Zaufanie kojarzy się nam z pewnym bezpieczeństwem i spokojem. Wynika to z przekonania, że na kimś możemy polegać, że ktoś, kogo darzymy zaufaniem, kieruje się względem nas życzliwością i przychylnością. Ufamy czyimś słowom, obietnicom, czyjejś uczciwości, prawdomówności. Wraz z zaufaniem idzie oczekiwanie dotrzymywania obietnic, traktowania nas z szacunkiem, pozytywnego reagowania na nasze potrzeby, prośby – zawsze i w każdych okolicznościach. Prawdziwe zaufanie buduje się na fundamencie prawdy i uczciwości, a więc jest elementem systemu wartości.

W słownikach obok słowa „zaufanie” pojawiają się określenia: całkowite, ślepe, bezgraniczne, bez reszty, stuprocentowe, w pełni.

A ponieważ zaufanie jest pewnym osobistym, subiektywnym przekonaniem co do postawy drugiego człowieka, nic więc dziwnego, że zaufanie co rusz tracimy, ktoś go nadużywa lub je zawodzi, a my zdobywamy życiową mądrość wyrażaną słowami – już nigdy mu nie zaufam: bo mnie okłamał, bo nie był szczery, bo zataił, bo oszukał.

Stopień rozczarowania zdradzonym zaufaniem bywa różny w zależności od charakteru relacji. Bywają rozczarowania, nad którymi przechodzimy do porządku dziennego, traktując je jako konieczny element zdobywania wiedzy o życiu. Ale bywają i takie sytuacje, kiedy trzeba się zmierzyć z tematem na poważnie i podjąć decyzję, co dalej. Tak jest zazwyczaj w relacjach rodzinnych, małżeńskich, przyjacielskich.

Co zatem robić, kiedy zależy nam na odbudowaniu zaufania w ważnej dla nas relacji?

Pierwszym krokiem jest rezygnacja z idealistycznego spojrzenia na obiekt naszego zaufania. Takie spojrzenie bowiem wywołuje w nas nierealistyczne oczekiwanie względem drugiej strony, która zawsze i w każdych okolicznościach powinna być prawdomówna, życzyć nam dobrze, podejmować tylko te decyzje, które zakładają nasze dobro, wychodzić naprzeciw naszym potrzebom i oczekiwaniom. Zapominamy o tym, że każdy ma swoją historię, swoje zranienia, ograniczenia, wady, priorytety. Że po prostu różni się od nas. A więc rozsądne zaufanie opiera się na realistycznym spojrzeniu na drugiego, które uzdalnia nas do empatii i wyrozumiałości dla cudzych wad i błędów.

W nauce tego realizmu pomaga także pokorne spojrzenie na siebie – ile razy ja zawiodłem, skłamałem, czy zawsze dotrzymuję słowa, czy zawsze szczerze mówię o tym, co czuję, czego potrzebuję, czy uważnie słucham tego, co mówią inni.

Ponieważ zaufanie powstaje i istnieje w relacji, także w relacji powinno być odbudowywane. A więc konieczne jest zaangażowanie się obu stron. W tym zaangażowaniu najważniejszy jest sposób podejścia do kryzysu (bo tym właśnie jest utrata zaufania). Nie można sytuacji zignorować, przemilczeć, udawać, że nic się nie stało, nie wracać do tematu, odwlekać w nieskończoność rozwiązanie konfliktu. Z kryzysem trzeba się zmierzyć, i to w sposób pozytywny. Czyli jaki?

Pierwszym krokiem powinna być szczera rozmowa. W tej rozmowie obie strony muszą zabrać głos. Trzeba dotknąć prawdy, opowiedzieć o tym, co zaszło – o faktach, okolicznościach, ale nie tylko. Strona, która nadużyła zaufania, powinna opowiedzieć o swoim punkcie widzenia, o swoich pobudkach, motywacjach, uczuciach. Powinna też wyrazić skruchę z powodu wyrządzonych krzywd.

Strona skrzywdzona z kolei ma prawo, a nawet obowiązek do wyrażenia swoich emocji, nawet tych złych, trudnych, wstydliwych. To jedyny sposób, by nie przyjąć postawy osądzania, oskarżania, chęci zemsty, odwetu.

Kiedy już obie strony opowiedzą sobie, co dokładnie się stało i co czują, trzeba sięgnąć jeszcze głębiej i przyjrzeć się temu, co doprowadziło ich do tego miejsca – jakie problemy, przemilczenia, zaniedbania, jakie stłumione emocje, jakie niewypowiedziane pretensje, a więc dlaczego wydarzyło się to, co doprowadziło do utraty zaufania. Należy więc spojrzeć na tę sytuację jako na efekt jakiegoś procesu, za który odpowiedzialne są obie strony.

Dopiero potem można się zastanowić, jak zaufanie odbudować. Nie wystarczy poprzestać na obietnicach czy mglistych planach. Potrzebne są konkretne rozwiązania, propozycje, reguły, ustalenia. Najważniejszą zasadą na drodze odbudowy zaufania powinna być decyzja o stawaniu po stronie prawdy, uczciwości, transparentności, czyli byciu dla siebie przezroczystym – szczerym, pozbawionym przemilczeń, tajemnic. To istotny warunek, zwłaszcza w przypadku utraty zaufania z powodu zdrady, kłamstwa, oszustwa. Nowe reguły mają pomagać tę prawdę praktykować i pielęgnować.

Po stronie winowajcy leży dbałość także o inne przestrzenie życia, również te, które nie dotyczą zdrady – przede wszystkim o dotrzymywanie słowa w każdej innej sprawie, o wierność w małych rzeczach dnia codziennego.

Po stronie pokrzywdzonego z kolei leży decyzja o uczciwości w daniu szansy – nie na próbę, na chwilę, w zależności od emocjonalnego samopoczucia. Nie można raz danej szansy odwoływać, szczególnie w momentach trudnych emocji, wspomnień. Trzeba wtedy konsekwentnie trzymać się raz podjętej decyzji, odciąć się od tego, co każe się wycofać, uciekać. Pomaga w tym skupianie się na faktach, a nie zranionych emocjach, domysłach, wyobrażeniach czy wspomnieniach.

Po stronie pokrzywdzonego leży też przebaczenie (które jest decyzją, a nie emocją), akceptacja strat, przeżycie żałoby po utraconych złudzeniach i oczekiwaniach.

Dopiero po spełnieniu przez obie strony tych podstawowych warunków może rozpocząć się często długa i żmudna droga do odbudowy zaufania, więzi, relacji. I mimo że zdrada i rozczarowanie są wpisane w naturę kontaktów międzyludzkich, to warto i należy zabiegać o prawdę, uczciwość i prawość. Pozostaje nam zaufać słowom Jana Pawła II:

„Trzeba centymetr po centymetrze i dzień po dniu budować zaufanie – i odbudowywać zaufanie – i pogłębiać zaufanie! (...) bez zaufania nie ma więzi, nie ma przyjaźni, miłości, życie uczuciowe człowieka jest ubogie i puste. Wszystkie wymiary społecznego bytu, (...) opierają się ostatecznie na tym podstawowym wymiarze etycznym: prawda – zaufanie – wspólnota”.

Życzmy sobie powodzenia i wytrwałości.