Może dla wielu wyda się to sztampowe i może trochę na wyrost, ale co roku, kiedy obchodzę Dzień Matki, wydaje mi się on dniem jeszcze bardziej wyjątkowym. Jako córka swojej mamy jestem wdzięczna Bogu, że miałam zupełnie zwyczajną i wystarczającą mamę. Dziś, kiedy sama jestem mamą, wiem, że ta właśnie zwyczajność i poczucie bycia wystarczającym są czymś, co nadaje sens naszemu macierzyństwu. Nie musimy być najlepsze we wszystkim, ale potrafimy czasem odpuszczać sobie czy dziecku w imię wyższego dobra.
Co to znaczy być wystarczającą matką? Wydaje mi się, że to mimo wszystko bardzo subiektywne odczucie, niemniej jest kilka rzeczy, na które warto zwrócić uwagę. Przede wszystkim być wystarczającym dla siebie i umieć przyjmować swoje porażki, ale i brać z nich lekcje, nigdy nie zostawić trudnej chwili bez wyjaśnienia, bez zrozumienia, co się wydarzyło. Owszem, uznajemy, że może nie zachowałyśmy się poprawnie, ale zawsze próbujemy wdrożyć w życie odpowiednie rozwiązanie. Nie można żyć ciągle w poczuciu winy. Ono, czy tego chcemy, czy nie, i tak przez większość czasu będzie nam towarzyszyć. To zupełnie naturalne. Nie jesteśmy idealne. Czasami w tym poczuciu winy działamy jak stereotypowa matka Polka, która niestety pomimo wielkiego poświęcenia się dziecku również nie jest idealna. Nie można się wciąż zadręczać, że jesteśmy może beznadziejnymi mamami. Dla swojego dziecka i tak będziesz ważna i będziesz mu potrzebna. Mama ma prawo być zmęczona i dać swoim domownikom znać, że potrzebuje chwili wytchnienia. Może czasem nie mieć ochoty na wspólną zabawę, czytanie książek, wspólny spacer czy nawet ugotowanie ulubionego dania dziecku. Czasem dobrze odpuszczać i pokazać dzieciom, że każdy ma swoje granice i potrzeby. Dbając o siebie, pokazujemy naszym pociechom, by umieli zadbać również o siebie.
Po drugie, to, co mnie najbardziej urzeka w byciu mamą, to fakt, że nie musimy powielać utartych schematów w wychowaniu dziecka. Możemy naprawdę czerpać ze swojej intuicji i nie bać się, że ktoś nas skrytykuje. Nie musimy wcale rywalizować z innymi rodzicami czy ze swoimi rodzicami. Możemy korzystać z poradników albo zupełnie zaufać swojemu sercu i rozsądkowi. Możemy reagować na potrzeby dziecka i jego komunikaty tak, jak chcemy, czyli nie karać je za emocje, które dopiero poznaje. Mama rozumie, że jej dziecko to prawdziwy i pełnowartościowy człowiek, któremu się należy równe traktowanie z dorosłym, z szacunkiem, podmiotowo. Ja bardzo się cieszę, że udaje mi się z synem bardzo dużo rozmawiać na przeróżne tematy. I nie zawsze są one proste. Jestem wdzięczna, że udaje się nam stworzyć dom, w którym szanujemy swoje uczucia i prawo do powiedzenia o swoich potrzebach i bynajmniej nie powiedziałabym, że to nowoczesny twór bezstresowego wychowania. Cieszę się, że nasze dzieci chcą z nami przeżywać swoje sukcesy i porażki, i dumna jestem, kiedy okazują się tak bardzo wrażliwe i spostrzegawcze, jak na swój wiek. Czasami może za mało je doceniamy i im ufamy. Co nie oznacza, że nie ma w naszym domu zasad czy granic. Tylko staram się je traktować jak drogowskaz do organizacji naszego życia, a nie, by uprzykrzyć życie naszym dzieciom, by pokazać, kto tu jest dorosły. Jednak nie jesteśmy kolegami czy przyjaciółmi dla swoich dzieci, pewnej granicy nie można przekroczyć. Lubię określenie, że jesteśmy towarzyszami swoich dzieci ku samodzielności. Trzeba dziecku dać poczucie bezpieczeństwa. Temu służą właśnie pewne zasady, by nauczyły się rozróżniać co wolno, co niekoniecznie.
Poza tym, nie ukrywajmy, nie jest łatwo być mamą. Mamy swoje ograniczenia, doświadczenia, nie wszystko rozumiemy. Jednak bycie wystarczającą każe nam po prostu być przy naszych dzieciach, wysłuchać, kiedy tego potrzebują, nie zawsze rozwiązywać za nie ich problemy czy wyręczać je radą. Ta bliskość to coś, co sprawia, że nasze relacje są autentyczne. Owszem, przydałoby nam się więcej cierpliwości, mądrości, uważności, spostrzegawczości, więcej zaufania. Czasem przeraża mnie, że moje postępowanie ma taki wpływ na młodego człowieka. Jednak każda z nas wyposażona jest w niezwykłą wrażliwość i miłość, która podpowiada, jak akceptować i kochać swoje dzieci.
W ostatnich latach jakoś szczególnie ten dzień mnie wzrusza. Może z racji tego, że wkradła się do naszego domu choroba, która nieco zamieszała i przeraziła. Jednak fakt bycia mamą, że jest ktoś, kto przerywa swoją zabawę, by na chwilę przybiec do mnie, przytulić się i powiedzieć, że mnie kocha, jest najlepszym dowodem na to, że z takim wsparciem nie można się poddawać. Bardzo zmieniło się moje postrzeganie siebie jako mamy. Już nie jestem tylko rodzicielką, opiekunką czy wychowawczynią. Czuję, że można naprawdę stworzyć prawdziwą więź z dzieckiem, że nie trzeba udawać, wstydzić się przed dzieckiem tego, kim się jest. To właśnie ta zwyczajność, która jest dzisiaj nadzwyczajna.
Wszystkim Mamom życzę satysfakcji z bycia mamą, bądźcie dla siebie dobre!