Nie każde dziecko, nawet otoczone miłością, troską, opieką i świadomością rodzicielską, jest dzieckiem łatwym, ułożonym, grzecznym. Często mimo wychowania i właściwego postępowania nie potrafi werbalizować swoich potrzeb i oczekiwań, krzyczy, kopie, płacze, złości się, trudno się uspokaja. Ale też podczas zabaw grupowych izoluje się od innych dzieci, szuka samotności. Na co dzień w ogóle nie jest elastyczne i od razu wpada w histerię, kiedy następuje zmiana planów. Nie znosi, kiedy coś mu się każe, i to w narzuconym czasie i formie. Zazwyczaj stawia wtedy opór. Wobec takich zachowań wypieszczonego dziecka bezradnemu rodzicowi pozostaje tylko przyznać, że poniósł klęskę wychowawczą. Że zapewne za bardzo rozpuścił swoje dziecko, podążając za jego potrzebami i nieustannie się nad nim pochylając. Czy na pewno?
Otóż niekoniecznie. Coraz częściej winowajcą takich „porażek wychowawczych” jest niezwykle czuły układ nerwowy. Czyni z dzieci osoby wysoko wrażliwe. Odbierają one napływające bodźce – wzrokowe, słuchowe, węchowe, smakowe i dotykowe – wyjątkowo intensywnie, często odczuwając je jako bolesne. Wszystkie powyższe zachowania dziecka rzeczywiście mogą mieć miejsce, ale ich przyczyna może leżeć właśnie w układzie nerwowym. I to prawda, że się denerwują, kiedy następuje zmiana planów. Ale robią to, ponieważ lubią przewidywalność, która daje im poczucie bezpieczeństwa, także w kwestii bodźców, z którymi się zetkną – zmiana planów sprawia, że będą narażone na bodźce inne, nieprzewidywalne, przykre w odbiorze. Rzeczywiście, często wpadają w histerię, płaczą, kopią i krzyczą, ale robią tak, bo ogromną trudność sprawia im poradzenie sobie z przestymulowaniem, a nie nauczyły się jeszcze samoregulacji. Bywają też samotnikami, ale nie dlatego, że nie lubią ludzi. Najzwyczajniej są wyczerpane i zmęczone – hałasem, rozmowami i ruchem. Szukają wtedy miejsc cichych, spokojnych, statycznych. Często też wybierają sobie podobnych towarzyszy, którzy jak one lubią ciszę, spokój.
Także po powrocie ze szkoły do domu bywają rozdrażnione i krnąbrne. Nie dają się zagonić do odrabiania lekcji. I nie dlatego, że są leniwe, ale dlatego, że muszą odetchnąć od stymulowania układu nerwowego i pozwolić mu się wyciszyć. Dopiero cicha zabawa, nawet drzemka są w stanie je zregenerować i podnieść efektywność dalszych działań. Specjaliści dodają do charakterystyki takich dzieci jeszcze jedną cechę, mianowicie dociekliwość, potrzebę pytania, rozumienia, wyjaśniania. Także takie zachowanie często rodzice odbierają jako uciążliwe, trudne i dezorganizujące i dziecko, i rodziców. Ta skłonność do pytań i dociekań jest jednak także wynikiem intensywniejszego i szerszego przetwarzania informacji napływających z otoczenia. Tak jak intensywniej odbierają bodźce ze świata, tak też intensywniej przeżywają swoje życie, widzą więcej, czują więcej, więc i więcej potrzebują zrozumieć.
Tak specyficzne potrzeby dziecka wysoko wrażliwego, jeśli nie zostaną przez rodziców i otoczenie zrozumiane, zaakceptowane i zaspokojone, mogą prowadzić do występowania objawów psychosomatycznych, na przykład bólu brzucha, głowy, pogorszenia nastroju, apatii, a także stanów lękowych, fobii. Ważne jest, aby metody wychowawcze i postawę względem dzieci dopasować do ich specyfiki. Wszelkie strategie zmierzające do hartowania dziecka, wychowywania na osobę silną, odporną, twardą mogą jedynie pogłębić jego trudności lub nawet skończyć się dramatem. Warto też pamiętać, że wysoka wrażliwość to problem nie tylko dzieci, ale także nastolatków, a często też dorosłych. I w każdym przypadku akceptacja i wyrozumiałość oraz podążanie za potrzebami wysoko wrażliwej osoby, zachęta do pracy z ciałem, relaksacji, samoregulacji, dostosowanie warunków otoczenia i swoich oczekiwań, ale także rozmowy podnoszące świadomość specyfiki funkcjonowania osoby wysoko wrażliwej, wyjaśnienie różnic między ludźmi różnie odbierającymi otoczenia – wszystko to jest podstawą dobrostanu takich osób, a co więcej – wykorzystania ich potencjału i bogactwa.