Choć współczesny człowiek ucieka przed tematem śmierci i przed koniecznością przygotowania się do niej, widać w nim ciągle podświadomą potrzebę zmierzenia się z tematem.
Filozof Stefan Kaczmarek zauważa, że „w konsumpcyjnej cywilizacji Zachodu wyrosło pokolenie ludzi czynu, którzy nie tylko traktują świat jako swoją własność osobistą, lecz na dodatek skłonni są do przesadnego optymizmu wynikającego z ogromnego rozwoju techniki. [...] Śmierć nie mieści się w ich koncepcjach. Jednakże postęp cywilizacyjny, obfitość dóbr materialnych, czasu wolnego, rozrywek masowych nie zatarły tych niepokojów, jakie ludzkość od wieków przeżywała w obliczu konieczności śmierci”.
W zalewie poradników dotyczących życia, relacji, miłości ciągle brakuje poradników dotyczących umierania. I choć zaczęły powstawać formy zastępcze w postaci internetowych dzienników, blogów prowadzonych przez umierających, wpisów w mediach społecznościowych, to warto sięgnąć do prawdziwych poradników – sztuk umierania, które zaczęły powstawać już w średniowieczu.
Wieki średnie w szczególny sposób oswajały ludzi ze zjawiskiem śmierci. Wiązało się to z wydarzeniami społeczno-politycznymi, filozofią i religią. Śmierć byłą codziennością. Przychodziła jako skutek klęsk żywiołowych, epidemii chorób zakaźnych, wojen, głodu, a także publicznych egzekucji. Oswajaniu się z nią pomagała też nauka Kościoła. Przypominano, że byt ziemski nie jest celem życia człowieka, lecz etapem w drodze do królestwa Bożego. Ciało jest ciężarem dla duszy. Dopiero śmierć wyzwala człowieka z jego więzów, jest momentem przejścia do prawdziwego życia. Należy więc oczekiwać jej z nadzieją. Nie wszystkim jednak taka postawa była bliska. Przeciętny śmiertelnik nadal odczuwał strach przed umieraniem i żal za odchodzącym życiem. Tacy właśnie ludzie szczególnie byli narażeni na pokusy w momencie śmierci. Dla nich przede wszystkim zaczęły powstawać poradniki, tzw. sztuki umierania (artes moriendi).
Początek temu nurtowi dały trzy dzieła – traktaty Jana Garsona, Mateusza z Krakowa i Dominika Capraniki. Cieszyły się ogromnym zainteresowaniem i wkrótce zaczęły powstawać ich przekłady i liczne przeróbki. Często odpisy tych utworów wisiały w szpitalach, kościołach, szkołach. Pojawiały się w formie pisanej, ale także w postaci ilustracji, tak aby nawet osoby nieumiejące czytać mogły zapoznać się z zaleceniami sztuk umierania.
Traktaty zawierały dwa rodzaje pouczeń. Jedne dotyczyły życia doczesnego. Przede wszystkim starano się uzmysłowić ludziom nietrwałość bytu ziemskiego. Porównywano człowieka do bańki na wodzie, kwiatu, cienia. Uzmysławiano mu marność doczesnej egzystencji. Nawoływano więc do wyzbycia się troski o sprawy tego świata. Jedynym ważnym momentem w życiu jest śmierć. Należy się zatem dobrze do niej przygotować. Rozróżniano śmierć dobrą, gdy dusza była wolna od grzechów, i złą, kiedy ciążyło na niej brzemię win. Gwarancją dobrej śmierci było życie zgodne z przykazaniami. Gdy jednak popełniło się błędy, można jeszcze było je naprawić w ostatnich chwilach życia pod warunkiem, że śmierć nie przyszła nagle. Do tych decydujących chwil należało się dobrze przygotować, aby jakimś niewłaściwym krokiem nie ściągnąć na siebie zguby. Drugi rodzaj wskazówek zawartych w podręcznikach dotyczył właśnie momentu agonii. Jeżeli ktoś chciał bezpiecznie odejść z tego świata, powinien był bardzo skrupulatnie przestudiować poradniki.
Przede wszystkim należało uświadomić sobie, że umierający człowiek doświadcza pięciu pokus ze strony złych duchów. Za każdym razem jednak z pomocą przychodzi anioł, który poucza i napomina umierającego.
Pierwsze kuszenie dotyczy spraw wiary. Szatan próbuje przekonać chorego, że piekła nie ma, nikt przecież nie sprawdził, co nas czeka po śmierci. Pojawia się anioł. Przypomina, że wiara jest najważniejsza dla zbawienia i podaje przykłady ludzi głęboko wierzących.
Druga pokusa ma doprowadzić chorego do rozpaczy. Szatan wylicza jego grzechy i przekonuje, że w ich świetle zbawienie jest nieosiągalne. Kolejne napomnienie anioła ma więc zwalczyć rozpacz. Zaleca żałować za grzechy, nie tracić nadziei i ufać Bożemu miłosierdziu.
Następnie Szatan próbuje wywołać w umierającym zniecierpliwienie. Wmawia mu, że cierpi niesłusznie, co wywołuje rozżalenie i poczucie krzywdy, ale przede wszystkim odwraca uwagę chorego od spraw Bożych, utrudnia duchową refleksję. Reakcją anioła jest pouczenie o cierpliwości. Tłumaczy, że choroba i cierpienie właściwie przyjęte prowadzą do Boga, a jednocześnie są zadośćuczynieniem za grzechy.
Czwartą pokusą jest wzbudzenie w umierającym pychy przez wmówienie mu własnych zasług i wywołanie samouwielbienia. Na tę pokusę narażeni są zwłaszcza ludzie dobrzy i pobożni. Anioł przypomina jednak, że człowiek bez Boga nic uczynić nie może i że początkiem wszelkiego grzechu jest właśnie pycha. Zaleca pokorę.
Wreszcie piąta pokusa dotyczy chciwości. Szatan przywołuje obraz bliskich oraz majątku zdobytego za życia. W ten sposób wywołuje u umierającego żal. Anioł jednak uzmysławia mu, że są to dobra dane przez Boga tylko tymczasowo. Prawdziwa radość czeka na człowieka w niebie.
Na wszystkie pokusy najskuteczniejszą odpowiedzią i ochroną są modlitwy – odmawianie Credo, aktów pokory, ale przede wszystkim niewdawanie się w dyskusję z Szatanem.
W dalszej części głoszone są pewne porady praktyczne. Najistotniejszą sprawą dla umierającego jest zaopatrzenie się w lekarstwa duchowe, a więc przyjęcie sakramentów świętych. Ważny jest rachunek sumienia, którego efektem powinno być uregulowanie długów ziemskich – moralnych i materialnych. Z tymi ostatnimi wiąże się sporządzenie testamentu, zabezpieczenie bytu najbliższym.
Kiedy czas agonii przedłuża się, osoby towarzyszące mogą czytać umierającemu pobożne historie i modlitwy. Wśród tych ostatnich najważniejsze są prośby skierowane do Boga Ojca, aby chronił przed złymi duchami, do Chrystusa, by przez wzgląd na własną mękę przyjął umierającego do grona wybranych, do Matki Bożej jako Orędowniczki, do Anioła Stróża, do męczenników, a także litania za konających.
Zalecano także, aby chory wpatrywał się w wizerunek Chrystusa, Matki Bożej lub świętych. Szczególne znaczenie miał obraz Chrystusa ukrzyżowanego lub krucyfiks. Chory odnajdywał wówczas pociechę w świadomości, że cierpi podobnie, jak cierpiał na ziemi Zbawiciel. Pojawia się też zachęta do naśladowania Jezusa w walce z pokusami, w przezwyciężaniu lęku przed śmiercią, w cierpliwości i pokorze. Ponadto krzyż miał moc odpędzania demonów od konającego.
Na tle tak licznych wskazówek jedna jest szczególnie akcentowana – pamięć śmierci. Nieustanna refleksja nad umieraniem może pomóc człowiekowi dobrze przejść przez życie – unikając grzechu, czyniąc dobro, nie przywiązując się do marności świata. Człowiek nie chce jednak myśleć o umieraniu, nie stara się przygotować do tego. Szatan dodatkowo łudzi go nadzieją długiego żywota i skłania do zaniedbywania spraw duchowych. Właśnie ów bunt przeciwko śmierci uznany został za największe zagrożenie dla duszy, a pokonanie tej pokusy – za najważniejszy warunek skutecznego przygotowania się do przyszłej, dobrej śmierci.