Okres pandemii jest bardzo trudny – dla szkoły ze względów organizacyjnych, ale przede wszystkim dla rodzin, gdyż tutaj do względów organizacyjnych dochodzą również kwestie związane z szeroko pojętą ekonomią rodziny, ale również zapewnieniem innych niż edukacja potrzeb dzieci.
Co więc zrobić, żeby te relacje układały się poprawnie? Trzeba pamiętać o kilku podstawowych zasadach, których powinny trzymać się obie strony, żeby przez ten trudny czas przejść bez większych (bo bez żadnych się nie da) komplikacji.
Po pierwsze – zakładać dobrą wolę
Naprawdę w większości sytuacji jest tak, że ludzie nie mają złej woli i nie chcą nikomu robić niczego na złość. Kiedy uświadomimy to sobie jako nauczyciele, to trochę łatwiej będzie nam spojrzeć na naszą pracę i na te wszystkie problemy, z którymi się borykamy w czasie zdalnej nauki. Jest to łatwiejsze, jeśli sami mamy dzieci w wieku szkolnym. Powinniśmy być świadomi tego, że rodzicom naprawdę zależy na tym, żeby jak najlepiej przygotować swoje dzieci do dorosłego życia i zależy im na tym, żeby były dobrze postrzegane w środowisku szkolnym. Naprawdę w ogromnej większości sytuacji tak jest.
Oczywiście należy pamiętać, że każdy z nas ma inny charakter (nad którym można pracować) i inny temperament (niestety niezmienny). Nie przeskoczymy wielu spraw, na które nie mamy wpływu, ale przy odrobinie dobrej woli będziemy w stanie zażegnać różne kryzysy, które bez wątpienia się pojawią.
Głośno jest o sytuacjach, w których nauczyciele zamiast prowadzić lekcje, wysyłają jedynie zadania, co jest absolutnie nieetyczne i jest omijaniem pracy. Nic nie zastąpi bezpośredniego kontaktu i relacji oko w oko czy nawet głos w głos, przy wyłączonych kamerach. Nie można zastępować procesu dydaktycznego samoedukacją. To niedopuszczalne. Ale z drugiej strony jest też kwestia nieaktywności i nieuczciwości uczniów, z czym trzeba walczyć, a bez rodziców się nie da. Wydaje mi się, że sytuacja, w której się znaleźliśmy, jest w pewnym sensie czasem straconym, ale należy ratować, ile się da – tylko w porozumieniu i, jeszcze raz powtórzę, z dobrą wolą.
Po drugie – dawać z siebie, ile się da
To chyba najtrudniejsze w tym wszystkim. W pandemii bardzo ciężko jest się samemu odnaleźć, bardzo trudno jest znaleźć wewnętrzną motywację do pracy, do starania się. Jest to czas, w którym szczególnie u młodzieży widać narastające objawy depresji. Widać zamykanie się w sobie, niechęć do pokazywania się „na kamerze”. Jest to całkowicie zrozumiałe, chociaż wydaje mi się, że niektórzy starają się to deprecjonować, używając argumentów, że przecież mają siłę siedzieć w grach czy Internecie tyle czasu, a nie mają tych sił na szkołę.
To są zupełnie różne formy aktywności, zupełnie inne zobowiązanie. Nie można ze sobą zestawiać rozrywki z obowiązkiem nauki, który niesie konieczność stawania w szranki, przymus rywalizacji, obowiązek aktywności. To przerasta dzisiejszą młodzież, a nawet dorosłych. To przerasta człowieka, który jest przyzwyczajony do wolności, do braku skrępowania, do asertywności. Nie jest lekko.
Jak w tym wszystkim szukać dobrych relacji? I jak to się ma do tytułu tego punktu – dawać, ile się da? Ile się da to tyle, ile mamy siły, ile mamy możliwości i ile mamy czasu. To nie jest zmuszanie do heroizmu. Trzeba sobie jasno powiedzieć, że nie musimy być idealni. Jesteśmy tacy, jacy jesteśmy. Jeżeli nie jesteśmy leniwi, nie unikamy obowiązków, to wszystko w porządku. Mamy prawo do popełniania błędów i o tym powinniśmy codziennie pamiętać. Jesteśmy ważni!
Po trzecie – pozostańmy w kontakcie
Nie unikajmy rozmów. To bardzo ważne nie tylko dla rodziców. Pracownicy szkoły też cierpią z powodu braku kontaktu. Nauczyciele przeżywają ogromne dramaty, kiedy nie mogą normalnie spotkać się ze swoimi klasami, kiedy nie mogą normalnie pracować. Myślę, że czeka nas fala odejść z zawodu, ale również fala problemów psychicznych w tej grupie zawodowej. Dlatego tak ważne jest, żeby pamiętać o nauczycielu czy też szerzej – o szkole. Ważne, żeby nie myśleć o niej jako o miejscu uczniowskiej kaźni, ale żeby starać się widzieć – z dobrą wolą – ludzi, z ich problemami, smutkami, radościami i przede wszystkim indywidualną wrażliwością.
Te trzy rady, moim zdaniem, pozwolą nam podtrzymać w miarę normalne relacje szkolne. Przy zachowaniu tych zasad, po powrocie do szkoły, nie będziemy patrzeć na siebie jak na obcych, ale będzie to nawet szansa na jeszcze większą integrację. Oby tak było.