Mąż i żona w momencie zawierania związku małżeńskiego nie zakładają, że nie będzie im się układać. To bardzo często najwspanialszy dzień w ich dotychczasowym życiu, kiedy wszystko wydaje się być wspaniałe, piękne, a świat wygląda jak zza różowych okularów. I tak powinno być, ale trzeba pamiętać, że to dopiero początek wspólnej drogi, która nie wiedzie tylko przez piękne okolice. Na tej drodze z całą pewnością pojawią się zakręty, urwiska, niebezpieczne miejsca i chwile słabości, z każdej ze stron. Jak więc żyć, komunikować się i kroczyć razem po tych ścieżkach, żeby się rozumieć? Nie jest to łatwe, ale można nad tym pracować.

Często w przestrzeni publicznej słychać takie stereotypowe dowcipy, że mężczyzna nigdy nie zrozumie kobiety, bo to nierealne, a kobiety żyją wyobrażeniami o tym, jaki powinien być mężczyzna. Oczywiście stereotypy skądś się biorą, ale nie przesadzajmy znów, że zawsze tak jest. Kobieta i mężczyzna to ludzie, a ludzie są w stanie się zrozumieć i dogadać, trzeba tylko chcieć. Trzeba próbować starać się zrozumieć, bo w gruncie rzeczy chodzi tu tak naprawdę o minimum dobrej woli i zaangażowania.

Jest bardzo ciekawa teoria, która może dopomóc w znalezieniu wspólnego języka. Jej autorem jest amerykański pisarz, psychoterapeuta, dziennikarz i pastor Gary Chapman. Opracował on pięć języków miłości – koncepcję, według której możemy się niejako zaszufladkować, posortować, co ma nam pomóc w poznaniu prawdy na swój temat i na temat naszego partnera, i na tym fundamencie budować wzajemne relacje. Jest to sposób na odkrycie w sobie optymalnych kanałów komunikacji, czyli tego, co na nas działa, a co nie. I jeśli w związku będziemy o tym wiedzieć, łatwiej nam będzie ze sobą rozmawiać.

Aby czuć się kochanym i zrozumianym, chcemy, aby druga strona nam to okazywała. Temu właśnie służy pięć języków miłości. Gary Chapman twierdzi, że każdy z nas ma zakodowane dla siebie dwa – jeden główny i jeden pomocniczy. Idealnie byłoby, gdybyśmy z partnerem mieli choć jeden wspólny – to bardzo dużo ułatwia. Natomiast jeśli nie mamy wspólnego języka, trzeba się bardzo starać.

Te języki to nic innego jak sposób okazywania uczuć i reagowania na bodźce ze strony partnera. Dobrze jest je poznać i zastanowić się, co na nas działa. No i oczywiście przegadać to z partnerem.

Język pierwszy – słowa

Osoba, u której ten sposób doświadczania miłości jest dominujący, będzie oczekiwała wielu komplementów, ciepłych słów i to właśnie to będzie w niej budowało poczucie spełnienia i akceptacji. Będzie cieszyć się z każdego „proszę”, „dziękuję”, „przepraszam” no i oczywiście „kocham”.

Jasne jest, że te słowa nie mogą być wymuszone i sztuczne. Osoby z dominującym językiem słowa będą bardzo wyczulone na fałsz i z całą pewnością dadzą to po sobie poznać. Jeśli więc twój partner „mówi” tym językiem, warto poszukać takich cech, które w nim cenimy, za które jesteśmy wdzięczni i mu o tym mówić, pisać i dawać znać, że to dla nas ważne. Będzie to bardzo cementować nasze relacje.

Pamiętajmy też, że taka osoba będzie bardzo wyczulona na słowa krytyki, na złośliwości i docinki, będą go dotykać dużo bardziej niż innych.

Język drugi – przysługi i oddanie

Osoba, u której dominuje ten język miłości, lubi być wyręczana w codziennych pracach, lubi, kiedy wyświadcza się jej drobne przysługi. Będzie to dla niej wielkim wyrazem miłości, jeśli ugotujemy jej obiad, wyniesiemy za nią śmieci, przyszyjemy guzik albo naprawimy żyrandol. Bardzo często jest tak, że te osoby nie lubią same wykonywać tych czynności.

Jeśli chcesz, żeby twój partner, który mówi tym językiem, czuł się kochany, warto jak najczęściej podejmować działania z własnej inicjatywy. Będzie to dla niego znaczyło więcej niż tysiąc wypowiedzianych słów. Nasze zaangażowanie utwierdzi w nim przekonanie o wyjątkowości waszej relacji.

Język trzeci – wspólny czas

Można razem spędzać czas, a tak naprawdę być tylko obok siebie, a nie ze sobą. Chodzi tutaj o jakościowe spędzanie czasu, o to, żeby robić coś razem. Nie wystarczy więc razem siedzieć przed telewizorem z telefonem w ręku. Trzeba się zaangażować.

Osoba, u której ten język miłości jest dominujący, będzie oczekiwała wspólnych chwil, w których nasza uwaga będzie skupiona na „tu i teraz” z tą drugą osobą. I nieważne, czy będzie to wspólne sprzątanie, gotowanie, czy kolacja przy świecach. Ważne, że razem, z uważnością na siebie nawzajem.

Bardzo przykre dla takiej osoby są sytuacje, w których ich partner więcej czasu poświęca współpracownikom czy nawet swoim rodzicom. Warto o tym pamiętać.

Język czwarty – prezenty

Wcale nie chodzi tutaj o to, że te prezenty mają być wyjątkowo drogie. Osoba, która „mówi” tym językiem miłości, będzie się cieszyć z każdego materialnego gestu przywiązania, z kwiatka, magnesiku na lodówkę, czegokolwiek, co jest dane z uczuciem i z myślą wyłącznie o niej. Znacznie ważniejsza od wartości prezentu jest częstotliwość ich wręczania. A więc lepiej różyczka co tydzień niż wielki bukiet tylko na urodziny.

I nie jest to wcale przejaw materializmu. Po prostu niektórzy tak mają i trzeba to zaakceptować.

Język piąty – dotyk

I nie chodzi tutaj tylko o seks. Chodzi o dotyk każdego rodzaju – przytulenie, pogłaskanie, trzymanie za dłoń, opieranie się skronią o skroń. Osoby, dla których ten język jest dominujący, będą łaknęły bliskości fizycznej, bo to daje im poczucie akceptacji, miłości i bliskości.

Takie osoby bardzo źle znoszą długą rozłąkę i niemożność kontaktu fizycznego. Są również bardzo podatne na zranienia, jeśli przekroczy się ich granice. Dlatego warto na ten temat szczerze porozmawiać.

***

Jak dowiedzieć się, jakim językiem mówi twoja druga połówka? Wystarczy o to szczerze zapytać i na ten temat porozmawiać. Warto również pamiętać, że język dawania jest bardzo często tożsamy z językiem brania. Zwróćmy więc uwagę na to, jak okazuje nam miłość nasz partner, a dowiemy się z dużą dozą pewności, co dla niego jest ważne.

W tych językach miłości nie chodzi też o to, żeby skupiać się wyłącznie na tym jednym, ale żeby stał się on dominujący w naszych relacjach. Pamiętajmy o wzajemności.

Uczmy się języków!