Nauczanie zdalne w pierwszej odsłonie można – zwłaszcza w przypadku uczniów – określić jednym słowem: euforia. Początkowo nie słabła radość z powodu szansy na odpoczynek od szkoły, słodkie lenistwo, spanie do południa, możliwość decydowania o sobie. Wystarczyły jednak 3 – 4 tygodnie na zmianę nastrojów, także wśród uczniów. Druga odsłona zdalnej edukacji została już przyjęta z większym lękiem, niechęcią i świadomością coraz większej ilości negatywnych konsekwencji. Przyjrzyjmy się, z czym zmagają się uczniowie i jak ta sytuacja wpływa na ich zdrowie psychiczne.
Znany dotąd świat zmienia się niemal z dnia na dzień. Dotychczasowy porządek ustępuje miejsca chaosowi, dezorganizacji. Nie wiadomo, jak się do nowych okoliczności przystosować, bo nie wiadomo, jak długo będą trwać i kiedy wróci stare. Poza tym nie sposób nadążyć z przystosowaniem. Nagle trzeba tyle spraw przeorganizować, tylu nowych rzeczy się nauczyć, a w dodatku panika, lęk, przygnębienie odbierają energię i pomysłowość. Załamuje się całe poczucie bezpieczeństwa, sprawstwa i wpływu na codzienność. Rozpada się znany dotąd świat, a nowy jeszcze nie powstał.
Spójrzmy na tę sytuację oczami młodego człowieka. Niemal z dnia na dzień zmienia się sposób życia. Rodzice tracą pracę lub zaczynają pracować w domu. Na co dzień słychać pełne niepokoju rozmowy o ilościach zachorować lub o zdrowiu najbliższych. W tle lecą wiadomości telewizyjne i radiowe o dramatycznej sytuacji w kraju i na świecie. Dorośli stają się nerwowi. Martwią się o finanse, o przyszłość, o pracę. Niepokój dorosłych udziela się dzieciom. Wszyscy tracą poczucie bezpieczeństwa i stabilności.
Dzień zaczyna wyglądać inaczej. Trzeba przestawić się na zupełnie inny rytm, czasami zbyt monotonny dla dziecka czy nastolatka. Motywacja i aktywność spadają niemal do zera. Przestaje się cokolwiek chcieć. Brak ruchu i aktywności wywołuje przygnębienie, marazm. Kontakty z rówieśnikami są ograniczone do minimum, a realizowanie ich w zastępczej, wirtualnej formie nie przynosi oczekiwanej satysfakcji i nie zaspokaja potrzeby kontaktów twarzą w twarz.
Zdalna edukacja, która w innych okolicznościach i proporcjach może byłaby atrakcyjna, cały swój urok traci w momencie, kiedy staje się przymusem. Nie liczą się chęci, możliwości i kompetencje. Po prostu trzeba „chodzić” do szkoły. W dodatku ze wszystkim trzeba sobie radzić samemu. Trudniej poprosić kolegę o pomoc czy wspólnie się pouczyć. A nauka idzie wyjątkowo opornie. Przytłacza konieczność samodzielnego przerabiania materiału. Ciągłe siedzenie przed ekranem, przeładowanie informacjami, pozostawanie w gotowości do ciągłego odbierania powiadomień oraz ogólna sytuacja stresu powodują trudności z zapamiętywaniem i koncentracją, bóle głowy, bezsenność.
I to ciągłe przebywanie z rozkrzyczanym rodzeństwem, nerwowymi rodzicami… Każdy każdego zaczyna mieć dość, nie ma chwili spokoju i prywatności.
Tak gwałtowną zmianę sposobu funkcjonowania nasze mózgi odbierają jako zagrożenie i natychmiast uruchamiają mechanizmy obronne, np. tryb unikania, ucieczki i rozwiązań siłowych. Stąd cały repertuar negatywnych emocji (lęk, niepewność, złość, napięcie), których nijak nie daje się poukładać i uspokoić.
Dzieci i młodzież mogą różnie reagować na sytuacje stresowe – rozdrażnieniem, złością, płaczliwością, smutkiem, zaburzeniami snu i odżywiania, złym zachowaniem, trudnościami z koncentracją uwagi, utratą odczuwania radości, bólami głowy, oprotestowaniem nauki. Zaczynają szukać czynności zastępczych, będących ucieczką od trudnej rzeczywistości. Mogą to być gry komputerowe, oglądanie seriali, sięganie po alkohol, papierosy i inne substancje psychoaktywne.
Odporność na kryzys jest różna. Jak ten kryzys przebiega w przypadku dzieci i młodzieży, zależy od sytuacji społecznej (zmiany ich codziennego życia), sytuacji rodzinnej (jakości relacji rodzinnych) i cech osobowych (poziomu wrażliwości, temperamentu).
Eksperci zgodnie wskazują, że aby radzić sobie z negatywnymi skutkami zdalnej edukacji, najpierw trzeba zadbać o relacje i więzi – między członkami rodziny, między rówieśnikami, między nauczycielami a uczniami – poprzez spotkania na wizji, rozmowy telefoniczne, SMS-y, maile.
Trzeba przypomnieć sobie piramidę potrzeb Maslowa i najpierw zadbać o te podstawowe – poczucie bezpieczeństwa i przynależności. Dopiero potem szukać sposobów na skuteczną edukację w nowych warunkach. Aby te podstawowe potrzeby zaspokoić, najistotniejsza jest w obecnej sytuacji zdolność mówienia o swoich uczuciach, zwłaszcza tych negatywnych – najpierw umiejętność ich nazywania, a potem chęć ich wyrażania. Podczas takich rozmów nie należy żadnym uczuciom zaprzeczać, dziwić się, bagatelizować. Przydatne mogą się okazać zasady empatycznego słuchania. Pisaliśmy o nich tutaj.
Rozmowy powinny też dotyczyć poszukiwania pozytywnych aspektów zdalnej edukacji, a także całej sytuacji. Sprzyja temu skupienie się na faktach oraz poszukiwanie rozwiązań, które mogą pomóc w radzeniu sobie ze stresem. Należą do nich dbałość o odpoczynek i sen, podejmowanie przyjemnych, odstresowujących aktywności. Nadmiar wolnego czasu można wykorzystać na coś przyjemnego, może rozwijającego.
W przywracaniu poczucia bezpieczeństwa i spokoju pomoże też stały rytm dnia, z wyraźnym oddzieleniem czasu nauki od czasu odpoczynku. Dobrym zwyczajem jest planowanie sobie na poszczególne dni konkretnych zadań. Może to pomóc w wyrabianiu w sobie nowych, zdrowych nawyków. Ale też daje poczucie owocnie spędzonego czasu.
Albert Camus zaleca, by usunąć ze swojego słownika słowo "problem" i zastąpić je słowem "wyzwanie". Może się okazać, że obecna sytuacja stanie się impulsem do zbudowania i rozwinięcia tego wszystkiego, do czego zmierzamy w czasach normalności: dzieci, czując zmęczenie, same zaczną porzucać urządzenia elektroniczne; walcząc ze stresem, nauczą się dbać o siebie, docenią rodzinny spacer do parku; nauczą się samodyscypliny i samodzielności; zaczną planować swój dzień; doświadczając potrzeby kontaktów z drugim człowiekiem, stworzą głębsze, bliższe relacje w domu i w szkole.
Szukajmy sposobów, aby problemy były impulsem do rozwoju.