Nadmiar to zbyt duża ilość czegoś. Synonimy tego słowa to naddatek, nadwyżka, przerost, przesyt. Zazwyczaj z tym pojęciem kojarzymy nadmiar rzeczy materialnych – nadmiar ubrań w szafie, jedzenia w lodówce, gadżetów elektronicznych w salonie, bibelotów na regale, towarów na sklepowych półkach. Skąd taka skłonność współczesnego człowieka, by nadmiarem się otaczać? Pewnie wiele mechanizmów na to wpływa – od doświadczeń z poprzedniego ustroju, gdzie nadmiarowe były tylko kolejki do pustych półek w sklepach, poprzez przekonanie o terapeutycznej roli nagradzania siebie częstymi zakupami (wszak życie ciężkie i coś mi się od niego należy), po szukanie pełni życia i jego sensu w zaspokajaniu egzystencjalnego głodu rzeczami materialnymi.
Ale czasami odczuwamy inne nadmiary. Nadmiar reklamy, który potęguje nasze zaopatrywania się w przedmioty materialne. Nadmiar informacji, który często prowadzi jednak do dezinformacji, zmęczenia, przesytu. Nadmiar spraw, który powoduje, że tracimy z oczu te najważniejsze. Nadmiar pracy, który rujnuje zdrowie i relacje. Nadmiar znajomych na mediach społecznościowych, który zaciera pamięć twarzy. Nadmiar mówienia, który oducza umiejętności słuchania.
Nadmiar jest wszechobecny w każdym wymiarze – i materialnym, i niematerialnym – pod postacią aktywności, bodźców, wrażeń. Nadmiar niematerialny to próba zrobienia i przeżycia, ile się tylko da, w obawie, żeby przypadkiem coś ciekawego nas nie ominęło, żeby mieć pewność, że żadna z szans nie przeszła obok nas. Po prostu fast i full life.
Coraz częściej jednak nadmiar zaczyna przytłaczać. Zaburza równowagę. Wywołuje niepokój. Nie nasyca, a nawet potęguje głód. Im więcej kupujemy, tym bardziej jesteśmy nienasyceni. Zaczynamy mieć trudności z koncentracją, otacza nas bałagan, szum, hałas. Zmęczenie i przebodźcowanie czynią nas rozdrażnionymi, niecierpliwymi, niezadowolonymi.
Rodzi się potrzeba minimalizmu i prostoty – zwolnienia, odcinania nadmiaru. Odzywa się pragnienie harmonii, porządku, spokoju, oddechu, stworzenia jakiejś przestrzeni – w otoczeniu, w sobie, w życiu.
Zaczyna się od uporządkowania przestrzeni zewnętrznej. Modny staje się minimalizm wystroju wnętrz. Być może ta moda to właśnie objaw potrzeby odcinania nadmiaru, także mentalnego. Uporządkowanie otoczenia pomaga uporządkować wnętrze. Bo minimalizm to nie tylko kwestia przedmiotów. To sięganie głębiej – do sfery mentalnej i duchowej. To pewna filozofia życiowa, konkretna postawa.
Miło jest zwolnić – zminimalizować obowiązki, zagonienie, przyjrzeć się swojemu rytmowi życia, samopoczuciu, swoim potrzebom, relacjom. Miło jest bezpiecznie poczuć się w rutynie dnia. Nauczyć się poprzestawać na małym. Polubić prostotę. Cieszyć się tym, co się ma. Docenić relacje. Może je najpierw odbudować. Nauczyć się rozmawiać, słuchać. Odcinanie nadmiaru to szansa na uważność w życiu.
Ale zwolnić to też spojrzeć na swoje życie z szerszej perspektywy – na swoje życiowe cele, pragnienia, marzenia. To przywrócenie im właściwego miejsca i właściwych proporcji.
Odcinanie nadmiaru nie jest łatwe. Wymaga odwagi i dojrzałości. Zgody na to, że stanę sam na sam ze swoim wnętrzem, emocjami, myślami, wspomnieniami, może zranieniami, może trudnymi historiami. To odwaga, by tego nie zagłuszać zapracowaniem i konsumpcjonizmem. Odcięcie nadmiaru to zwolnienie miejsca na coś innego, może lepszego, może głębszego, może prawdziwszego.