Cierpliwość jest cnotą. Bardzo często można usłyszeć taki truizm, ale rzeczywiście jest to prawda bardzo ważna. Bo często jest tak, że na dobre rzeczy trzeba poczekać. Wydaje mi się, że jest to cnota dziś dość mocno niedoceniana, a być może nawet celowo spychana na margines rzeczywistości.
Żyjemy w świecie instant, mówisz – masz. Chcemy jak najszybciej osiągnąć sukces, a oczekiwanie odbieramy jako porażkę, bo widzimy, że osoby, z którymi się uczyliśmy, studiowaliśmy, robią zawrotne kariery, dochodzą do dużych pieniędzy i wpływów. I brniemy w ten wyścig szczurów, który zmusza nas niejako do porzucenia tego, o czym w głębi serca marzymy, na rzecz tego, co rzekomo jest społecznie oczekiwane. Wbijamy się w ciasne żakiety i garnitury, wstajemy rano i tak codziennie, jak w kółku chomika. Czy nie jest to próba naszej cierpliwości?
To jest straszny paradoks, że nie podążamy za marzeniami, za tym, co jest najgłębiej w naszym sercu – bo przecież każdy coś takiego ma, o czym skrycie marzy, a zamiast tego tracimy najlepsze lata naszego życia na pogoń za iluzją sukcesu, wielkimi pieniędzmi i tym, żeby coś znaczyć. Refleksja przychodzi często po depresjach, nałogach, życiowych dramatach, ale czasami nie przychodzi. Ceną tego jest życie w rutynie, która nie jest wymarzona i upragniona. Niektórzy się na to godzą i potrafią sobie to zracjonalizować, a niektórzy wypierają, że kiedyś chcieli osiągnąć coś innego. Bardzo często słychać, że nie stać nas na marzenia – szkoda.
Cierpliwość dzisiaj wymaga odwagi, wydaje się być heroizmem we współczesności. Być cierpliwym znaczy odłożyć szczęście na później – wielu tak myśli, ale tylko wtedy, kiedy wydaje nam się, że to, co sobie wymarzyliśmy, jest końcem, szczytem, pełnią sukcesu. Wydaje się nam wtedy, że jeśli to osiągniemy, to dalej już nic nie będziemy robić. A to przecież tak nie jest i przekonał się o tym każdy, kto spełnił chociaż jedno ze swoich marzeń.
Człowiek to taka istota, która zawsze będzie chciała skoczyć wyżej, pójść dalej, sprawdzić, co jest za każdą górą i za każdą rzeką. Tacy jesteśmy, dążymy do poznania i rozwoju, nawet jeśli o tym nie wiemy. Nasza podświadomość nie da nam spocząć na laurach. I mądrością, taką prawdziwą, jest dojście do tego, że szczęściem jest droga, czekanie na sukces i jeśli z niej nie będziemy schodzić, to to, samo w sobie, będzie sukcesem. Ale znów – to wymaga cierpliwości, niechodzenia na skróty i oszukiwania po drodze.
Wracamy w tych rozważaniach do początku, a więc cierpliwości. Niewdzięcznej, męczącej, wymagającej poświęceń, ale spłacającej się na końcu drogi. Drogi, która może skończyć się nie tam, gdzie marzyliśmy, ale to jest właśnie życie – nieprzewidywalne i zaskakujące, bo przecież przeszłości już nie ma, są tylko doświadczenia, przyszłość jest niewiadomą, a tylko tu i teraz jest nasze. I te decyzje, które podejmujemy dzisiaj, są osadzone w naszej przeszłości, a nie mamy pojęcia, jaki będą miały skutek w przyszłości.
Chcielibyśmy kontrolować wszystko wokół nas i myślę, że im szybciej wyleczymy się z potrzeby trzymania wszystkich linek naszego życia i całkowitej kontroli nad nimi, tym szybciej będziemy mogli wejść na ścieżkę cierpliwego budowania naszej przyszłości w oparciu nie o chciejstwo, ale o to, co mamy w sercu. Bo to największe szczęście człowieka, jeśli podążamy za tym, co najgłębiej nas definiuje.