację dla każdego, a szczególnie dla tego, kto potrzebuje pomocy, wsparcia, ludzkiej solidarności, akceptacji i zwykłej ludzkiej życzliwości.
Nie usprawiedliwia nas więc brak wiedzy, skrępowanie czy zakłopotanie wobec osób, które pokonują w życiu o wiele więcej trudności. To sprawdzian z naszego człowieczeństwa, z naszego wychowania dzieci, wartości im wpajanych. Jeśli nasze dzieci nękają, a nawet tylko nie wspierają kolegów potrzebujących pomocy w szkole, na podwórku, to kim jesteśmy i kim będą nasze dzieci? Jaką przyszłość nam dadzą? Jaki dom zbudują? Jakie społeczeństwo będą tworzyć?
Wrażliwości, uważności można się uczyć. I to nie ze strachu, że w każdej chwili i ja mogę ulec wypadkowi, moje dziecko, moi rodzice czy żona lub mąż staną się niepełnosprawni, ale z potrzeby bycia człowiekiem, bycia ludzkim. Może wymaga to od nas zatrzymania się, zrewidowania naszych wartości, naszych wyborów i poparcia różnych ruchów społecznych. To wymaga głębszej refleksji. Wierzę jednak, że stać nas na nią. Stać nas nawet na zmianę myślenia, jeśli jej owocem ma być ludzka solidarność, wrażliwość na potrzebujących.