Czym dla ciebie jest kryzys? 

Kryzys jest dla mnie okresem w życiu, kiedy myślę sobie: „tego już nie zniosę, już tak dalej nie mogę”. Raczej składa się na niego wiele wydarzeń, mniejszych lub większych, wpływających na psychikę w tak zły sposób. 

Jakiego rodzaju kryzys przeżyłaś?

Samotności  – mimo niebycia samą, "niedokochania" –  mimo bycia w pełnej rodzinie, niezrozumienia sensu życia i tego rodzaju cierpienia, które, jak nadal myślę, nie uszlachetnia, ale bardzo niszczy człowieka.

Czy z kryzysu się wychodzi, pokonuje się go, czy kryzys się przeżywa?

Kryzys się na pewno przeżywa. Mój drugi kryzys trwa do dziś, choć zaczął się z 3–4 lata temu. Myślę, że z kryzysu się wychodzi bardzo powoli, szukając jego przyczyn i pokonując go najlepiej pod okiem kogoś godnego zaufania, np. psychoterapeuty.

Kim byłaś przed i po kryzysie?  Czy zauważyłaś zmiany w sobie i swoim otoczeniu przez to, czego doświadczyłaś?

Widzę ogromne zmiany, ale to właśnie dzięki terapii, więc w sumie też dzięki kryzysowi, bo bez niego nie poszłabym na nią. Kim byłam przed?... Na pewno bardzo się bałam, co ludzie o mnie pomyślą, bardzo się bałam prawdy o sobie, przez co byłam pyszna – ale w tą drugą stronę, nie wierzyłam w swoje możliwości i w to, jak pięknym jestem człowiekiem. Nadal miewam z tym problem, terapia w toku (uśmiech). Bałam się ludzi starszych ode mnie. Bałam się zmian. Nie wiedziałam wielu podstawowych rzeczy dotyczących relacji z  rodzicami i relacji romantycznych czy przyjacielskich. Na pewno nauczyłam się rozmawiać, rozwiązywać konflikty, jeśli się da ;) Próbuję cały czas poznawać prawdę o sobie, przytulać i doceniać siebie, bo wcześniej wszystko robiłam tylko dla innych, a przecież z pustego się nie naleje, więc dbać trzeba najpierw o siebie, a potem dawać to w świat! Staram się wszystkich zrozumieć, nawet gdy się z nimi nie zgadzam. A kiedyś byłam bardzo radykalna i nie dopuszczałam odmiennego zdania innych ludzi w wielu kwestiach. Co ciekawe, moje otoczenie też się zmieniło. Widzę ogromną zmianę i zainteresowanie tematem psychoterapii wśród przyjaciół i rodziny. Widzę, jak terapia polepszyła mój kontakt z rodzicami, nasze wzajemne relacje. 

Jak radzić sobie z kryzysem ? Można sobie poradzić samemu czy z kimś?

Zależy od kryzysu i od tego, jak zostaliśmy wychowani ;) Niektórzy potrafią sobie poradzić z kryzysami, bo mają superpoczucie własnej wartości, którym nikt i nic nie zachwieje. Wtedy może się to udać bez pomocy. Ja jednak wolę być pod okiem specjalisty, bo wiem, że sama bym nie dała rady.

Czy każdy kryzys musi być porażką?

Moim zdaniem żaden kryzys nie jest porażką, choć sama czułam się baaaardzo zniszczona po ostatnim. Kryzys prowadzi do rozwoju, bardzo bolesnego, ale rozwoju, oczywiście jeśli się nim dobrze zajmiemy, czyli np. pójdziemy po pomoc do specjalisty. Zostawiając kryzys, można nawet popaść w depresję, czego bardzo się bałam na początku. Wtedy zrozumiałam, że bardzo łatwo trafić na ulicę z powodu problemów psychicznych. 

Co zrobić, by wyjść z kryzysu ? 

Najlepiej udać się do specjalisty, od tego jest :) 

Jaką rolę w przeżywaniu kryzysu pełni rodzina? Pomaga /  przeszkadza / jest elementem obojętnym? 

Zależy od relacji. Przez brak zrozumienia i wsparcia może przeszkadzać, ale da się przeżyć, sprawdzone info ;) 

Jeśli jednak wsparcie i zrozumienie są, to musi być to wspaniałe uczucie! 

Jak i czy w ogóle kryzys może być konstruktywny? Czy może budować relacje w rodzinie czy jest destrukcyjny?

Tak jak wcześniej mówiłam ;) 

Ale też zależy od relacji, bo kryzys potrafi pokazać nam, że znajdujemy się w relacji toksycznej, z której w końcu trzeba wyjść, a także potrafi wzmocnić relacje zdrowe, które wtedy stają się bliższe. Mnie się to kojarzy w plewieniem chwastów  (uśmiech).

Co chciałabyś przekazać osobom będącym w kryzysie? I rodzinom, w których ktoś przechodzi poważny kryzys? 

Chciałabym powiedzieć rodzinom, by były wsparciem i ZROZUMIENIEM (słuchaniem, byciem, siedzeniem na tyłku z tą osobą, zrobieniem jej pysznej herbaty, nie dawaniem złotych rad).

A osobom w kryzysie chciałabym powiedzieć, by szukali pomocy, jeśli sami nie dają rady, i że naprawdę wszystko przemija. Na szczęście.

 

Dziękuję za szczerą rozmowę.